Fabularne samochodówki: fajne w zamierzeniu trudne w realizacji. - Prometheus - 12 grudnia 2012

Fabularne samochodówki: fajne w zamierzeniu, trudne w realizacji.

Gry samochodowe zawsze były dla mnie rodzajem odskoczni od przeładowanego shooterami rynku gamingowego. W pewnym sensie nigdy nie brałem samochodówek na serio, bo co to za gra bez kierownicy? Pamiętając jednak moje początki z tym gatunkiem poważnie stwierdzam, że najlepsze jego lata chyba minęły. GRID 2 zapowiada się trochę nieciekawie (jego poprzednik to był istny szok), ostatni Need for Speed znów nie podołał oczekiwaniom, a porządnych, multiplatformowych samochodówek jakby ubywa. Wróćmy jednak do pięknych czasów Most Wanteda (i nie tylko) i przypomnijmy sobie, jak powinno robić się rasowe ścigałki... z fabułą. A sztuka to tyleż trudna, co prawie nieosiągalna.

Fabularne%20samochod%F3wki%3A%20fajne%20w%20zamierzeniu%2C%20trudne%20w%20realizacji.

Seria Need for Speed zwykła być dla mnie tym, czym Call of Duty dla FPSów: odstresowującą, lekką grą, którą można odpalić na parę minut i dobrze się bawić. W 2001 roku zaszczyceni zostaliśmy pierwszą częścią filmowego tasiemca z Vin Dieslem w roli głównej: Szybcy i wściekli. Chociaż film obejrzałem dużo później, tuż po zaskakująco dobrze przyjętym debiucie Need for Speed: Most Wanted, wiedziałem, że tego mi brakowało. Szybkie samochody, dużo akcji i fabuła, jakiej nie powstydziłaby się Incepcja (dobra, z tym to żartowałem).

I akurat pod tym względem nic lepszego od Most Wanteda światła dziennego nie ujrzało. Czekałem cierpliwie, z każdą kolejną nieudaną częścią Need for Speed nadzieja odchodziła coraz szybszym krokiem. Najpierw niezły (i tylko niezły) Carbon, gra skandalicznie krótka i sprawiająca wrażenie robionej naprędce, potem jakiś nijaki Pro Street wywracający serię do góry nogami, aż wreszcie Undercover. Zło wcielone, tytuł tak skopany, że zaiste, do dnia dzisiejszego gorszej gry z serii nie ujrzeliśmy.

Warto zaznaczyć, że chociaż fabuła w Most Wanted zbyt skomplikowana ani przesadnie zaskakująca nie była (ot, pokonaj wszystkich by wspiąć się na szczyt plus drobne zawirowania po drodze), to z resztą elementów stanowiła spójną, ściśle dopracowaną całość. Nie o sam scenariusz tutaj przecież chodzi. Uraczeni byliśmy grą żywych aktorów, czymś, co wprawdzie pojawiało się w grach od bardzo dawna, a jednak w pewnym sensie elementem świeżym. Ciekawe filtry nałożone na nagrania nadawały grze specyficzny klimat. I nawet już nie o ten osławiony tuning wizualny mi chodzi, ale otwarte miasto, bullet-time, emocjonujące pościgi z policją i nagłe zwroty akcji. Coś, co sprawiało, że był to pewien skok w przód – czegoś takiego jeszcze nasze oczy nie widziały. Tej sztuki nie udało się jak dotąd powtórzyć nikomu.

Fabularne%20samochod%F3wki%3A%20fajne%20w%20zamierzeniu%2C%20trudne%20w%20realizacji.

Żeby nie być gołosłownym, weźmy na ten przykład kolejną serię, która stoczyła się przez niepotrzebne zmiany: Test Drive: Unlimited. Pierwsza część była obiecującą zachętą do bardziej luksusowej, swobodnej jazdy po terenach pięknej tropikalnej wyspy. Cała wyspa dla nas i dla naszego samochodu stała się synonimem wolności w najczystszej postaci. Rób co chcesz i kiedy chcesz, ciesz się otwartym, interaktywnym światem. Spełnienie marzeń każdego fana motoryzacji. Zachęcony wspaniałymi wrażeniami z rozgrywki nie mogłem darować sobie zapowiedzianej części drugiej...

...od której boleśnie się odbiłem. Pomijając „kartonowy” model jazdy, wszystko zostało przekombinowane. Ostatnio dałem jednak grze szansę i chociaż jeździ się całkiem całkiem, fabularna strona leży i kwiczy. A wystarczyło wyrzucić połowę tych bajeranckich opcji skupiając się na gameplayu właściwym i tym samym otrzymalibyśmy grę godną pierwowzoru. Eden Games nie zrozumiało, że zaimplementowanie elementów sim (stroje, domy, brakuje tylko randek...) czy fabuły w grze wyścigowej to rzecz mocno ryzykowna. GTA powinno pozostać GTA, a samochodówki samochodówkami. Wzajemne przeplatanie się gatunków okazuje się być nierzadko fatalne w skutkach.

Fabularne%20samochod%F3wki%3A%20fajne%20w%20zamierzeniu%2C%20trudne%20w%20realizacji.
Most Wanted. Ale samochody, czy girls?

Dlatego apeluję do twórców gier samochodowych: nie róbcie sobie i nam więcej takiej krzywdy, wypuszczając „dzieła” okrojone z przyjemności prowadzenia na rzecz nie bardzo wiadomo czego. Nie, nie chcę już więcej ścigałek rodem z NfS The Run (które mogłoby grą całkiem udaną, ale twórcy otrzymali zdecydowanie za mało czasu na jej realizację) czy TDU2. Nie chcę też przebajerowanego DiRTa 2 czy elektronicznego dziwadła pod nazwą DiRT 3 (te kolory, figury, samochodowe akrobacje i elektroniczne dźwięki autentycznie działały mi na nerwy). Chcę porządną grę z porządnym modelem jazdy, a jednocześnie na tyle uniwersalną, by przyjemnie grało się w nią zarówno padem jak i z użyciem kierownicy. Całkiem dobrze spełnił pod tym względem moje oczekiwania Shift 2: Unleashed eliminując przy okazji większość grzechów poprzednika. Pytanie zasadnicze: czy w samochodówkach w ogóle możemy dostać jeszcze coś nowego? I czy fabuła jest w nich potrzebna?

----------------------------------------------------- 

Zapraszam do polubienia mojego Facebookowego profilu, gdzie oprócz wygodnego dostępu do publikacji, uraczę Was od czasu do czasu konkursem z drobnymi, lecz wyjątkowymi nagrodami. Serdeczne dzięki za wszelkie uwagi i spostrzeżenia!

-----------------------------------------------------

Prometheus
12 grudnia 2012 - 11:52