Dzień singlowy - Hey / How to destroy angels / Deftones - fsm - 9 października 2012

Dzień singlowy - Hey / How to destroy angels / Deftones

Jeeeesień idzie, a z nią cała masa nowych albumów, których słuchać będziemy czy słońce, czy deszcz. Ten krótki wpis skupia się na trzech nowych singlach zapowiadających trzy nowe płyty trzech zupełnie różnych zespołów. Dlaczego akurat dzisiaj? Bo 9 października to data oficjalnych debiutów tychże utworów, choć oczywiście wszystkie dostępne były wcześniej. Poniżej posłuchacie i poczytacie o:

  • Hey - Do Rycerzy, do Szlachty, do Mieszczan (do odsłuchu od wczoraj),
  • How to destroy angels - Keep it together (do odsłuchu od wczoraj)
  • Deftones - Tempest (do odsłuchu od 5 dni).

Hey - Do Rycerzy, do Szlachty, do Mieszczan

[premiera płyty 6 listopada]

Startujemy w Polsce. Hey to uznana, utytułowana grupa, która obchodzi w tym roku dwudziestolecie wydania swego debiutanckiego albumu. Gdy z zespołu odszedł Piotr Banach, pojawił się Paweł Krawczyk i wydana została płyta [sic!] mówiło się o "nowym Heyu". Patrząc jednak na MURP z roku 2009 i najnowszy singiel - nowy Hey jest teraz. Czy nowy oznacza lepszy?

Mam wrażenie, że Hey idzie podobnym torem, co kiedyś Radiohead. Z ekipy stricte rockowej zamienili się w ambitną alternatywę, co to nie wiadomo, jakie dźwięki połączy na następnej płycie. MURP był inny i dobry w tej inności, nowy singiel zaś jest inny. Dobry w sumie też jest, ale po pierwszych odsłuchach brakuje zachwytu. Promująca nadchodzący album piosenka nie pasuje mi z jednego powodu - za bardzo przypomina coś, co mogłoby się znaleźć na solowej Nosowskiej, za mało jest zaś "heyowa". Gdy się jednak zaakceptuje ten fakt, oraz to, że Kasia i koledzy są bardzo konsekwentni w tworzeniu muzyki dużo spokojniejszej, niż kiedyś, to nagle "hej, to jest całkiem niezłe". Są jakieś dęciaki, jest jakiś przywieziony z Azji instrument strunowy (nie znam się :P), jest połamany rytm i jest bardzo ładna melodia w zwrotce. Refren się nie wyróżnia, bo go prawie nie słuchać, za mało też jest tu gitary (nie chodzi o ciężkiego elektryka, tylko samą obecność czy to basówki, czy nawet akustycznego brzdąkania). Apetyt na płytę pozostał i jestem wielce ciekawy, czy znajdzie się na niej coś dynamiczniejszego i żywszego. Samymi ładnymi jesiennymi piosenkami żyć przecież nie można.

How to destroy angels - Keep it together

[premiera An Omen EP 13 listopada]

Kto zna Trenta Reznora, łapka do góry! Nie o NIN to jednak będzie akapit, a o drugim projekcie tego pana, w skład którego wchodzą jeszcze żona (Mariqueen Maandig), oscarowy kolaborator (Atticus Ross) oraz grafiko-filmowiec (Rob Sheridan). HTDA wydało w 2010 roku debiutancką EP-kę, gdzie "ninowych" naleciałości było sporo, a największą nowością był kontrowersyjny (bo ospały i spokojny) wokal żony. Od roku zapowiadany jest pełnowymiarowy album formacji, ale ten zostanie wydany dopiero na początku 2013 roku. Jesienią otrzymamy sześcioutworowy An Omen EP, a do posłuchania został udostępniony oficjalny singiel (muzyka wchodzi w 38 sekundzie).

Mamy do czynienia z drugim spektrum jesiennego spokoju muzycznego - oto jego mroczna, elektroniczna wersja. Mało to singlowy utwór jest, polegający znowu na spokojnym śpiewie pani Reznor i elektronicznym rytmie. Czasem w tle coś zaćwierka, są gitarowe wstawki, a w drugiej połowie słychać też Trenta. No i spoko, ale brakuje to "czegoś" - jakiegoś punktu kulminacyjnego może? Nie jest to zła kompozycja, miło się sączy, ale dupy nie urywa. A już na pewno nie po dwóch latach czekania na cokolwiek nowego (z wokalem) od TR i spółki. HDTA lepsze wrażenie zrobiło na mnie coverując Is your love strong enough?, choć oczywiście nową EPkę, jak i cały przyszłoroczny album, na pewno zakupię. Taki los fanboja.

Deftones - Tempest

[premiera Koi No Yokan 13 listopada]

Na koniec trochę energii w wydaniu chłopaków, co grają w podobnym stylu od kilkunastu lat, ale robią to na tyle dobrze, że nie schodzą poniżej pewnego (wysokiego) poziomu. Deftones w 2008 straciło basistę (wypadek, śpiączka i trwająca do dziś walka o życie) i z nowym kolegą nagrali dwa lata temu świetne Diamond Eyes. Kontynuacją tamtego albumu będzie Koi No Yokan z jedenastoma nowymi kompozycjami. Na razie oficjalnie poznaliśmy dwa kawałki - Leathers (dla miłośników drącego się Chino i ściany hałasu) i nieco spokojniejszy Tempest, który jest promującym wydawnictwo singlem.

I co? I jest czadowo. Tempest nie jest taki do końca w ich stylu, choć zdecydowanie jest zagrywka bardzo bezpieczną. Nie ma tu miejsca na radykalne zmiany - skoro coś nie jest zepsute, to po co naprawiać? Przewspaniały, przesoczysty jest moment wejścia gitar po pierwszej, spokojnej minucie. Cieszy także długość kawałka i fakt, że mimo pewnej monotonii, nie udało mu się mnie znudzić. Fantastyczna zapowiedź płyty i bardzo pozytywne zaskoczenie (czyt. bez szokujących eksperymentów Deftones są w stanie zachwycać tak samo bardzo, jak przy okazji płyty White Pony).


O każdej ze wspomnianych płyt na pewno przeczytacie w listopadzie na gameplayu, a póki co życzę miłego popołudnia. I odsłuchu.

fsm
9 października 2012 - 14:03