Naucz się pokory chłopcze to zawody F9000! - Brucevsky - 27 października 2012

Naucz się pokory chłopcze, to zawody F9000!

Narzekać na ułatwienia, uproszczenia i brak wyzwania w nowych grach można na każdym kroku. Nie wszyscy twórcy chcą jednak prowadzić graczy za rączkę i wprowadzać ich bezboleśnie w stworzony przez siebie świat. Czasami dostaje się do rąk potężną maszynę i bez większego doświadczenia wyjeżdża się na tor, aby pędzić z prędkością kilkuset kilometrów na godzinę. Bez wspomagań, nowoczesnych systemów i linii pokazującej właściwy tor jazdy. Ale za to z piętnastką oponentów, którzy chętnie zamienią nas w dymiącą kupę złomu.

Tak wita nas chociażby Wipeout Fusion, jedyna odsłona uwielbianej serii wydana z myślą tylko o PlayStation 2. Większość z was kojarzy chyba, że marka ta od zawsze charakteryzowała się ogromnymi prędkościami, trudnymi trasami, zabójczą oprawą graficzną i często genialną ścieżką dźwiękową. Od zawsze wymagała też czasu, aby nauczyć się zasad i zdobyć umiejętności potrzebne, aby dobrze radzić sobie na torze. Fusion wszystkie te elementy zachowuje i wita z otwartymi ramionami zaprawionych w bojach weteranów wyścigów futurystycznych bolidów. Męskim uściskiem dłoni przyjmuje też ambitnych nowicjuszy.

Tym samym osoby takie jak ja, które w różne części Wipeouta grały może w sumie godzinę u znajomych, na początku otrzymują karkołomne zadanie. Muszą na własnych błędach, ponosząc kolejne porażki, nauczyć się prowadzić superszybkie pojazdy, walczyć z agresywnymi oponentami i próbować przeżyć na torze. A zadanie to łatwe nie jest, bo każda maszyna ma ograniczoną moc tarcz, po których zużyciu dany pojazd po prostu eksploduje. A zużywają się one nie tylko przez dzwony w ścianę i od przyjętych w silniki rakiet oponentów. Wystarczy mały kontakt ze ścianką wąskiej trasy, aby odjął się jeden cenny punkcik z puli np. czterdziestu. Kilkusekundowa obcierka przy złym wejściu w zakręt to już minus sześć punktów. Przejechać z takim toporem nad głową trzy kółka trudnej technicznej trasy z zawrotną prędkością nie jest łatwo.

Szybko więc trzeba opanować zasady funkcjonowania hamulców powietrznych, nauczyć się stosować rozmaite taktyki na torze i korzystać z atutów wybranej maszyny. Trzeba też żmudnie uczyć się kolejnych torów, aby wiedzieć, że agresywna próba pokonania tej szykany może opłacić się tylko na finałowym okrążeniu, gdy mamy jeszcze zapas energii. Trzeba też nauczyć się celnie rzucać granatami, strzelać z karabinów i posyłać rakiety. Bez tego o zwycięstwach w lidze czy trybie „arcade” można tylko pomarzyć. Tutaj nikt nie jeździ towarzysko i nikt dla zachęty nie da nam kilku miejsc na podium. Na trasie trzeba na początku zabawy walczyć o przetrwanie, aby zdobyć grosze na wzmocnienie pojazdu i przygotowanie go do dalszej rywalizacji. Dopiero wtedy, po pewnym czasie, można zacząć piąć się na szczyt.

I ja właśnie tak zderzyłem się z Wipeoutem i próbuję zająć miejsce w panteonie wielkich kierowców futurystycznych maszyn. Narzekasz na zbyt proste gry? W takim razie zasiądź za sterami jednej z maszyn z ligi F9000 i spróbuj przeżyć.

Brucevsky
27 października 2012 - 14:28