Sequele których brakuje... - sakora - 14 listopada 2012

Sequele, których brakuje...

Każdy z nas lubi sequele gier, przy których dobrze spędził czas. Ponowne zanurzenie się w znanej rozgrywce. Powtórne wejście do ulubionego świata. Z utęsknieniem czekamy na informacje, kiedy rozpoczną się prace nad kolejną częścią, kiedy zostaną pokazane pierwsze grafiki i długo wyczekiwany, pierwszy trailer. W końcu, pewnego dnia okazuje się, że gra nigdy się nie ukaże.


Z początku towarzyszy nam niedowierzanie, przecież nie mogli skasować tak długo wyczekiwanej gry, prawda. Niestety z czasem okazuje się, że fakt ten został przypieczętowany. Sprzedaż była za mała, jak na oczekiwania wydawcy, produkcja kolejnej części byłaby zbyt droga, lub po prostu twórcy nie są w stanie uzgodnić jednego stanowiska, jak gra powinna wyglądać.


Brakuje wielu sequeli gier. Nieraz zastanawiamy się, dlaczego co roku powstają kolejne odsłony Call of Duty lub Battlefield i zaraz odpowiadamy sobie na to pytanie. Gra sprzedaje się masowo, nie ma problemu z finansowaniem kolejnych odsłon. Nawet jeśli poszczególne tytuły w tych cyklach bywają słabsze, hardcorowy gracz machnie na nie ręką, ale supermarkety i tak sprzedadzą odpowiednie ilości.


Patrzę na kolejne sequele słabych gier i zastanawiam się, o ilu dobrych tytułach zdążyłem już zapomnieć. Jak wiele upragnionych sequeli nigdy się nie ukazało? Co było powodem niewydania gry? Zazwyczaj finanse, chociaż w przypadku sequela Full Throttle: Hell on Wheels, LucaArts wstrzymał prace nad grą, gdyż uznał, że nie jest w stanie dorównać pierwowzorowi. Zdobyli tym szacunek wielu graczy, jednak faktem pozostało, że gra się nie ukazała i to powodowało rozgoryczenie.


Dobre gry, docenione przez krytyków i graczy nie zawsze doczekują się sequeli. To, co dla jednego wydawcy jest oszałamiającą sprzedażą w ilości kilkuset tysięcy sztuk, dla drugiego jest niczym, kiedy kalkuluje się produkcję i działania reklamowe na kilka milionów sztuk. Taki los podzielił choćby Enslaved: Odyssey to the West.


Sukces gry nie gwarantuje kolejnych odsłon. Wpływa na to wiele czynników, chociaż czasami niektóre gry mają po prostu pecha. Prace trwają zbyt długo, kończą się budżety, gracze coraz bardziej się niecierpliwią, a podniecenie powiązane z oczekiwaniem na dany tytuł spada.


Są też gry, które w założeniach miały być cyklami, jednakże nie doczekały się one sequeli. Tak było w przypadku nieodżałowanego przeze mnie Advent Rising. Tytułu, do którego zaangażowano wiele znanych osób z Orsonem Scottem Cardem na czele. Niestety z zaplanowanej trylogii ukazała się tylko pierwsza część.


Gracze mają także różne oczekiwania wobec sequeli. To, co dla jednych jest grą godną kontynuacji, dla drugich wręcz przeciwnie. Na mojej liście do dziś znajdują się Split/Second Velocity czy Prey, chociaż wiem, że te tytuły nigdy się nie ukażą. Tak samo jak kontynuacje Jade Empire czy Freelancer. Pozostaje tylko zgrzytać zębami i pójść dalej. Nie ma i nie będzie. Szkoda.


Pewną nadzieją są tak zwani duchowi spadkobiercy gier. Tytuły, które nie są oficjalnymi sequelami, jednakże są do nich tak zbliżone, że fani pierwowzorów z przyjemnością po nie sięgają, Tak też jest w przypadku Dungeon Keepera i Dungeons. Jednak z tymi tytułami mającymi być godnymi sukcesorami znanych gier różnie bywa. Potrafi skończyć się katastrofą, jak to było z Black i Bodycount.


Jako pewna deska ratunku dla sequeli pozostaje jeszcze Kickstarter, jednak jest to obarczone pewną dozą ryzyka. Czy gry tworzone w otoczeniu kontrowrersji, jak ma się to w przypadku Wasteland 2 to dobry krok? Chociaż z drugiej strony Project Eternity pod skrzydłami Obsidian budzi nadzieję. Wydaje się to być uczciwym podejściem, że gra, która mogłaby sprzedać się w zbyt małym ekonomicznie nakładzie jest prefinansowana przez zainteresowanych graczy. W przypadku sprawdzonej marki jest to jakaś gwarancja.


Mamy też gry, o których słyszymy co rusz nowe doniesienia. Raz mają się ukazać, raz nie, jak Mirrors Edge 2. Inne otoczone są plotkami i dziwnymi doniesieniami jak Half-Life 3. Kolejne pokazują trailery i skrawki gry nie mówiąc w rzeczywistości nic o grze, otaczając się zasłoną dymną jak Beyond God & Evil 2. To kontynuacje, w które nikt nie uwierzy, aż nie zagra.


Brak sequeli potrafi rozczarować, a nawet podkopać zaufanie do wydawców i twórców. Jednak na końcu zawsze pozostaje żal, że ciąg dalszy nie nastąpił.
Jaki sequel, na który czekaliście, nigdy się nie ukazał?
Jak do tego podchodzicie po upływie czasu, coś się zmieniło w kwestii podejścia do kontynuacji tego tytułu?

                    

                     

Można podsłuchać mnie na Twitterze.

sakora
14 listopada 2012 - 17:10