Moja najlepsza gra roku 2012 w kategorii: niespodziewany sukces. - Qualltin - 19 grudnia 2012

Moja najlepsza gra roku 2012 w kategorii: niespodziewany sukces.

Nagroda w kategorii "niespodziewanego sukcesu" w świecie gier wędruje do...

Tym razem rozważam kategorię, która tak naprawdę do samego końca roku nie miała swojego faworyta. Dopiero teraz, gdy mamy już drugą połowę grudnia, możemy stwierdzić, że był taki jeden tytuł, który zawojował rynek gier w roku 2012. Niespodziewany sukces, przynajmniej według mnie, przypadł grze The Walking Dead. Korzystająca z niesamowitej popularności serialu i komiksu produkcja podbiła serca graczy w czwartym miesiącu kończącego się właśnie roku. Powiedzmy sobie trochę więcej o tej grze.

Przyznaję się bez bicia (a co ważniejsze – jestem wręcz przekonany, że wielu z Was może podpisać się pod moimi słowami swoim imieniem i nazwiskiem, gdyż sądzili pewnie tak samo),że The Walking Dead jako gra było dla mnie z założenia zerowym kandydatem do sukcesu, a nawet zerowym kandydatem do tytułu, w który po prostu chciałbym zagrać. Od początku nie wyróżniała się niczym szczególnym. Biedna graficznie w zestawieniu z innymi produkcjami wychodzącymi równolegle z nią, wydawałoby się, że z budżetem ledwo starczającym na przeciętną grę indie, spod skrzydeł nieznanego mi wcześniej studia. Ta gra nie miała prawa odnieść sukcesu! W moim rozumieniu, z założenia i przez zgadywanie, miała to być produkcja, której zaplanowano odniesienie choćby minimalnego „sukcesiku” kosztem podbijającego światowe telewizje i sieć serialu The Walking Dead wzorowanego na komiksie o tym samym tytule. Można to trochę porównać do sytuacji, gdzie w kinach pojawiać zaczął się Harry Potter, a twórcy gier względnie niedługo potem próbowali przenieść go z wielkiego ekranu na monitory ze skutkiem dość mizernym. Czas jednak zweryfikował moje poglądy – poglądy, których teraz się wstydzę.

Nędzna grafika? Raczej grafika mająca swój urok! Niski budżet? Ale nieporównywalnie wielki potencjał! Żerowanie na sukcesie serialu? Raczej przyczynienie się do jego większej popularyzacji! Nie było w tym roku lepszej gry w podobnej kategorii. Niesamowity „feeling” gry i tworzące się więzi z bohaterami sprawiały, że The Walking Dead nie dało się tak po prostu odstawić. Z ręką na sercu – przesiadywałem do czwartej nad ranem, bo uwidaczniał się u mnie syndrom „jeszcze jednego chapteru”. Historia porywa. Świetnie przygotowana fabuła, której nie da się tak łatwo przewidzieć jak tej serialowej, gdyż nie opiera się bezpośrednio na przekalkowanych wydarzeniach. Sama kreuje inną przygodę utrzymaną jedynie w tym samym uniwersum z zachowaniem paru faktów. Można by rzec, że oprócz tytułu i paru nazwisk, z serialem nie łączy jej już nic więcej. Chciałbym nawet dodać, że reżyser odpowiedzialny za „Żywe trupy” w wydaniu telewizyjnym i masowym mógłby uczyć się od osób pracujących w studiu Telltale Games.

Point ‘n’ Click to gry, które same się przechodzą. Jeśli ktoś pamięta np. Heavy Rain, który robił karierę jako interaktywny film, to tutaj poczuje się jak w znanej piaskownicy. Różnicą jest jednak fakt, iż w zbudowanym świecie to my możemy względnie kreować wydarzenia. Jak informują nas twórcy na samym początku gry, produkcja dostosowuje się do tego, jak gramy. Oczywiście trzeba na to brać ogromną poprawkę, gdyż manipulują oni tylko naszym poczuciem nieograniczonej władzy, ale przygotowali produkt tak zgrabnie, że nie sposób uwierzyć, że to my jesteśmy kreatorami zjawisk, relacji i świata.

Najpiękniejszy obraz z gry. Ci, co grali, zrozumieją, a Ci, którym gra obca, powinni natychmiast nadrobić zaległości.

Dużo można by o The Walking Dead pisać, ale prościej byłoby tylko zmusić tych, którzy jeszcze jej nie nabyli, do wyskoczenia z drobnych i zafundowania sobie wielu godzin wciągające, oryginalnej rozgrywki. Grywalność na wysokim poziomie gwarantowana za niewielkie pieniądze, a jeśliby uwzględnić fakt, że według opinii wielu osób to właśnie The Walking Dead powinno otrzymać nagrodę The Game of the Year, to nie ma nawet możliwości, aby z nią się bliżej nie zapoznać!

Qualltin
19 grudnia 2012 - 23:16