Chwała gitarom, chwała perkusji, chwała wzmacniaczom, konsolecie i producentom. Chwała jednemu z najsłynniejszych studiów nagraniowych w USA. Chwała Sound City! Lider Foo Fighters i przy okazji perkusista Nirvany, ojciec, maż i najprawdopodobniej ekstremalnie sympatyczny facet, Dave Grohl, stworzył pierwszy film w swojej karierze i trzeba przyznać, że jest to debiut imponujący. Na tyle imponujący, że każdy fan rocka powinien obejrzeć Sound City, a potem kupić soundtrack towarzyszący tej produkcji.
\m/
Sound City Studios powstało w 1969 roku i przez ponad 40 lat było domem dla potwornej masy zdolnych muzyków i producentów, którzy w gościnnych ścianach niepozornego budynku w Los Angeles stworzyli sporo naprawdę WIELKICH albumów. We wnętrzu, na ścianach zawisło w sumie ponad 100 złotych i platynowych płyt autorstwa m.in. Fleetwood Mac, Neila Younga, Ricka Springfielda, Nirvany (Nevermind, a jakże), Rage Against the Machine (rewelacyjny debiut z 1992 roku) czy Metalliki (Death Magnetic). Przez 4 dekady to stricte analogowe miejsce przeżywało wzloty (lata 70-te i 90-te) i upadki (syntezatory w latach 80-tych i cyfrowa rewolucja przełomu wieków), które ktoś zapragnął uwiecznić na filmie.
Tym "kimś" jest Dave Grohl, u którego pomysł na film zakiełkował mniej więcej wtedy, gdy nabył od właściciela zamkniętego już studia Sound City, legendarną, robioną na zamówienie megakonsoletę Neve 8028 i przeniósł ją do siebie celem dalszego używania ku chwale bogów rocka. Jak pomyślał, tak zrobił: zebrał ekipę, zaprosił kolegów i koleżanki, wszyscy ciężko pracowali przez rok, aż 17 stycznia 2013 roku dokument Sound City zadebiutował na festiwalu w Sundance, a od 1 lutego mogą go za stosowną opłatą ściągnąć wszyscy zainteresowani. Przyrzekając na włochatą klatę Larsa Ulricha z 1988 roku powiadam: warto!
Film trwa nieco ponad 100 minut i jest przepełniony miłością pana reżysera do rock'n'rolla oraz innych artystów. Widać, że Grohl jest wielkim pasjonatem, który chce zarażać swą pasją wszystkich wokół. Znawcy gatunku, jakim jest film dokumentalny, pewnie mogliby się przeczepić do kilku rzeczy - że czasem Grohl prześlizguje się po powierzchni tematu, wprowadza za dużo chaosu (wszak jest debiutantem), ale tak naprawdę zupełnie to nie przeszkadza. Sound City jest takie, jak rock'n'roll - głośne, szalone, wesołe i zaraźliwe. Konstrukcja filmu nie zaskakuje - poznajemy historię studia chronologicznie, a wszystko przetykane jest rozmowami z muzykami, producentami, właścicielami oraz fragmentami nagrań. Przez cały czas trwania filmu gęba sama się cieszy - wszystko jest niesłychanie pozytywne i energetyczne. Niczyjego życia ta produkcja raczej nie zmieni (choć jest szansa, że jakiś aspirujący do bycia gwiazdą rocka młody muzyk zapragnie włożyć w swoje hobby więcej pracy), ale słuchanie wypowiedzi wszystkich zaangażowanych w ten projekt ludzi daje mnóstwo frajdy oglądającemu. Nawet, jeśli nie za bardzo ma pojęcie do czego służą te wszystkie pokrętła, ekrany i ustawienia. Film jest zrobiony tak, by się podobał. I podoba się!
Prawdziwa gratka jednak czeka na samym końcu - ostatnie pół godziny filmu to rejestracja sesji nagraniowych do ścieżki dźwiękowej Sound City: Real to Reel. Dave Grohl zaprosił do swojego studia całą masę sław, którzy mieli przyjemność nagrywać w "oryginalnym" Sound City Studios, by stworzyć drugą część hołdu dla tego miejsca - rozsadzający gonady soundtrack (na "ficzuringu" są m.in. Sir Paul McCartney, Stevie Nicks, Josh Homme, Trent Reznor i Corey Taylor). Album będzie miał premierę 12 marca, ale już teraz jestem pewien, że 11 wyjątkowych kompozycji zawładnie duszami fanów gitarowego grania. Nawet jeśli nie kupicie filmu od pana Grohla (pre-order kosztował 10 dolarów, teraz za pobranie Sound City trzeba dać dolarów 13... ale i tak warto), to zainteresujcie się choć samą muzyką.
Na koniec szczególnie "robiący" mi fragment filmu...
... i garść linków wartych kliknięcia.
\m/