'Liga debatancka' czyli szkoła się jednak przydaje - Dudek - 26 lutego 2013

"Liga debatancka" czyli szkoła się jednak przydaje

Miałem tutaj wstęp traktujący o tym jak bardzo szkoła jest zła. Że kreatywność dusi,  do myślenia zniechęca i nawet wyspać się nie da. Wstęp ten jednak w całości wykasowałem ponieważ znalazłem wyjątek od tych uciążliwości. Imię tego wyjątku brzmi "Liga debatancka" czyli debaty w stylu oksfordzkim. Choć nie można nazwać tego projektu ideałem to znajduje się w nim wszystko co trzeba,  a więc miejsce na kreatywność i myślenie.

Zasady są dość proste. W każdej szkole zbiera się kilkunasto osobowy zespół, który po trzech dniach warsztatów ma za zadanie przygotować się do debaty, w której zmierzy w słownej potyczce z inną szkołą. Wszystko odbywa się możliwie uczciwie, a ingerencja nauczycieli jest ograniczona do minimum. Aby zachować logiczną strukturę tekstu oraz mając na celu rzetelne przekazanie czytelnikowi informacji niezbędnych do zrozumienia czym są debaty i w jaki sposób, opiszę wszystko po kolei, tak jak się działo w moim przypadku.

Po wybraniu dwunastu osób ze szkoły rozpoczynają się warsztaty prowadzone (w moim przypadku) przez Marcina oraz Marcina (obaj mają bródkę ale tylko jeden ma okulary). Nikt nikomu nie musi "panować" co już na wstępie wprowadza przyjazną atmosferę. Zajęcia trwają trzy dni po jakieś sześć godzin. Dokładnego czasu nie jestem w stanie podać gdyż nikt sobie nie zawraca głowy takimi pierdołami jak zegarek. Co do samej wartości merytorycznej tych trzech dni mogę powiedzieć dwie rzeczy. Rozmowa, ćwiczenie i analizowanie różnych przemów (na przykład prezentacji Stev'a Jobsa) jest naprawdę wciągające i nawet jeśli nie wnosi wiele to znakomicie integruje grupę. Jednak najbardziej wartościową rzeczą jest nagranie kamerą swojego "wystąpienia", a potem przeanalizowanie samego siebie. To było najfajniejsze i chyba najbardziej przydatne.

 Teraz wypada przybliżyć jak debaty wyglądają. Otóż są dwie drużyny: propozycja i opozycja. Każda z nich składa się z pięcie mówców oraz trzech doradców, którzy przemawiają naprzemiennie. Zadaniem propozycji jest obrona tezy, którą opozycja musi atakować. Teza jest losowana. A teraz najlepsze/najgorsze (niepotrzebne skreślić): drużyny losują stronę zaledwie godzinę przed debatą. Wylosuje się zatem tezę w stylu "Wiatr wieje" (to przykład jednej z bardziej abstrakcyjnych) i godzinę przed debatą, człowiek się dowiaduje czy ma jej bronić, czy też atakować. Po wszystkich przemowach, drużyny są oceniane przez lożę mędrców (złożoną z ludzi mniej lub bardziej związanych z przemawianiem).

W ten oto sposób zarysowałem całokształt ligi debatanckiej. Tylko od uczestników zależy jakich argumentów użyją i po jakie chwyty oratorskie sięgną by wygrać. I tu leży pies pogrzebany (zgadnijcie jaka rasa). Liga, jak sama nazwa wskazuje, opiera się na rywalizacji. Jest to największa zaleta i jednocześnie największa wada debat. Po obserwacji kilku wystąpień zauważyłem, że rywalizacja wzbudza w uczestnikach agresję. Widać to w trakcie przemówień - mnóstwo sarkazmu, ironii, czasem chamstwa. Po ogłoszeniu wyników dochodzi do obgadywania lub oskarżania o ustawioną publiczność (widzowie mogą przyznać 2 punkty, a mędrcy 7). Nie jest tak zawsze lecz często. Choć założenia ligi debatanckiej są szczytne to uczestnicy, w pędzie do bycia lepszymi, często zapominają, że to tylko gra, która ma dostarczyć zabawy i doświadczenia w mówieniu do szerszej publiczności.

To jednak tylko drobny mankament i nie zmienia on faktu, że "Lliga debatancka" to najlepsza rzecz jaka mnie spotkała w ciągu dwunastu lat nauki. Szkoda, że dopiero pod koniec. Szczególnie zachwycam się tematami abstrakcyjnymi pokroju "Wiatr wieje" lub "krasnoludki istnieją" lecz bronienie tezy "Prawda zmienia się wraz z punktem widzenia" było dla mnie najprzyjemniejszym i wymagającym użycia mózgu, wyzwaniem od dawna. W końcu szkoła dała mi powód do myślenia i możliwość powiedzenia tego co wymyśliłem. Nie ma złych argumentów ani ocen. Wynik debaty to tylko dodatek, którym nie należy się przejmować. Wystarczy podejść do sprawy jak do gry, a zabawa jest pierwszorzędna.  I w końcu jakiś powód by chodzić do tej szkoły.

Dudek
26 lutego 2013 - 17:40