O tym dlaczego nie doceniliśmy Spec Ops: The Line - Prometheus - 4 marca 2013

O tym, dlaczego nie doceniliśmy Spec Ops: The Line

Prometheus ocenia: Spec Ops: The Line
85

Z początku miała to być zwyczajna recenzja, ale po chwili zdałem sobie sprawę, że dziś pisząc recenzje trzeba liczyć się z paroma wymogami rynku: musisz być szybki, skuteczny i wyjątkowy. Recenzje gier sprzed lat – o ile gry te nie są naprawdę wielkie – mało kogo interesują. Postawiłem więc poruszyć problem spotykający nie tylko gry ale i branżę filmową. Dlaczego wojenny shooter z fenomenalną fabułą sprzedał się tak słabo?

O%20tym%2C%20dlaczego%20nie%20docenili%u015Bmy%20Spec%20Ops%20The%20Line

W końcu shootery to jeden z najbardziej popularnych growych gatunków. W tym momencie przyszło mi do głowy pewne porównanie: jeśli Call of Duty: Black Ops II, najlepiej sprzedający się shooter Wszech Czasów postawimy obok najbardziej zyskownego filmu w historii kina - Avatara, to Spec Ops: The Line jest jak The Hurt Locker, film, o którym na chwilę głośno zrobiło się dopiero wtedy, kiedy zgarnął prestiżowe nagrody, w tym kilka Oscarów.

Tematyka wojenna ludziom bliska jest od zawsze, dlaczego od jej formy zależeć będzie jak bardzo będzie w stanie nas do siebie przekonać. Przebić się wśród przesyconego shooterami rynku mało znanemu studiu Yager Develompent (kojarzonego jedynie z futurystycznego symulatora samolotów pod tytułem Yager z 2003 roku) było więc bardzo ciężko.

''Jeśli Black Ops II postawimy obok Avatara, to Spec Ops: The Line jest jak The Hurt Locker. To zupełne dwa przeciwieństwa pokazujące co naprawdę nas interesuje

Niestety Spec Ops: The Line patrząc na całokształt produkcji nie wyróżnia się nadto. Fakt, wyjątkowe miejsce akcji – Dubaj - raczej wcześniej nie wykorzystywane w grach, to rzeczywiście bardzo ciekawa odmiana. Białe budowle wśród nieskończonego piasku rzeczywiście robią wrażenie. Lokacje są bogate w szczegóły i cieszą oko. Dominują tu barwy żółte i błękitne, co może wydawać się monotonne, ale w rzeczywistości nadaje grze charakteru. Dobrym pomysłem okazały się burze piaskowe, podczas których starcia są jeszcze bardziej ryzykowne i ocierają się o misje samobójcze. Nie można zatem odmówić twórcom kunsztu artystycznego i wyjątkowego stylu. Problem zaczyna się niestety w warstwie technicznej. Nie, nie jest wcale najgorzej, ale mimo to wiele rzeczy zdaje się być przeciętnych, a nawet wykonanych niedostatecznie dobrze. Trochę denerwowało mnie bieganie; aby biec, wystarczy wcisnąć klawisz tylko jednokrotnie, ale problem pojawia się, gdy chcemy nagle zmienić kierunek albo się zatrzymać. Bohater potrzebuje chwili (wyjątkowo długiej), by stanąć w miejscu, a skręcanie w biegu wydaje się trochę drętwe, przez co parę razy musiałem zaczynać grę od punktu kontrolnego. Na plus można tu zaliczyć automatyczne chowanie się za osłonami podczas biegu, a także niszczenie większości osłon, dzięki czemu rozgrywka nabiera dynamiki i jest bardziej wymagająca.

O%20tym%2C%20dlaczego%20nie%20docenili%u015Bmy%20Spec%20Ops%20The%20Line

W przeciwieństwie do typowego shootera oprócz głównego bohatera przez większość gry dowodzić będziemy dwu-osobowym oddziałem, co owocować będzie ciekawymi dialogami ukazującymi relacje między żołnierzami na polu wojny. To zdecydowanie najmocniejsza strona gry. Podczas rozgrywki napotykamy się na wiele sytuacji z życia wziętych, w tym zabijanie cywili, odpowiedzialność spoczywająca na żołnierzu, ryzykowne decyzje, podważanie rozkazów i wiele innych. Takich mocnych momentów w grze jest kilka i powodują one – obok dialogów – że gra nabiera wyjątkowości. To nie jest zwykły shooter o ratowaniu świata / galaktyki / whatever. I chyba to jest zasadniczy problem tej gry: porusza bardzo ważne problemy, każe zastanawiać się i analizować to, co dzieje się na ekranie. Gdybym miał użyć prostego słownictwa, powiedziałbym, że „jest za mało mainstreamowa”, a do tego trochę niedopracowana technicznie. Ktoś, kto nie będzie próbował zrozumieć fabuły nie doceni tej gry. Jeśli dorzucić do tego raczej krótką (bo 6-8 godzinną) kampanię nie ma się co dziwić, że gracze tego nie kupili. Co ciekawe tryb multiplayer, którzy bardzo szybko świecił pustkami na serwerach, sami developerzy określili elementem zbędnym i wymuszonym przez wydawcę (2K Games). Jako, że nie mieli wystarczających mocy przerobowych, skierowali do prac nad nim zewnętrzne – wątpliwej sławy - studio. Wielu osobom zepsuło to wrażenia z rozgrywki właściwej, ale winy należy dopatrywać się wyłącznie po stronie wydawcy.

Wielka szkoda, że gra z niezwykle poruszającą historią (w dodatku „na czasie”) została bardzo szybko zapomniana. W tym momencie po raz kolejny jestem wdzięczny pomysłodawcom takiej inicjatywy jak Kickstarter, ku mojemu zdziwieniu programu wielokrotnie ganionego nawet przez hardkorowych graczy (rzadko kiedy słusznie). Czyżbyśmy chcieli tylko prostej, lekkiej rozrywki? Tak, jak nasi przodkowie, którzy radowali się na widok walk gladiatorów czy wieści o wieszaniu w centrum miasta znanej osobowości? Aż chciało by się powiedzieć: War. War never changes... Z tą różnicą, że za wojnę robi tu ludzka natura. Na koniec krótka adnotacja do oceny gry.

  • twórcy wzięli "na ogień" temat zdecydowanie na czasie: wojna z ukazaniem nie zawsze słusznych decyzji, konsekwencji za popełnione czyny i szukaniu odpowiedzi na ważne pytania dotyczące wszystkich ludzi. Fabularnie to jedna z najlepszych, a może najlepsza gra roku 2012. Całość doprawia wysmakowany styl zniszczonego burzami piaskowymi Dubaju, a także - dość ograniczona, ale zawsze - możliwość sterowania dwuosobową drużyną, z którą relacje nie zawsze będą najlepsze.
  • niestety ogólny odbiór gry zepsuła niedopracowana warstwa techniczna, dość tunelowe lokacje i liniowość (choć ją można wytłumaczyć zachowaniem spójnej historii, takiej, jaką chcieli widzieć developerzy). Gra poza scenariuszem nie wyróżnia się za specjalnie, w dodatku jest stosunkowo krótka (6-8 godzin rozgrywki), a tryb multiplayer nie oferuje absolutnie niczego dobrego (i jest dodany wyraźnie na siłę). Ten ostatni element warto opuścić przy ocenie mając na względzie wymuszenie go przez wydawcę.

------------------------------------------------

Zapraszam też na facebook.com/dinosfera- łatwy i szybki dostęp do wszystkich publikowanych przeze mnie materiałów i innych ciekawych rzeczy. Uwagi i konstruktywna krytyka mile widziana!

Prometheus
4 marca 2013 - 13:32