Kentucky Route Zero czyli autostradą przez sen - sakora - 5 marca 2013

Kentucky Route Zero, czyli autostradą przez sen

Niepokój otacza całą okolicę. Wylewa się z każdego kadru i na spółkę z mrokiem snuje swoją opowieść. Droga nie jest prosta, a cel, do którego prowadzi, nie jest miejscem przynoszącym odpoczynek i otuchę. Tu każde słowo ma znaczenie, a każdy gest jest działaniem. Witajcie na autostradzie, której nie ma, Kentucky Route Zero...

(Kentucky Route Zero - Cardboard Computer)

To, co trafia do naszych zmysłów jest przesączone przez barwy przypominające ostro ścięte pastele, przesączone przez sen. To dziwna kraina zbudowana ze znanych nam elementów połączonych w sposób, w jaki potrafią to zrobić jedynie sny. Tu wszystko zdaje się mieć ledwie uchwytne znaczenie, a w chwili kiedy wydaje nam się, że już wiemy, co się za nim kryje, ulatuje wraz z senną marą. Nie bez powodu widać tu wiele symboli, tak niejednoznacznych.

Przyjdzie nam pokierować krokami Conwaya, niezwykłej postaci w świecie pikselowych bohaterów, będącego dostawcą antyków. Towarzyszyć nam będzie pies w kapeluszu, a każda napotkana osoba będzie miała nam coś do powiedzenia. I właśnie ta opowieść jest kluczem do gry. Nie będziemy tu rozwiązywać zagadek, a opowiadać historię.

(Kentucky Route Zero - Cardboard Computer)

Historia, pełna surrealizmu, z atmosferą gęstszą niż otaczająca nas mgła. Tę mgłę można ciąć, ale przysłowiowy nóż na niewiele nam się zda. Bardziej wskazana byłaby piła, ale nasz milczący pies prawdopodobnie nie udzieliłby nam odpowiedzi. Odpowiedzi musimy udzielać samemu. Tu, odpowiadamy na pytania innych, opowiadamy o sobie i szukamy drogi. Tej drogi, która wiedzie do naszego celu, czymkolwiek by on w rzeczywistości był.

Opowieść jest urzekająca. Jest piękna graficznie, przepełniona cudowną muzyką bardzo sugestywnie podkreślającą atmosferę wyobcowania. Dźwięk tak samo przenika zmysły, jak grafika, będąca czymś pomiędzy Blackwell, a  Sword and Sorcery. Chociaż z drugiej strony to skrzyżowanie twardego szlifu Another World ze stylistyką Miasteczka Twin Peaks.

Kentucky Route Zero nie daje odpowiedzi. Wymaga, że byśmy sami je wybrali. Niestety nie jest łatwo dokonać wyboru, kiedy żadna z opcji dialogowych nie jest oczywista, ani normalna. Jest niczym spełnienie surrealisty lub chorego psychicznie, kiedy żadna z odpowiedzi nie jest tą, którą sami byśmy wybrali. To jest też siłą gry, gdzie tworzymy historię z dostępnych klocków, które do siebie nie pasują, jednak kiedy dołączymy do nich kolejne, niektóre zaczną się układać.

(Kentucky Route Zero - Cardboard Computer)

To nie jest kolejna pikselówka, jakich teraz pełno, to prawie jak stary MUD z grafiką. Tekstu jest tu więcej niż momentami można znieść, podobnie jak klimatu. To opowieść, którą trzeba przeżyć, a nie wygrać. Nie jest to gra dla każdego. To kolejna z coraz większej rodziny tytułów będących bardziej opowieścią z odrobiną interaktywności, niż typową grą. To kwintesencja klimatu, która nie pozostawia obojętnym. Jeśli nie daje do myślenia, to przynajmniej kopie w zmysły i pozostawia bez odpowiedzi.

To nie jest pozycja dla każdego. Nie jest tania. Nominowano ją do Independent Games Festival. Jest do dopiero pierwszy epizod z pięciu. Stworzyło ją dwuosobowe studio Cardboard Computer. Zapewne to pozwoliło uzyskać tak klarowną i bardzo senną atmosferę. Wciągającą jak mrok na bagnach, szczególnie kiedy gramy w ciemności, ze słuchawkami na uszach. Zagrajcie, dajcie się porwać tej dziwnie spolaryzowanej opowieści i czekajcie na kolejne odsłony. Warto. Wierzcie mi, warto.

     

     

Śledź mnie na Twitterze!

     

sakora
5 marca 2013 - 19:13