Po długiej karierze w FIFA 12 zdecydowałem się spróbować swoich sił w prowadzeniu klubu w Football Manager 13. Wybór padł na tryb Classic, który stanowi idealne rozwiązanie dla osób pozbawionych dużych ilości wolnego czasu. Postanowiłem relacjonować wam swoje postępy. Przy okazji jest szansa podyskutować o samej grze, młodych talentach, bugach i różnych ciekawostkach.
Norwegia stacza się w klubowym rankingu, a kolejny sezon europejskich pucharów przynosi tylko nowe rozczarowania kibicom. Rosenborg kończy swoją przygodę z Ligą Mistrzów w trzeciej rundzie po przegranym dwumeczu ze Spartą Praga. W Lidze Europejskiej honor Skandynawów ratuje Tromso, które jednak też dociera jedynie do play-offów i ostatecznie odpada przed fazą grupową. W fatalnym stylu zawodzi Molde.
Odchodzę – rzucił mi mój męczący asystent – otrzymałem propozycję pracy w Stommen. Wyraz twarzy przekonanego o swoich niezwykłych umiejętnościach Buera Johansena był bezcenny. Jakby stał przede mną co najmniej Pep Guardiola lub Roberto Mancini, zwycięzca kilkunastu pucharów i mistrzostw. Nasi bezpośredni rywale z tabeli zdecydowali się ratować praktycznie zmarnowany już sezon, odkupując asystenta od Lillehammer. Przedziwny to ruch, ale dla nas okazał się mieć znakomite konsekwencje.
Poszukiwania nowego członka sztabu szkoleniowego trwały długo. Przeceniający się Szwedzi i marni Norwegowie gościli u mnie najczęściej, ale żaden z nich nie był wart swojej ceny lub w ogóle zatrudnienia. Niespodziewanie na poczcie, w gronie mniej lub bardziej składzie przygotowanych CV, znalazłem życiorys byłej gwiazdy Realu Madryt, Chelsea Londyn i Boltonu. Nie zaskoczyło mnie to specjalnie, bo kilka miesięcy wcześniej gotowy na pracę w Norwegii był też Andrea Pirlo, ale jego żądania finansowe wykraczały poza nasze możliwości. Z ciekawości zadzwoniłem jednak do Nicholasa i zapytałem o jego oczekiwania. 1 500 euro – usłyszałem w słuchawce i chwilę później obserwowałem jak moja gorąca herbata zalewa kolejne obszary biurka. Zapraszamy do klubu – odpowiedziałem. Kilka dni później moim asystentem na treningu był już Nicholas Anelka. I trzeba przyznać, że wydawał się być człowiekiem na właściwym miejscu, którego klub bardzo potrzebował.
Kolejne kilkanaście dni spędziłem na odbieraniu telefonów, maili, listów, telegramów, notatek za wycieraczką i tajemniczych ciasteczek z prośbą o wypożyczneie Kolsetha do Gjovik. Drugoligowcy szukali dodatkowej siły ataku, a nasz utalentowany snajper wydawał im się jedynym akceptowalnym wyborem. Problem w tym, że w kadrze byli oprócz niego tylko Johansenn i Solberg z typowych napastników i wcale nie zamierzałem dodatkowo odchudzać swojej kadry przed decydującymi spotkaniami. Trener i zarząd Gjovik jakoś nie chcieli jednak tego zrozumieć. „Nie” ewidentnie nie istniało w ich słowniku.
W lidze wciąż byliśmy w czołówce, ale nie zawsze skuteczni i regularni. Udało nam się po trafieniu Nilsena zremisować z liderem i łatwo ograć Floy. Po kapitalnym spotkaniu okazaliśmy się lepsi o jedno trafienie od Kongsvinger, a wszystkie siedem goli z tej potyczki znajdziecie w materiale wideo poniżej.
Ten sezon przynosił Lillehammer wiele rekordów i przełamań. Biliśmy się o awans, a piłkarze wspinali się na wyżyny swoich możliwości i popisywali niezwykłymi osiągnięciami. Johansen w starciu z HamKam strzelił najszybszego gola w historii klubu, a Frikk Geilo ustanowił nowy rekord w liczbie asyst w pierwszej lidze. Mogłem mieć tylko nadzieję, że na jedenastu ostatnich podaniach skrzydłowy się nie zatrzyma.
Po dwudziestu meczach mieliśmy dziewięć punktów straty do lidera i pięć oczek przewagi nad piątym HamKam. W czółówce wciąż było ciasno i nikt nie był w stanie przewidzieć, kto awansuje bezpośrednio, a kto zagra w barażach. Niestety coraz częściej dawało się w naszej drużynie odczuć zmęczenie i skutki posiadania wąskiej kadry. Wahania formy niektórych piłkarzy i brak możliwości odstawienia ich od gry na kilka kolejek przekładał się na nasze wpadki, jak ta z Sogndal, bezpośrednim rywalem i sąsiadem z tabeli. Pięćdziesiąty gol Johansena nie wystarczył i polegliśmy 2:3.
Tymczasem na świecie nadszedł czas kolejnej zmiany warty. Damien Perquis, który ostatnie miesiące spędził w RC Lens, ogłosił zakończenie kariery. Szejkowie z Paryża podjęli za to decyzję, że skuteczny, wciąż rewelacyjny, ale już 34-letni Zlatan Ibrahimovic jest im niepotrzebny. Z mojego punktu widzenia to najgłupsza możliwa decyzja, bo Szwed wciąż ma większość statystyk na poziomie rzędu 15-20 punktów. Widocznie dla finalisty Ligi Mistrzów to jednak za mało. Oczywiście domyślacie się, jaką odpowiedź otrzymaliśmy, gdy zaproponowaliśmy napastnikowi współpracę. Przynajmniej on się uśmiał…