Tech Noir czyli odkurzamy pierwszą część 'Terminatora' - Jędrzej Bukowski - 12 marca 2013

Tech Noir, czyli odkurzamy pierwszą część "Terminatora"

Za dzieciaka dość często na Polsacie w paśmie "MegaHit" oglądało się drugą część słynnego "Terminatora". Na tamte czasy ten film był niesamowitym przeżyciem - ba, nawet dzisiaj nie ma co się oszukiwać, że to już klasyk kina SF. Ale co ciekawe - bardzo wiele osób potem miała trudności, by pierwsza część spodobała się równie mocno co kultowa "dwójka".

Z czego to wynikało? Przyczyna jest bardzo prozaiczna. Część pierwsza po prostu nie była tak efekciarska i nie miała w sobie tyle fajnej akcji, a młody umysł z kolei oczekiwał większej ilości efektów i wybuchów. Niedawno sobie jednak zrobiłem odświeżenie pierwszej części, którą pamiętałem jak przez mgłę i muszę przyznać jedno - o ile "za gówniarza" film wydawał mi się przestarzały, o tyle teraz totalnie wpadłem po uszy w klimat mrocznej i nieco kiczowatej jedynki. No bo oglądając ten oryginalny zwiastun z charakterystycznym lektorem, człowiek raczej tylko uśmiecha się pod nosem.

 

Teraz ogólnie panuje moda na robienie filmów nawiązujących estetyką do kina sensacyjnego z lat '80. Wystarczy chociażby spojrzeć na ochrzczony już mianem kultowego "Drive". Elektroniczna muzyka przywodząca na myśl syntezatory z poprzedniej epoki, mroczne Los Angeles spowite wydobywającym się dymem z kanalizacji, atmosfera rodem z filmów noir, a do tego nutka kiczu w postaci zastosowanych czcionek i kolorów (najczęściej różu, fioletu, błękitu i czerwieni) przy tworzeniu plakatów promocyjnych. Osobiście jestem w takim klimacie zakochany.

 

Wyrażenie klucz dla filmu Jamesa Camerona to "Tech Noir", które w znakomity sposób oddaje atmosferę tej produkcji. Skąd ta nazwa? To klub, w którym dochodzi do pierwszego starcia pomiędzy morderczym cyborgiem, a głównymi bohaterami, a zarazem mrugnięcie okiem do widza.

 

Jednak jak się przyjrzymy całemu filmowi to właśnie te dwa słowa idealnie odzwierciedlają klimat tej produkcji. To co charakteryzuje "Drive", pojawia się właśnie w "Terminatorze" (i całej masie innych filmów z tego okresu). Praktycznie przez większość czasu mamy obraz nocnego miasta, którego panoramę oglądamy już (oprócz pośladków Arnolda ;-) na samym początku.

Dodatkowo, dopiero teraz dokładnie przysłuchałem się muzyce - większość to charakterystyczne dla lat '80 dźwięki z syntezatorów (mistrzem tworzenia tego typu muzyki był John Carpenter w swoich filmach). Każdy zna motyw przewodni "Terminatora", ale właśnie z drugiej części. Tutaj bardziej przypomina całość ścieżkę dźwiękowa chociażby z "Blade Runnera".

 

Jeśli przypadkiem macie w zanadrzu 2h wolnego czasu, ochotę na oldschoolowe i nieco już zapomniane kino, a przypadkiem kręci Was estetyka mrocznych sensacyjniaków z lat '80 to koniecznie, ale to koniecznie przypomnijcie sobie "Terminatora". Warto.

 

Jędrzej Bukowski
12 marca 2013 - 14:42