Po długiej karierze w FIFA 12 zdecydowałem się spróbować swoich sił w prowadzeniu klubu w Football Manager 13. Wybór padł na tryb Classic, który stanowi idealne rozwiązanie dla osób pozbawionych dużych ilości wolnego czasu. Postanowiłem relacjonować wam swoje postępy. Przy okazji jest szansa podyskutować o samej grze, młodych talentach, bugach i różnych ciekawostkach.
Schrzaniliśmy okres przygotowawczy Nicholas. Zgranie zespołu było ważne, a potyczki z dużo słabszymi rywalami miały nauczyć chłopaków dobrze podawać, wychodzić na pozycje, tworzyć szybkie dwójkowe lub trójkowe akcje. To jednak przecież nie to będzie nam potrzebne w lidze. Powinnyśmy popracować nad kondycją i taktyką, aby grać twardo i nie popełniać błędów w obronie. Zanim to naprawimy może być już po sezonie i po ptakach. Cholera, akurat teraz – powiedział trener o zmęczonym wyrazie twarzy do swojego siedzącego w zamyśleniu asystenta.
Kilka tygodni wcześniej
Do sezonu postanowiliśmy przygotować się w podobny sposób jak poprzednio. Znów ustawiliśmy sparingi z kilkoma dużo niżej notowanymi zespołami, aby nie obniżyć morale drużyny dotkliwymi porażkami. Najważniejsza jest przecież pewność siebie, nie można jej nadszarpnąć przed tak ważnym sezonem. Poza tym chcieliśmy popracować nad zgraniem i ocenić nowych członków Lillehammer.
W sześciu meczach zanotowaliśmy pięć zwycięstw i jeden remis. Zdobyliśmy w sumie osiemnaście bramek, a straciliśmy zaledwie cztery gole. Znakomicie wkomponował się w zespół Sabah Mukaber, który już w debiucie strzelił gola, a potem dorzucił kolejnych kilka trafień w sparingach. Jego znakomita dyspozycja wpłynęła na postawę Solberga i Kolsetha, jego konkurentów do gry w ataku, którzy także wykorzystali swoje szanse, aby wpisać się na listę strzelców. Mogliśmy więc być optymistami przed rozpoczęciem rozgrywek.
Po rozmowie z Nicholasem zdecydowaliśmy się na jeszcze jeden transfer. Za zero euro wzmocnił nasz skład doświadczony środkowy obrońca, Per Schjerve, który ma bardzo dobre krycie i odbiór. W przypadku kontuzji lub wahań formy jednego z podstawowych defensorów będziemy mieli pole manewru, aby dokonać niezbędnych zmian. Może unikniemy też sytuacji, gdy w barażach naszej bramki bronić będą przemęczeni obrońcy.
Niestety okres przygotowawczy nie zakończył się dla nas „różowo”, bo kontuzji nabawili się trzej z czterech skrzydłowych. Zdrowy i gotowy do gry pozostawał tylko Frikk Geilo, więc musieliśmy łatać dziury na różne sposoby. W pierwszym meczu rozgrywek z Follo, na lewej stronie grał środkowy pomocnik Erik Bjorkevoll, ale jego występ trudno było uznać za przekonujący. Postanowiliśmy więc dać szansę juniorowi z rezerw, utalentowanemu Fossbakenowi. On także nie podźwignął ciężaru wyzwania, choć trudno w przypadku tak młodego piłkarza mówić o rozczarowaniu.
W efekcie błędów popełnionych w okresie przygotowawczym i problemów kadrowych sezon zaczął się dla nas źle. W czterech pierwszych meczach zdobyliśmy ledwie dwa punkty, choć nie rywalizowaliśmy wcale z czołowymi ekipami ligi. Dopiero w piątym spotkaniu, ze spadkowiczem z ekstraklasy Sarpsborgiem, niespodziewanie sięgnęliśmy po trzy oczka.
Kolejne tygodnie przyniosły poprawę nastrojów na Stempesletta Kunstgress, choć Lillehammer wciąż zdarzały się wpadki i gorsze występy, a pozycja ligowa wskazywała na kolejny występ w barażach, aniżeli na bezpośredni awans. Dużo radości przyniósł kibicom tegoroczny Puchar Norwegii, gdzie ograliśmy 7:2 Sotrę, 4:1 Voss, 1:0 Stalkam i nie daliśmy rady dopiero ekstraklasowiczowi, Haugeusund, z którym polegliśmy 0:4. Obrońca tytułu nie zawiódł i pokazał nam nasze miejsce w szeregu, ale czwarta runda to wciąż był świetny wynik, powyżej oczekiwań zarządu.
Po dziewiętnastu rundach byliśmy już na trzecim miejscu w tabeli. Do prowadzącej dwójki mieliśmy jednak sporą stratę, dwanaście oczek do Kongsvinger i sześć do Sarpsborga. Dwie przypadkowe wpadki i mogliśmy za to wylecieć nawet poza strefę barażową. Końcówka sezonu zapowiadała się niełatwo, ale nie rezygnowaliśmy z marzeń o ekstraklasie. Pobyt w pierwszej lidze powoli stawał się męczący.
Tymczasem Norwegia w pucharach znów musiała pogodzić się z rolą „chłopców do bicia”. Valarenga odpadła z eliminacji do Ligi Mistrzów po starciu z Celtikiem Glasgow. Inny szkocki klub, Rangersi, którzy wrócili już na piłkarską mapę Europy, odprawił Sandefjord, a Haugeusund zostało zmiażdżone przez angielskie Reading. Do trzeciej rundy przeszło tylko Tromso, ale i ono wkrótce wyleciało z turnieju. W ten sposób kolejny raz faza grupowa europejskich pucharów zaczynała się bez nawet jednego przedstawiciela norweskiej piłki. Czy będziemy w stanie zmienić ten stan rzeczy? To będzie zależało od wyniku obecnych rozgrywek.