Moja kariera w FM13 #23: pojedynek z Sarpsborgiem - Brucevsky - 29 marca 2013

Moja kariera w FM13 #23: pojedynek z Sarpsborgiem

Po długiej karierze w FIFA 12 zdecydowałem się spróbować swoich sił w prowadzeniu klubu w Football Manager 13. Wybór padł na tryb Classic, który stanowi idealne rozwiązanie dla osób pozbawionych dużych ilości wolnego czasu. Postanowiłem relacjonować wam swoje postępy. Przy okazji jest szansa podyskutować o samej grze, młodych talentach, bugach i różnych ciekawostkach.

Półzawodowy klub o przeciętnej reputacji z niezbyt wysoko notowanej ligi w Europie. Do takiego miejsca nie chcą przyjść nawet piłkarze zwalniani przez kluby afrykańskie, Polacy i Ukraińcy bez klubu lub Szwedzi, którzy normalnie grają w lokalnych ligach swojej ojczyzny. W połowie kolejnego sezonu okazało się, że praktycznie nie mamy kim wzmocnić składu, bo każdy piłkarz, któremu kończyła się za pół roku umowa nie był wart swojej ceny lub był po prostu za słaby naobecne potrzeby Lillehammer.

W efekcie podpisaliśmy umowy tylko z 23-letnim napastnikiem Emilem Totlandem, który ma znakomity zmysł strzelecki oraz dwoma zdolnymi nastolatkami, którzy za kilka lat mogą się przydać. Cała nadzieja w obecnym składzie, jeśli nie uda mu się awansować do ekstraklasy to utkniemy w zamkniętym kole i będziemy musieli liczyć na niespodziewany wybuch talentu młodzików, aby wreszcie wyjść z pierwszej ligi.

Nasze wyniki nie były tragiczne, ale brakowało nam solidności, a na domiar złego czołowa dwójka zdawała się prezentować formę z innej planety. Znowu zanosiło się na trzecie miejsce na podium i przeklęte baraże, z których wyjście graniczy chyba z cudem. Cały sezon pracy jest podsumowywany w jednym, dwóch lub trzech meczach, w których trzeba mieć sporo talentu i jeszcze więcej szczęścia. Dwukrotnie nam już tego zabrakło i z obawą podchodziłem do wizji kolejnej rywalizacji o awans. Niespodziewanie jednak pojawiło się światełko w tunelu. Porozbijany kontuzjami wicelider tabeli zaczął mieć zadyszkę.

W bezpośredniej konfrontacji z wyprzedzającym nas Saprsborgiem zremisowaliśmy 3:3 i wynik ten kibice przyjęli jak przedwczesny gwiazdkowy prezent. Dlaczego? Bo po pierwszej połowie przegrywaliśmy 0:3 i byliśmy tłem dla rywali. Potem jednak Johansen i spółka uświadomili sobie, jak wysoka jest stawka tego meczu i wyciągnęli wynik na 3:3. Było się z czego cieszyć. Gdy jednak kilka dni później po niemal identycznym meczu przegraliśmy 2:3 z Lorenskog nikomu nie było już do śmiechu. Znowu dopadły nas problemy w obronie. Na domiar złego po porażce z Sadnes Ulf straciliśmy na miesiąc Henrika Nilsena i Sabaha Mukabera, dwóch piłkarzy pierwszego składu.

W takich trudnych chwilach hartuje się charakter, co widział każdy, kto oglądał filmy akcji z lat dziewięćdziesiątych. Do odwrócenia karty potrzeba jednak impulsu. W przypadku Lillehammer stał się nim wygrany mecz z liderem, Kongsvinger, którego pokonaliśmy na własnym boisku 2:1. Potem przyszło zwycięstwo nad Skeid i remis ze Strommen. Zaczynaliśmy się rozpędzać.

Seria dobrych wyników została dostrzeżona przez ekspertów, którzy przyznali mi tytuł menedżera miesiąca. To wyróżnienie nie było jednak nic warte w tym momencie, bo w tabeli na cztery kolejki przed końcem mieliśmy wciąż pięć oczek straty do drugiego Sarpsborga. Rozpoczął się decydujący etap wyścigu.

Runda 1
Pokonujemy 3:1 walczącą o utrzymanie Altę. Sarpsborg z rywalem o podobnym potencjale, HamKam, wygrywa 3:2, a decydującego o trzech punktach gola zdobywa w 92 minucie.

Runda 2
Za scenariusz zabiera się Alfred Hitchock. Pokonujemy spadkowicza, Ul/Kisę 3:1, a tymczasem Sarpsborg ulega walczącemu o dobre miejsce w barażach Baerum 0:2. Na dwie kolejki przed końcem strata zmniejsza się do dwóch punktów.

Runda 3
Teraz my mierzymy się z Baerum. Po wyczerpującym meczu, w którym mieliśmy więcej szczęścia, niż umiejętności wygrywamy 3:1. Sarpsborg rozbija się na Starcie, z którym przegrywa 1:2. Jesteśmy wiceliderami i mamy punkt przewagi.

Runda 4
My podejmujemy zagrożone spadkiem HamKam, Sarpsborg będące w identycznej sytuacji Follo. Cały sztab szkoleniowy ma wyłączone telefony, aby skoncentrować się na naszym meczu i nie śledzić wydarzeń z innej części kraju. Los jest w naszych rękach. Swój dzień ma akurat lewy skrzydłowy Skagevang, który zalicza jedną asystę i raz sam pakuje futbolówkę do siatki. Towarzyszący mi od początku karier pomocnik daje nam więc bezpieczne prowadzenie. Rywale odpowiadają tylko raz. Wygrywamy i przypieczętowujemy swój awans. Później okazuje się, że rozbity psychicznie Sarpsborg tylko bezbramkowo zremisował. Ostatecznie wyprzedzamy go o trzy oczka.

Lillehammer dołącza do ekstraklasowej elity Norwegii!

Brucevsky
29 marca 2013 - 18:56