Układ zamknięty - recenzja filmu - eJay - 5 maja 2013

Układ zamknięty - recenzja filmu

Pojawienie się na naszym kinowym poletku Układu zamkniętego jest wydarzeniem bez precedensu. Udało się bowiem zrobić i zareklamować w Polsce film z prywatnej kasy, bez wspomagania twórców dofinansowaniem z PISF. Nikt z Nas nie dorzucił się (przynajmniej bezpośrednio) do realizacji tego przedsięwzięcia, dlatego już na wstępie chciałbym ekipie Bugajskiego pogratulować. Przejście na model hollywoodzki w naszym kraju kojarzy się zazwyczaj z prawdopodobną katastrofą. Układ zamknięty na szczęście jest filmem całkiem udanym, profesjonalnie nakręconym i zagranym.

Dla osób, które w tytule węszą spisek - krótki zarys fabularny. Mamy rok 2003. Trójka młodych i dynamicznych przedsiębiorców świętuje otwarcie nowej fabryki podzespołów komputerowych. Uśmiechy i szczęście nie schodzi z twarzy wszystkich gości, bo dla każdego to miejsce pracy oznacza coś innego. Dla rodzin i bliskich to stabilizacja finansowa, dla duńskiego inwestora szansa na kolejne profity. Ręce zacierają również politycy, bo dobrze prosperująca firma to większy „utarg”. Na symbolicznej imprezie pojawiają się również dwaj urzędnicy – Kamiński oraz Kostrzewa. Obaj w luźnej rozmowie wpadają na pomysł prześwietlenia właścicieli oraz całej procedury wykupu fabryki. Kostrzewie od razu wpada w oko kilka naciąganych faktów, jak choćby niska cena sprzedaży oraz niejasny model finansowy spółki. W ten oto sposób rozpoczyna się proces zacieśniana na szyjach biznesmenów szubienicy, co dla każdego z nich kończy się osobistym dramatem.

Układ zamknięty to rzadki przykład biurokratycznego thrillera, w którym główną partię rozgrywają źli. Większość fabuły skupia się na osobie prokuratora Kostrzewy oraz jego kumplu - Kamińskim. To goście z poprzedniej epoki, ale bardziej pasuje tu wyrażenie „ludzie z dawnego systemu”. Obaj charakteryzują się sporym cwaniactwem i umiejętnością drenowania faktów, w imię rozwoju kariery i zaspokajania ministerialnych statystyk. W tym zestawieniu protagoniści wypadają niesamowicie blado. Wystarczy wspomnieć, iż o istnieniu żony jednego z nich dowiadujemy się wyłącznie z jednego fragmentu. Później fakt ten wyparowuje, podobnie jak inne. Przedsiębiorcy przypominają tutaj zranioną zwierzynę, nad którą nie warto się pochylać bo i tak zdechnie. Bugajski lubuje się w eksponowaniu myśliwych, dając im najlepsze dialogi.

W rolę Kostrzewy znakomicie wcielił się Janusz Gajos. Uwielbiam tego aktora, dlatego cieszę się, iż tak ciekawa oraz maderfakerska postać (rzadkość w naszym kinie!) trafiła we właściwe ręce. Gajos nie jest zbyt ekspresyjny, nie macha ramionami na lewo i prawo, nie wyciąga broni, nie zostawia kałuży krwi za sobą. Robi jednak coś równie skutecznego – swoim głosem oraz pewnością siebie dyktuje warunki i nokautuje rozmówcę (kapitalna scena z Magdaleną Kumorek). Partnerujący mu Kazimierz Kaczor już tak mocny w gębie nie jest, ale dostał też mniej do zagrania, co z automatu przekłada się na siłę jego (anty)bohatera.

Obraz Bugajskiego nie ma szybkiego tempa. Nie oznacza to jednak, że z ekranu wieje nudą. Twórcy bardzo szybko przechodzą do dania głównego całej historii, jakim jest wątpliwej jakości śledztwo oraz osadzenie trójki ludzi w areszcie. W tym aspekcie Układ zamknięty sprawdza się znakomicie. Atmosfera wokół wykreowanego skandalu jest gęsta, Kostrzewa taranuje oskarżonych jak czołg. Z ust bohaterów pada kilka mięsistych zdań, a rodziny wydają się w tym wszystkim zagubione. Jest nieźle, naprawdę nieźle. Nie chcę pisać „jak na polskie warunki” bo trąciłoby to zaściankiem. Po prostu film przez pierwsze 60 minut nie prezentuje żadnej skazy, nie wyciąłbym z niego ani jednej sekundy.

W drugim akcie jest, niestety, trochę gorzej, ale wciąż na akceptowalnym poziomie. Bugajski ni z tego ni z owego zaczyna korzystać ze sztandarowych elementów kina więziennego (zabawa z mydłem), kilka scen niebezpiecznie ociera się też o groteskę (postać Kamińskiego z przerażającej przeistacza się w przerażająco komiczną). Pojawiają się również kompletnie zbędne retrospekcje z życia studenckiego Kostrzewy - ich wykonanie prezentuje się mniej więcej jak Kac Wawa. Zmartwił mnie też brak jakiegokolwiek mostu między wyjściem z kicia, a zakończeniem. Fabuła idzie skrótowo przez kolejne wydarzenia, nie pozwala poznać wszystkich kulis akcji. Na szczęście sam finisz jest bardzo elegancki, tu Bugajski i ekipa wykazali się świetnym stylem.

Układ zamknięty warto obejrzeć z kilku powodów. Raz, że jest to prywatne przedsięwzięcie, pozbawione misyjnych treści. Dwa, że w umiejętny sposób krytykuje obecne mechanizmy biurokratyczne. Trzy, całość oparto na faktach (słowo klucz dla wyszukiwarki Google – KRAKMEAT) i to właśnie budzi niepokój polskiego biznesu. Cztery, postać Gajosa rządzi. No i po piąte – to dobry thriller, choć z wadami. No i zapomniałbym – Układ pomimo wplątania się w trybiki władzy stara się być maksymalnie apolityczny. Tu nikt nie rzuca tasakiem w logo wybranej partii.

OCENA 7/10

eJay
5 maja 2013 - 13:10