...Like Clockwork - Queens of the Stone Age wracają z urlopu - fsm - 4 czerwca 2013

...Like Clockwork - Queens of the Stone Age wracają z urlopu

6 lat bez 9 dni - tyle musieliśmy czekać na nowy album Queens of the Stone Age. Przez tak długi czas apetyty zwykle stają się niemożliwe do kontrolowania, a marzenie o wywalającym z butów "comebacku" przybiera ogromniaste rozmiary. Dla wielu ekip wejście do studia po latach to wielkie wyzwanie, na szczęście QOTSA to grupa tak zdolna i wyluzowana (ale tylko z wierzchu, o czym wspomnę później), że bezproblemowo dali sobie z tym radę i ...Like Clockwork to naprawdę bardzo, bardzo, ale to BARDZO przyjemna płyta. Album zadebiutował na rynku wczoraj, ale do przesłuchania w całości był dostępny odpowiednio wcześniej. Zanurzyłem się w nim i solidnie namoczyłem. Teraz zaś będę wyciekał na ekran. Uwaga.

Queensów tak naprawdę poznałem stosunkowo późno, bo tuż przed premierą Ery Vulgaris w 2007 roku. W mojej świadomości wcześniej istniały tylko single (Feel Good Hit of the Summer czy No One Knows), ale brakowało jakiegoś magnesiku, który przyciągnąłby mnie do QOTSA na dłużej. Magnesik pojawił się przy okazji Sick, sick, sick, utworu promującego przedostatnią płytkę. Chwyciło. Nadrobiłem braki, a nowy album kupiłem w dniu premiery. Sześcioletnie oczekiwanie zostało więc złagodzone, bo przez ten czas odkrywałem na nowo wszystkie stare wydawnictwa z Joshem Homme'em na wokalu. No i jeszcze w międzyczasie pojawiła się płytka Them Crooked Vultures, nie zdążyłem więc jakoś specjalnie zatęsknić. Jednak w końcu co nowy album, to nowy album. Miał pojawić się jeszcze w 2012 roku, ale różne względy (wypadek Homme'a, operacja, śmierć kliniczna [!], depresja spowodowana przykuciem do łóżka) spowodowały, że proces twórczy był dosyć bolesny, co zresztą słychać w gotowym materiale. Najważniejsze jest jednak to, że ...Like Clockwork to naprawdę bardzo zacny kawał rockowej muzyki, choć wymaga on nieco bardziej otwartej głowy, niż takie Songs for the Deaf (czyt. najlepsza płyta w dorobku zespołu).

...Like Clockwork to 10 dojrzałych, w dużej mierze spokojnych, mrocznych i melancholijnych kompozycji. Zamaszysty krok w inną stronę - ani to dalszy ciąg Ery Vulgaris, ani powrót do rockowej, psychotycznej szybkości Songs for the Deaf czy Lullabies to Paralyze. To nowe wcielenie QOTSA, które do mnie trafia i mam wielką nadzieję, że trafi też do Was, nawet jeśli dotąd nie mieliście zbyt wiele do czynienia z twórczością zespołu. Nie zdziwię się jednak, jeśli wielu stwierdzi, że to nie do końca to - lista gości wspomagających Homme'a i chłopaków na tej płycie jest niezwykle imponująca (sir Elton John, Trent Reznor, Jake Shears ze Scissor Sisters, Dave Grohl, a także byli koledzy z QOTSA: Nick Olivieri i Mark Lanegan) i dawała nadzieję na wykopaną z pustynnego jądra stonerową, agresywną petardę. Tymczasem najbardziej przypominający poprzednie dokonania (czyli jest najszybszy i "najrockowszy") grupy jest pierwszy singiel My God Is The Sun. Reszta to zupełnie inna para kaloszy.

Album otwiera się przed słuchaczem pomału, ale z odpowiednim ciężarem od pierwszych sekund - Keep Your Eyes Peeled to pokrzywiony perkusyjny metronom i grubaśne struny elektrycznej gitary przypominające ruszającą ospale, niepowstrzymaną tłokową maszynę. Później akcent skręca delikatnie w kierunku klasycznego rock'n'rolla i wpadającego w ucho I Sat By The Ocean, by szybko zwolnić do spacerowego, melancholijnego tempa kawałka numer 3, który był pierwszym napisanym przez Josha utworem po wykaraskaniu się z medyczno-depresyjnych opresji (podczas słuchania jest szansa na wzruszenie, nawet jeśli zamiast miodu na kolacje jecie pszczoły). Pierwsza prawdziwa perełka na ...LK to If I Had a Tail. Ten rytm, ta gitara, ten cudowny refren! Nóżka sama chodzi, choć jest to "chodzenie" bardziej stonowane, niż szalony taniec uprawiany w rytm np. First it Giveth. Wspomniany już pierwszy singiel doskonale spełnia rolę szybkiego, queensowego "kawałka środka", a po nim przychodzi czas na różnorodną drugą połowę płyty. Kalopsia to bardzo wdzięczne połączenie nastrojowej, usypiającej zwrotki z eksplodującym prosto w mózg refrenem (na "ficzuringu" Reznor), Fairweather Friends to sterowany przez Eltona Johna statek, na którym odbywa się wesoła potańcówka (pianinko, dużo wokali i zgrane rockowe instrumentarium), a następujący po nim utwór z Jake'iem Shearsem to najweselszy i najbardziej wyluzowany utwór na płycie (Fuck it, bon voyage! It’s smoooooth sailing from here on out.). ...Like Clockwork kończy się tak, jak się zaczęło - spokojnie. I Appear Missing to świetna kompozycja z bardzo ładnym tekstem, zaś utwór tytułowy na sam koniec to kolejny dostojny wyciskacz łez (ale bez obaw, rozkręca się).

Josh Homme, Troy Van Leeuwen, Dean Fertita, Michael Shuman i nowy bębniarz Jon Theodore (grał z Mars Volta) pokazali się z doskonałej strony. Nowa QOTSA to kompozycyjnie i tekstowo bardzo dojrzały materiał, który zyskuje z każdym kolejnym przesłuchaniem (a początkowo miałem nastawienie, że niezła to płyta, ale zdecydowanie brakuje czadu i agresji). ...Like Clockwork takie właśnie miało być i stanowi dla mnie formę kompletną i skończoną. 45 minut bardzo satysfakcjonującej podróży. Na koniec słowo muszę napisać o wizualnej reprezentacji albumu, która została wykonana przez brytyjskiego grafika skrywającego się pod pseudonimem Boneface. Zdolniacha nasmarował wszystkie obrazki do książeczki i stworzył świetny animowany filmik, w którym można usłyszeć 5 kompozycji z nowej płyty (patrzcie powyżej) - warto obejrzeć, warto posłuchać. Moja ocena: osiem i pół pustynnego skorpiona z butelką tequili w jednym, a paczką fajek w drugim szczypcu.

Na pożegnanie specjalny bonus dla wszystkich, którzy nie będą mogli pojechać na koncert Queensów na Open'erze.

fsm
4 czerwca 2013 - 13:41