Sierali science-fiction jest jak na lekarstwo i każdy przedstawiciel tego gatunku jest u mnie witany z otwartymi rękami. Ba - dość często muszę przymykać oko na różne niedoróbki związane z małym budżetem i czasami dziurawą fabułą. Aż tu nagle pojawił się znikąd "Orphan Black", który spowodował, że poprzeczka dla innych seriali SF zawieszona została bardzo mocno.
Szybkie wprowadzenie fabularne - dość ładna dziewczyna w klimacie punkowym o imieniu Sarah, jest świadkiem samobójstwa kobiety wyglądającej... dokładnie tak samo jak ona. Zbyt wiele się nie zastanawiając, zabiera torebkę martwej tajemniczej bliźniaczki i postanawia przejąć na chwilę jej tożsamość, by zwyczajnie zdobyć pieniądze denatki. Okazuje się, że to nie będzie takie proste, gdyż samobójczyni-bliźniaczka pracuje w policji i była jednym z... klonów.
Dobra - po takim wstępnie wiadomo, że będziemy mieli spiski, intrygi, tajne eksperymenty, tajemnicze korporacje i całą resztę, ale w tym przypadku - wszystko jest świetnie rozwiązane i mimo pewnych schematów - paradoksalnie nieszablonowe. Dla lepszego wprowadzenia i klimatu sprawdźcie zwiastun:
Główną rolę gra kanadyjska aktorka Tatiana Maslany, której wróżę ciekawą przyszłość. Dlaczego? Bo nie lada sztuką jest odgrywać kilka totalnie różnych postaci, które są klonami, ale charakteryzują się odmiennym ubiorem, sposobem mówienia, zachowaniem, gestami... mimo że z twarzy wyglądają tak samo. Gwarantuje, że nie znudzi się Wam oglądanie ciągle tej samej gęby ;-)
A oprócz niej, przez ekran przewija się cała masa wyrazistych bohaterów drugoplanowych: policyjny partner samobójczyni, brat-gej głównej bohaterki, tajemniczy monitorzy, naukowcy związani z ruchem Neolucjonizm... Serio – scenarzyści mieli naprawdę dobrą rękę do stworzenia wyrazistych i zapadających w pamięci postaci.
Bardzo mi odpowiada, że akcja rozgrywa się tu i teraz. Sama twórczyni serialu określiła produkcję jako "near-fi". I w sumie w dobie dzisiejszego rozwoju można zaryzykować, że to dobre określenie. Trochę brakowało mi tutaj większego nacisku na internet i nowinki technologiczne, ale znalazłem w sieci, że pomysł na serial powstał ponad 10 lat temu. Z początku miał być filmem pełnometrażowym, jednak całość mocno się rozrosła i zdecydowano się na serial.
Uwielbiam czuć w serialach klimat wielkiego miasta - w "Orphan Black" jest to wyczuwalne, przez co nie odnosi się wrażenia teatralności i mniejszych środków wykorzystanych niż w filmie pełnometrażowym. Dopasowana ścieżka dźwiękowa dodatkowo buduje nowoczesną atmosferę. Jako ciekawostkę dla fanów elektronicznej muzyki, intro poniżej stworzył Amon Tobin (zarówno wizualnie jak i muzycznie):
Właśnie zakończył się 1. sezon składający się z 10 odcinków i jestem pełen podziwu, jak niekonwencjonalnie można było całość rozegrać. Czuć tutaj ducha brytyjskich seriali, ale nie dziwi to, gdyż za realizację odpowiada BBC America. Zdecydowanie polecam – nie tylko fanom sci-fi.
Podobają Ci się moje wpisy? Zachęcam do zaglądania na stronę, którą prowadzę: