Iluzja - zostałem oszukany i jest mi z tym dobrze - eJay - 3 lipca 2013

Iluzja - zostałem oszukany i jest mi z tym dobrze

Twórcy Iluzji podeszli do realizacji filmu z misją stworzenia wakacyjnego blockbustera okraszonego sporą dawką magii. Jest więc szybko, dynamicznie, aktorów da się polubić, ale jak to zwykle z magią bywa – nie wszystko wydaje się tym, czym jest. Obraz potrafi co najmniej kilkukrotnie zagrać widzowi na nosie, tak jak iluzjoniści lubują się w kantowaniu publiczności.

O poziomie Prestiżu nie ma raczej mowy. Louis Letterier nie zamierza brnąć w psychologiczne meandry oraz hardkor jak Christopher Nolan. W zamian oferuje klasową rozrywkę, którą ogląda się zaskakująco przyjemnie. Mam również wrażenie, iż jakiekolwiek próby pogłębienia pomysłu heist-magic-movie spełzłyby na niczym.

Iluzja jest tym, czym blockbuster powinien być – relaksuje mózg po ciężkim dniu pracy (checked), angażuje intrygą (checked), rozbawia tekstami oraz chemią między bohaterami (checked). Jest też ciekawa myśl przewodnia, którą przemyca sam Morgan Freeman w poniższym zwiastunie:

Sprawdza się ona znakomicie, bo to wypisz-wymaluj skrócony opis fabuły. Nie zdradzę wam twistów, bo zepsułbym zabawę, ale wiedzcie jedno – nie przywiązujcie wielkiej wagi do niektórych wydarzeń, bo reżyser sprowadzi Was w finałowym akcie na ziemię. Jakkolwiek zły, niedorzeczny, absurdalny jest to zwrot akcji, człowiek wychodzi z kina z bananem na twarzy będąc świadomym, iż brał udział w sprawnie zrealizowanym triku. Tym bardziej, że w międzyczasie obejrzał kilka świetnie zrealizowanych pokazów. Co znaczy dobry montaż, przekonacie się w trakcie podziwiania występów.

Z naszej ekipy iluzjonistów-kradziejów prym wiodą przede wszystkim Jesse Eisenberg oraz Woody Harrelson. Ten pierwszy ma fajny „flow” sceniczny, umie zagadać oponenta na śmierć sypiąc cały czas one-linerami. Harrelson z kolei to cwaniak-mentalista, mocno wpływający na ludzką psychikę mistrz hipnozy. Obaj, pomimo niewielu wspólnych dialogów, dźwigają na barkach resztę członków drużyny, którym brakuje energii. Po stronie psów gończych mamy świetnego jak zwykle Marka Ruffalo (uwielbiam gościa od czasów Zakładnika) oraz Melanie Laurent. Między nimi kipi chemią i licznymi niedopowiedzeniami. Szkoda, że ich wątek kończy się tak...banalnie?

Iluzja spełnia pokładane w niej nadzieje. Nie jest to ani magiczny film, ani wielkie arcydzieło, natomiast sporego ładunku rozrywki nie można jej odmówić. Leterrierowi po serii wpadek udało się zrobić bardzo odprężający obraz, który nie irytuje specjalną powagą, ani sileniem się na coś wielce ambitnego. Pomimo schrzanionej końcówki polecam gorąco.

Ocena 6.5/10

eJay
3 lipca 2013 - 23:28