Tym razem, po małej przerwie, w cyklu "W co grywają Androidy" postanowiłem wziąć na tapet któryś z "większych" tytułów. Final Fantasy III na pewno nie jest najlepszą częścią serii, ale nie zmienia to faktu, że pozostaje ciekawym ogniwem w jej rozwoju, stanowiąc pomost między, nie budzącymi już raczej większych emocji, FFI i FFII a kultowym Final Fantasy IV.
Final Fantasy III zostało wydane już ponad dwadzieścia lat temu, ale na oficjalną premierę poza granicami Japonii gracze musieli czekać aż do 2006 roku, kiedy to remake ukazał się na konsolę NDS. Przyznaję, że nigdy nie grałem w FFIII na żadnej konsoli, a zakup wersji na Androida (premiera w marcu 2012) był moim pierwszym spotkaniem z tą odsłoną serii.
Przede wszystkim, absolutnie zachwyca jakość remake’u. Wielu osobom może nie przypaść do gustu zastąpienie oryginalnej grafiki trójwymiarowymi modelami, ale osobiście sądzę, że jest to jeden z nielicznych przypadków, kiedy gra rzeczywiście na tym zyskała. Grafika jest po prostu ładna: wyraźna, kolorowa i dodaje sporo uroku. Atrakcyjnie prezentują się nie tylko modele przeciwników, ale także wygląd głównych bohaterów, który zmienia się w zależności od wybranej dla nich klasy. Mimo przejścia w 3D i sporych ograniczeń nakładanych przez sprzęt (pierwotna wersja na DSa), udało się uzyskać efekt przyjemny dla oka i nie rażący graficznymi niedoróbkami.
Seria Final Fantasy zawsze była dla mnie gwarancją interesujących, mocno zarysowanych charakterów oraz długiej i wciągającej fabuły, która, nawet jeżeli bywała oklepana, zazwyczaj trzymała w napięciu od początku do końca. Cóż… W Final Fantasy III nic z tego nie znajdziemy. Bohaterowie mają imiona i to stanowi chyba największy krok w ich charakteryzacji, bo same historie poszczególnych osób zdecydowanie nie należą do najbardziej porywających.
Fabuła jest i w zasadzie niewiele więcej można powiedzieć. Bohaterowie spotykają gadający kryształ, który nakazuje im wyruszyć w podróż i przywrócić równowagę we wszechświecie. Oczywiście, jak na serię przystało, spotykamy na swojej drodze przynajmniej kilka interesujących postaci i bierzemy udział w całkiem oryginalnych questach, ale to wszystko stanowi jedynie jakby przedsmak następnych części. Nie ma co ukrywać, że raczej nikt nie przywiąże się zbytnio do głównych bohaterów, bo już nawet Vaan z FFXII był znacznie bardziej wyrazisty i pozwalał czuć do siebie większą sympatię.
Pod względem samego gameplayu, absolutnie nie ma się do czego przyczepić. Jeżeli tylko ktoś wie, jak działają jRPG, dostanie dokładnie to, czego szuka. Jeżeli ktoś nie wie, są raczej lepsze tytuły do rozpoczęcia przygody z gatunkiem. Nieustannie wędrujemy od miasta do miasta, rozwiązując dawane nam zadania i tocząc tysiące pojedynków. Sporym plusem było dla mnie, że gra potrafi zapewnić wyzwanie, zamiast zmuszać do przechodzenia przez kolejne walki, o stopniu trudności niewiele przekraczającym oglądanie cutscenki. Tutaj naprawdę można przez nieostrożność stracić całą drużynę. Szkoda tylko, że w większości przypadków wynika to z faktu, że powinniśmy poświęcić nieco czasu na podgrindowanie naszych bohaterów, a nie z konieczności zastosowania wymyślnej taktyki w samej walce.
Gra w pełni wykorzystuje zalety urządzeń z Androidem. Opcja szybkiego zapisu pozwala nam przerwać zabawę w dowolnym momencie, jeżeli akurat nie toczymy walki i natychmiast wrócić do zabawy przy ponownym uruchomieniu. Nie musimy zakańczać eksploracji jaskini i biec do miejskiej tawerny za każdym razem, gdy chcemy zrobić sobie przerwę w rozgrywce. Bardzo wygodne jest również sterowanie, mówiąc obrazowo: wystarczy nacisnąć ekran w dowolnym miejscu, by stworzyć coś na wzór wirtualnej gałki analogowej, odpowiadającej za ruch postaci. W trakcie walki możemy zarówno posługiwać się tradycyjnym menu, jak i klikać bezpośrednio na potwory, więc każdy może wybrać wygodniejszą opcję.
Jedna uwaga: nie wystraszcie się napisów, które wyskakują po około godzinie gry. To nie jest zakończenie, w tym miejscu dopiero zaczyna się prawdziwa podróż, która starczy przynajmniej na kolejne kilkadziesiąt godzin.
Uważam, że FFIII na Androida jest grą jak najbardziej wartą polecenie, trzeba jednak mieć na uwadze, że gramy właśnie w coś, co stanowi dopiero zapowiedź najlepszych odsłon serii. Nie można też zapomnieć o najpoważniejszych minusie: w Google Play FFIII kosztuje aktualnie prawie 56 zł, co jest o tyle zadziwiające, że za 52 zł możemy już kupić bardziej rozbudowaną czwartą część serii.