'Riddick' kopie tyłek! Pięć powodów dla których warto się ruszyć do kina - Jędrzej Bukowski - 7 września 2013

"Riddick" kopie tyłek! Pięć powodów dla których warto się ruszyć do kina

"Riddick" już grasuje w kinach. Jestem fanem dwóch poprzednich części, mimo że nigdy nie aspirowały do bycia czymś wielkim. Po prostu podpasowała mi taka konwencja, a filmów typu survival horror bądź space opera jest jak na lekarstwo.

 

Miałem okazję zobaczyć już film i napisać bardziej oficjalną recenzję TUTAJ. Z wami zaś chciałbym się podzielić swoją opinią bardziej na luzie. Dlaczego warto ruszyć cztery litera do kina na "Riddicka"? Przed Wami pięć powodów.

 

 

Postać Riddicka

Wiecie - to taki nieco oldschoolowy bohater. Kojarzy się bardzo mocno z tymi bad assami z filmów akcji z lat '80. Teraz w kinie hollywoodzkim praktycznie nie uświadczymy już takich postaci. To jest po prostu twardziel, który ma być na maksa przerysowany i emanować swoim odjechaniem. Ja to kupuję!


 

Ekipa twardzieli

Motyw z ekipą, której członkowie po kolei giną, przemielony został na setki sposobów. Ale piwo temu, kogo nie bawi obstawianie, kto tym razem zginie i w jaki sposób. W "Riddicku" nie dość, że są fajne postacie, to każda z nich jest charakterystyczna, ma swoje pięć minut i znakomicie zazębia się z całą fabułą. Niby schemat goni schemat, ale zabawa jest przy tym przednia.


 

Starbuck

Fani science-fiction z pewnością oglądali serial "Battlestar Galactica". Pewnie wielu geeków wzdychało do postaci Starbuck granej przez Katee Sackhoff. Powiem Wam tak - w "Riddicku" gra dokładnie tą samą rolę - jest ostra, dominująca i bardzo, ale to bardzo SEXY! I jest coś jeszcze... Ale to już zobaczycie w kinie ;-)


 

Krew, flaki i rock'n'roll

Tutaj nie ma cackania się z pg-13. Jest kategoria R pełną gębą. Dominuje brud, syf, krew, flaki, dużo obrzydliwości i wnętrzności kosmicznych bestii... Jakkolwiek absurdalnie to brzmi, to ogląda się to wszystko z uśmiechem na twarzy. Najemnicy rzucają "fuckami" gdzie tylko się da. W cenzurę za to bawi się polski dystrybutor - w szczególności rozbawiło mnie przetłumaczenie kwestii mówionej przez Starbuck "What the fuck?" na "Co jest grane?".


 

Klimat!

Budżet "Riddicka" to zaledwie 40 mln dolarów. Sam Vin Diesel musiał zastawić dom, by film w ogóle doczekał się realizacji. Ale dzięki temu, nie mamy tutaj przerostu formy nad treścią. Efekty są wyważone i nie dominują. Filtrowanie na mocne i ciepłe kolory to znakomity i zarazem prosty zabieg by pokazać "inność" obcej planety. Wtedy, kiedy najwięcej się dzieje, jest oczywiście ciemno i leje jak z cebra, przez co słabo cokolwiek widać. A to o dziwo nadaje znakomity klimat. Gdyby więcej twórców korzystało z tak prostych zabiegów, zamiast pokazywać wszystko tak dosłownie...



***


Nie będę oszukiwał - ja w kinie bawiłem się świetnie i jeśli lubicie podobne klimaty - warto pójść do kina. Bo to po prostu dobra jatka w konwencji sci-fi :-)



Podobają Ci się moje wpisy? Zachęcam do zaglądania na stronę, którą prowadzę:


Jędrzej Bukowski
7 września 2013 - 12:15