Książki które polecam: Przygody Bąbla i Syfona - Strider - 18 września 2013

Książki, które polecam: Przygody Bąbla i Syfona

Edmunda Niziurskiego nie trzeba chyba nikomu przedstawiać. Na książkach przygodowych jego autorstwa wychowały się już dwa pokolenia Polaków, a ja całym sercem wierzę w to, że uda się również trzeciemu, bo wiele z nich, to powieści po prostu ponadczasowe. Nawet jeśli ktoś nie kojarzy nazwiska samego autora, to takie tytuły jak "Niewiarygodne przygody Marka Piegusa", czy "Sposób na Alcybiadesa" nie powinny być mu zupełnie obce – Telewizja Polska do dziś powtarza seriale i filmy oparte na książkach Niziurskiego. Wielka szkoda, że nigdy nie przeniesiono na ekrany telewizorów cyklu o przygodach opisywanych tu Bąbla i Syfona. Trzy krótkie historie o nastoletnich detektywach, toczących nierówny bój ze szkolnymi terrorystami i gangsterem Palemonem, okradającym sklepy na warszawskim Mokotowie, sprawdziłyby się idealnie w formie kilku-odcinkowego serialu przygodowo-detektywistycznego.

Głównym bohaterem cyklu i narratorem (z krótką przerwą w drugim tomie) jest Archibald Ciuruś - tytułowy "Bąbel" - chłopak któremu od dawna nic w życiu nie wychodzi. Jak sam stwierdza: "Było to w czasie, gdy nic mi się nie wiodło, los płatał mi permanentnie niesmaczne kawały, a złośliwość martwych przedmiotów przechodziła wszelkie granice. Co dzień boksowałem się beznadziejnie z rzeczywistością i przegrywałem już w pierwszej rundzie, bo grała ze mną nie fair. Zadawała mi ciosy poniżej pasa, a nie było sędziego, który mógłby odesłać ją do narożnika". Najgorzej wiedzie się Bąblowi w szkole, w której przylgnęła do niego łatka Jonasza, z którym lepiej się nie kumplować, bo sprowadza na wszystkich wokół pecha.

Pechowe życie Arka zmienia się w dniu, w którym staje się on mimowolnym uczestnikiem sklepowej kradzieży. Oskarżony przez pracowników o pomoc w skoku, oczami wyobraźni widzi już swój wylot ze szkoły i problemy z policją. Ratunek przychodzi z niespodziewanej strony: okazuje się, że w sklepie był jeszcze jeden chłopak – Dzidek Pokiełbas, vel Syfon - który starał się złapać złodzieja na gorącym uczynku. Pomimo pewnych obiektywnych trudności (kto uwierzy trzynastoletniemu detektywowi?), udaje mu się wybronić nieszczęsnego Bąbla swoim kosztem. Chłopcy szybko dogadują się i postanawiają odegrać na kłopotliwym złodzieju, czego głównym narzędziem staje się powołane na prędce biuro detektywistyczne PIPIUS – Prywatny Instytut Pomocy i Usług Społecznych.

Jednak zanim Bąbel i Syfon wpadną na trop gangu Palemona minie wiele miesięcy. Młodzi detektywi bardzo szybko przekonują się, jak ciężkim kawałkiem chleba jest rozwiązywanie zagadek kryminalnych – popełniają elementarne błędy, podkładają się i zawalają kolejne sprawy, uparcie jednak prąc do przodu i ucząc się na swoich porażkach. W efekcie pod koniec roku szkolnego udaje im się rozwikłać sprawę "agencji ochroniarskiej" zajmującej się wyłudzaniem haraczu od uczniów okolicznych szkół, czego nie może przemilczeć nawet sama Magnificencja – wszechwładna dyrektor szkoły do której uczęszczają Ciuruś i Pokiełbas, zagorzały wróg wszelkich "agentur".

Drugi tom przygód Bąbla i Syfona toczy się w czasie wakacji. Bąbel, który cudem przeżył próbę samodzielnego rozwikłania sprawy kradzionego sprzętu komputerowego, przyjeżdża z kilkudniowym opóźnieniem na kolonię. Tu wszyscy już znają jego historię – nieco podkolorowaną przez prasę, trochę przeinaczoną i generalnie robiącą z niego zwykłą hienę cmentarną – niemniej bardzo popularną. Syfon postanawia po raz kolejny przyjść z pomocą przyjacielowi i "naprostować mu garb", przy okazji starając się rozwikłać sprawę tajemniczego "Diabełka Kolonijnego", szantażującego kolejne osoby. "Bąbel i Syfon na tropie" to raczej łącznik pomiędzy pierwszą, a trzecią częścią, dokończenie niezamkniętego wcześniej wątku szkolnego terrorysty, który nie ma wiele wspólnego z właściwą historią detektywistycznego pojedynku pomiędzy PIPIUS-em a gangiem Palemona, który swoją kulminację ma...

...w "Największej przygodzie Bąbla i Syfona". Po powrocie do Warszawy detektywi orientują się, że rozpracowywany przez nich gang rozkręcił się na dobre. Skromne do tej pory akcje Palemona stają się coraz bardziej zuchwałe, a jego kolejne skoki to kwintesencja aktorstwa. Ponadto Palemon wchodzi na teren szkoły – niewinny sklepowy złodziejaszek wypływa na szerokie wody narkotykowego interesu – bezczelnie drwiąc sobie z detektywów, na co nie może pozwolić sobie żadna szanująca się agencja.

Co takiego jest w opowieściach o Bąblu i Syfonie, że z równą przyjemnością czyta się je zarówno w wieku 10, 20, czy 30 lat? Przede wszystkim humor. Niziurski używa lekkiego języka, zabawnych porównań i metafor (co widać zresztą w cytowanym wyżej wstępie). Nie zostawia również suchej nitki na nauczycielach – pomimo pewnego przerysowania wszystkich "gogów", w szkołach z łatwością można odnaleźć ich odpowiedników. To zaprawieni w wieloletnich bojach ludzie, "którzy nie dziwią się już żadnej akcji szkolnego luda", za wyjątkiem jednej Magnificencji, "która z racji swojego stanowiska musi się dziwić wszystkiemu, być ponad wszystkimi i patrzeć na wszystko z góry – a jak wiadomo z góry widać więcej i dalej, ale bez drobnych szczegółów". Niewielki wzrostem chemik i fizyk – pan Witwicki – to duchem wielki miłośnik sportu, z lubością przekładający bokserskie zasady uczciwej walki "na ten ring zwany szkołą". Pani Olkuszowa to miła, ale zagubiona kobieta, nie przepuszczająca żadnej okazji do załamania nerwowego i upartego powtarzania "na co mi to było? Na co mi to wszystko było?!", a szkolna sekretarka to prawdziwa harpia w ludzkiej skórze, której boją się chyba nie tylko uczniowie. Brzmi znajomo? :)

Cykl jest ponadto bardzo dobrym zbiorem opowieści detektywistycznych. Jasne, Niziurski pisał swoje książki dla młodzieży, trudno więc szukać tu spraw na miarę "Psa Baserkville'ów", czyta się je jednak w każdym wieku z tą samą przyjemnością, a domyślenie się kim jest np. szkolny dealer, wcale nie jest łatwą sprawą. "Przygody Bąbla i Syfona", "Bąbel i Syfon na tropie" oraz "Największa przygoda Bąbla i Syfona" to zbiór książek, które z czystym sumieniem mogę polecić osobie w każdym wieku. Tylko może nie czytajcie ich w komunikacji miejskiej, ludzie potrafią naprawdę dziwnie zareagować na widok dorosłego z książką dla dzieci. :)

Strider
18 września 2013 - 17:34