Hollywood coraz chętniej bierze się za ekranizowanie gier komputerowych. Przeniesienie dzieł wirtualnej rozrywki może jednak sprawić wiele problemów. Oto kilka przykładów gier, na których filmowe adaptacje czekamy już wiele lat.
Mass Effect
Seria Mass Effect aż prosi się o swój własny film. Co prawda mamy tutaj do czynienia z kuriozalną sytuacją: gra czerpała wiadrami z takich produkcji filmowych jak Star Wars, Star Trek czy Battlestar Galactica. Mimo to, wielu fanów tego kosmicznego erpega od studia BioWare bardzo chętnie zobaczyłoby przygody Komandora Sheparda na wielkim ekranie. Pierwsze informacje o tym, że coś takiego powstaje wyciekły kilka lat temu, kiedy firma Legendary Pictures ("Mroczny Rycerz powstaje") wykupiła prawa do ekranizacji. Następnie dowiedzieliśmy się, że za scenariusz odpowiedzialny jest Morgan Davis Foehl i tyle. Od roku w tej sprawie panuje kompletna cisza. Oczywiście brak nowych informacji nie oznacza jeszcze niczego złego, miejmy nadzieję, że wkrótce producenci wyjawią jakieś nowe szczegóły.
Kane & Lynch
"Kane & Lynch" to kolejna wielka niewiadoma. Początkowo film pojawić miał się w kinach już w 2011 (!) roku, scenariusz napisać Kyle Ward a całość wyreżyserować Simon Crane. Co więcej, poznaliśmy już aktorów, którzy mieli wcielić się w główne role, a byli to Bruce Willis i Jamie Foxx. Oczywiście nie obyło się bez kontrowersji w tej sprawie - Lynch, którego miał zagrać Foxx nie był czarnoskóry, jednak po jakimś czasie fani pogodzili się z tą decyzją. Niestety, produkcja w pewnym momencie straciła reżysera, którego zastąpiono najpierw Waynem Kramerem a następnie F. Grayem. Od tamtego czasu (2010 rok) projekt się zatrzymał, a całkowite zawieszenie potwierdzono jeszcze w tym roku. Szkoda, bo "Kane & Lynch" to jedna z najciekawszych gier akcji w jaką miałem okazję zagrać, a za sprawą świetnych głównych bohaterów mogłoby to być genialne widowisko filmowe.
BioShock
Pod znakiem zapytania stoi również żywot filmu BioShock. Historia ekranizacji świetnej gry studia Irrational Games swoje początki ma jeszcze w 2007 roku. Zaraz po premierze produkcji Hollywood zamarzyło się przeniesienie jej na wielki ekran. To właśnie Gore Verbinski, człowiek odpowiedzialny za sukces "Piratów z Karaibów", został zatrudniony jako dyrektor, który miał zresztą porzucić dla Rapture czwartą odsłonę cyklu filmu o piratach. Nie obyło się również bez kontrowersji w tym temacie, przez naciski wytwórni Verbinski musiał trochę złagodzić historię o podwodnym mieście, by na film mogli wybrać się również młodsi widzowie. Krążyły również pogłoski, że główną rolę w filmie miał zagrać Wentworth Miller ("Skazany na śmierć"). Niestety, lub na szczęście, twórca przygód Jacka Sparrowa ostatecznie wycofał się z projektu, a na stołku reżysera zasiadł Juan Carlos Fresnadillo (odpowiedzialny m.in za "28 tygodni później"). Mimo wszystko projekt został wstrzymany, ponieważ koszty produkcji okazały się zbyt wysokie. Taką informację podało studio Universal jeszcze w 2009 roku. W maju zeszłego roku Ken Levine, autor gry, zapewniał, że prace nad filmem ciągle trwają. Jest jeszcze nadzieja...
Uncharted
Historia ekranizacji Uncharted również jest długa i zawiła, a swoje początki ma jeszcze w 2010 roku. To wtedy dowiedzieliśmy się, że przygody Nathana Drake'a wyreżyserować ma David O. Russell ("Fighter", "Złoto Pustyni"). Początkowo wszyscy byli zadowoleni z takiej decyzji, jednak nie trwało to zbyt długo. Kiedy reżyser zaczął publicznie przedstawiać swoje pomysły na film, fani gotowi byli chwycić za widły i pochodnie i ruszyć na Hollywood. Russell bowiem chciał stworzyć wielkie kino familijne daleko odbiegające od pierwowzoru. Produkcja miałaby opowiadać historię rodziny Drake’ów - poszukiwaczy skarbów. W roli głównej wystąpić miał Mark Wahlberg, a obok niego mieli wystąpić Robert De Niro i Joe Pesci. Twórca "Fightera" postanowił jednak zrezygnować z projektu a jego miejsce zajął Neil Burger ("Iluzjonista"), który również po jakimś czasie odszedł. Nowy scenariusz mają napisać Marianne i Cormac Wibberley, odpowiedzialni za fabułę "Skarbu Narodów". Co więcej, nowej wersji podobno jest bliżej gry, a koncepcja Russella została całkowicie porzucona. Ostatnio mówiło się również, że główna rola zaproponowana została Nathanowi Fillionowi ("Castle"), a kto jak to, ale on chyba najbardziej do niej pasuje. Film prędzej czy później w kinach zobaczymy, w końcu produkcje a'la Indiana Jones przyciągają zawsze wielu widzów. Oby było to jednak prędzej niż później...
Gears of War
Aż dziw bierze, że nawet taka produkcja jak Gears of War może sprawić tyle problemów przy przenosinach na wielki ekran. Ta seria również może wypaść rewelacyjnie jako kino akcji. Dlaczego ten proces trwa tak długo? Wszystko przez problemy pomiędzy reżyserem a producentami. Za kamerą swojego czasu stanąć miał Len Wiseman, który na swoim koncie ma już Szklaną Pułapkę 4, a budżet filmu miał wynieść aż 150 milionów dolarów. Z biegiem czasu zdecydowano się na obniżenie funduszów o 50 milionów a producenci zaczęli coraz bardziej ingerować w pracę Wisemana. Nie wyrazili oni zgodę na to, by widowisko było przeznaczone jedynie dla pełnoletnich widzów, przez co reżyser musiałby trochę ugrzecznić film. "Grzeczne" Gears of War? Wyobrażacie to sobie? No właśnie, reżyser też nie, przez co zrezygnował ze swojego udziału przy projekcie, po czym całkowicie go zawieszono. Pod koniec kwietnia tego roku Scott Stuber (producent "Teda" i "Battleship: Bitwa o Ziemię") postanowił uratować film. Aktualnie razem ze studiem Epic Games pracuje nad stroną fabularną produkcji, po czym zaczną się poszukiwania kolejnego reżysera i scenarzysty. Oby tym razem się powiodło.
Na którą z powyższych produkcji najchętniej byście poszli do kina?