Recenzja gry Plants vs. Zombies 2 - walka z zombie w cieniu mikropłatności - UV - 6 listopada 2013

Recenzja gry Plants vs. Zombies 2 - walka z zombie w cieniu mikropłatności

UV ocenia: Plants vs. Zombies 2: It's About Time
80

Plants vs. Zombies to bez dwóch zdań najlepsza gra w ofercie amerykańskiej firmy PopCap Games, znanej z licznych produkcji dedykowanych tzw. casualom. Proste i przejrzyste zasady, przyjemna oprawa graficzna oraz humorystyczne podejście do tematu walki z zombie, sprawiły, że po dziś dzień jest to mój absolutny numer jeden w kategorii produktów zaliczanych do kategorii tower defense. Atak powłóczącej nogami hordy odparłem na kilku różnych platformach sprzętowych ze stuprocentową skutecznością, za każdym razem bawiąc się niemal tak samo dobrze. Nie powinno zatem nikogo dziwić, że w stosunku do drugiej odsłony cyklu oczekiwania miałem ogromne i nie mogłem się wręcz doczekać, by znów poprowadzić ukochane roślinki do boju.

Mój entuzjazm zmalał dopiero, gdy okazało się, że twórcy gry postanowili z nią ostro poeksperymentować. Niespecjalnie ciepło przyjąłem zarówno wątek podróży w czasie, jak i zmianę modelu finansowania na szalenie popularny dziś free-to-play, który co prawda pozwala bawić się podstawową wersją „dwójki” zupełnie za darmo, ale też mocno kłuje w oczy mikropłatnościami. Dziś mogę powiedzieć, że w starciu z moim wygórowanymi oczekiwaniami Plants vs. Zombies 2 wyszło ostatecznie obronną ręką, ale zgodnie z przypuszczeniami, nie wszystkie pomysły autorów przypadły mi do gustu.

Zacznę od obalenia podstawowego mitu. W Plants vs. Zombies 2 można z powodzeniem bawić się bez wydawania realnej gotówki. To prawda, że gra jest bardzo nachalna w forsowaniu mikropłatności (a ceny są zabójcze, o czym więcej poniżej), ale nawet średnio uzdolnieni miłośnicy gatunku nie muszą tu płacić za nic, by zakończyć sukcesem kampanię. Trzeba mieć dwie lewe ręce, by zaciąć się tak, by nie móc ukończyć przygody, przynajmniej w wariancie podstawowym. 

Zmagania zostały podzielone na trzy odrębne akty, a w każdym z nich czekają na nas zupełnie odmienne wyzwania. Nie dość, że trzeba uporać się z hordą zróżnicowanych zombiaków, to na dodatek problem stanowią same plansze, które w różny sposób próbują utrudnić nam życie. W starożytnym Egipcie pojawiają się kłopotliwe do zniszczenia groby, na pokład pirackiej łajby wskakują truposze, a na dzikim zachodzie fragmenty torów blokują możliwość posadzenia roślinek w najbardziej wysuniętej na lewo, najbezpieczniejszej strefie. Oczywiście swoje dokładają też przeciwnicy. Mamy tu faraonów kradnących słoneczka, piratów toczących beczki wypchane karłowatymi zdechlakami, czy górników wystrzeliwujących się na drugą stronę planszy za pomocą dynamitu. Grę można ukończyć wykorzystując wypracowany już na początku schemat, ale i tak każda z potyczek wymusza na nas stosowanie nieco odmiennych taktyk, w zależności od tego, z jakimi wrogami mamy do czynienia i gdzie walczymy.

Przyk%u0142ad%20dodatkowego%20wyzwania.%20S%u0142oneczniki%20na%20oznaczonych%20polach%20nie%20mog%u0105%20zosta%u0107%20zjedzone.
Przykład dodatkowego wyzwania. Słoneczniki na oznaczonych polach nie mogą zostać zjedzone.

Podstawowych etapów w każdym akcie jest dziesięć. Tak jak w pierwowzorze, zarówno piąty level, jak i ten ostatni, to bitwy specjalne, gdzie musimy uporać się z hordą w bardziej wymyślny sposób, np. sadząc rośliny podsuwane taśmociągiem. Oprócz tego Plants vs. Zombies 2 umożliwia trzykrotne rozegranie ukończonych wcześniej plansz, by zdobyć gwiazdki niezbędne do otwarcia portalu prowadzącego do kolejnej sekcji. Wymagania stawiane w tych wyzwaniach są różne, ale sprowadzają się do kilku podstawowych zasad, np. gracz nie może sadzić roślin w wyznaczonym miejscu lub musi zabić określoną liczbę zombiaków w mocno ograniczonym czasie. Niektóre cele mogą wydawać się mordercze w realizacji, ale wprawny zabójca nieumarłych łamag szybko wypracuje metody, pozwalające zakończyć sukcesem każde zadanie. Wbrew pozorom nie jest to trudne.

Znane doskonale rośliny uzupełniło kilka nowych wynalazków, wśród których prym wiedzie kapusta pekińska, stanowiąca uniwersalną broń przeciwko zdechlakom niemal w każdych warunkach. W połączeniu z chroniącym do niej dostępu orzechem roślinka jest w stanie samodzielnie unicestwić nawet kilku zombiaków podążających tym samym torem, niezależnie od stopnia ich wytrzymałości. Cała moja taktyka sprowadzała się w zasadzie do sadzenia zwartej kolumny kapust, która w 90% przypadków ustawiała po kątach wszystkich oponentów. Pozostałe 10% to drobne modyfikacje tego schematu, wynikające z odmiennego podejścia do konkretnych plansz lub agresorów.

Piraci%20ostatnio%20w%20modzie.
Piraci ostatnio w modzie.

O ile podstawowej formule nie mam absolutnie nic do zarzucenia (prawdę mówiąc, gra się w to lepiej niż w „jedynkę”), tak niewiele dobrego mogę powiedzieć o pozostałych pomysłach PopCapu. Część dodatkowych roślinek i wyzwań kryje się za wrotami, które otwieramy za pomocą specjalnych kluczy (w każdej krainie innych). Niestety, klucze wypadają tak rzadko, że próba dotarcia do zamkniętych etapów tradycyjną metodą staje się marzeniem ściętej głowy. Za dostęp można oczywiście zapłacić gotówką, ale koszt pozbycia się jednej takiej bramy wynosi ponad 8 złotych, a w sumie jest ich… dwanaście. Dzięki, za drogo.

Autorzy próbują też wyciągnąć pieniążki w inny sposób – serwując roślinki, których w żaden inny sposób nie da się odblokować (jest ich sześć, w sumie trzeba wyłożyć na nie ponad 80 złotych!) oraz sprzedając wirtualną walutę, służącą do zakupu trzech rodzajów supermocy, eliminujących w ekspresowym tempie zombiaków. Rozbawiła mnie zwłaszcza ta ostatnia oferta – najlepszy zdaniem gry deal to kupno 450 tysięcy monet za 414 złotych. Jestem ciekaw ile osób skorzystało z tej promocji, bo wydatek to niesłychany, zwłaszcza, że bonusy można z powodzeniem zignorować i masterować Plants vs. Zombies 2 w tradycyjny sposób. W ciągu kilkunastu godzin tylko raz skorzystałem z ułatwienia i to tylko dlatego, że podjąłem złe decyzje na starcie. Na szczęście nie musiałem za nie płacić, bo udało mi się je wylosować w etapie bonusowym.

Dziki%20Zach%F3d.
Dziki Zachód.

Grze daleko do znienawidzonej przez graczy formuły pay-to-win, ale źle się stało, że niektórych rzeczy nie da się odblokować inaczej, niż za gotówkę. Mam tu na myśli głównie znane z pierwowzoru roślinki, bo klucze przy odpowiednim uporze można mimo wszystko zdobyć, choć trwa to niemiłosiernie długo. Nie odczułem co prawda konieczności korzystania z dodatkowych okazów antyzombiakowej flory, ale sama świadomość, że były one poza moim zasięgiem, działała mi na nerwy. Autorzy ewidentnie przesadzili z ceną, w innym wypadku może bym się na nie skusił. Drażni też fakt, że gra oferuje znacznie mniej w kontekście zawartości, niż pierwowzór. Kampania i dodatkowe wyzwania są świetne, ale brakuje długofalowych celów, jak np. sadzenie drzewa w poprzedniku czy opiekowanie się ogródkiem. Po przebrnięciu przez ostatnią krainę motywacja do prowadzenia kolejnych bitew wyraźnie spada, a w „jedynce” kampania była tak naprawdę tylko wstępem do pozostałych atrakcji, długim jak diabli, ale jednak.

Reasumując, mamy tu do czynienia ze świetną grą, jednak nie tak wspaniałą, jak pamiętny pierwowzór. Kilkanaście godzin rozgrywki za darmo nie przekonuje mnie, by Plants vs. Zombies 2 stawiać wyżej od „jedynki”. Czekam na ostatnią, na razie zablokowaną krainę oraz na wersję na inne platformy, zwłaszcza Vitę, gdzie do zgarnięcia będzie czekać cała masa trofeów.

UV
6 listopada 2013 - 20:17