Poza fikcją to krótki cykl artykułów poświęconych rzeczom, które można robić poza graniem w gry komputerowe. Oklepane? Być może, ale jak wiele osób pisało o... żonglerce? Bazując na własnych doświadczeniach może uda mi się kogoś namówić do spróbowania swoich sił w tej zajawce.
Czym w ogóle jest żonglerka? Na pewno każdy widział, czy to w telewizji, na komputerze, czy w rzeczywistości jakiegoś idiotę podrzucającego kilka piłek i robiącego z tego faktu wielkie halo. Właśnie. Żonglerka opiera się na podrzucaniu i łapaniu obiektów. Koniec, kropka. W jaki sposób to zrobisz będzie odzwierciedleniem umiejętności. Oczywiście jeśli weźmiecie piłkę do tenisa i podrzucicie ją sobie w ręce ciężko będzie was nazwać żonglerami. Jednak jeśli podrzucicie ją lewą ręką pod prawą nogą, zrobicie piruet i wyłapiecie piłkę za plecami to już będzie jakiś wyczyn.
Kiedy?
Kiedy w ogóle możemy mówić o początkach żonglerki w historii ludzkości? Tego prawdopodobnie nigdy się nie dowiemy. Podobnie jak z muzyką, która wynaleziona została zapewne, gdy człekokształtny zaczął rytmicznie walić pałką o pusty pień drzewa, tak żonglerkę odkryto, gdy zwyczajnie zaczęto podrzucać i łapać przedmioty. Innowacyjność odkryto w momencie, gdy ktoś zauważył, że czynność ta może przykuć uwagę i dać jakieś profity. Na pewno pierwszy udokumentowany fakt żonglowania obiektami datuje się na aż dwa tysiące lat p.n.e. w starożytnym Egipcie. Już wtedy żonglerka była uważana za rozrywkę oraz próbę zabawienia publiczności. O tych kuglarskich wybrykach wspominają źródła cywilizacji Egipcjan, Azteków, Grecji, Rzymu, a Chiny miały swojego legendarnego wojownika, który ponoć potrafił żonglować siedmioma mieczami. Ile w tym prawdy? Na pewno niewiele, ale coś z tymi mieczami robić musiał, skoro urosły do legendy, która żyje do dziś. Nie będę przybliżać dalszych losów żonglerki. Wystarczy fakt, że była to czynność wykonywana zwykle ku uciesze publiczności, a ludzie władający nią bywali w różnych okresach historii osobami, które wywoływały na twarzach dziwny uśmieszek (mieszaninę podziwu, ostrożnego zainteresowania i uprzejmego rozbawienia). Jednak żongler chyba zawsze utożsamiany był z niepoważnym dziwakiem.
Dziś żonglerka urosła do rangi sztuki i sportu jednocześnie. Żonglerzy to już nie tylko wywołujący odrazę klauni. Zdziwicie się jak rozwinięty jest ich światek we współczesnym świecie. Okazuje się, że wcale nie gorzej niż wspinaczy, czy filatelistów.
Czym?
Teoretycznie każdy przedmiot, który można podrzucić i złapać nadaje się do żonglerki. Jednak mimo to wyróżniane są trzy główne typy akcesoriów żonglerskich
Piłki - ogólna grupa, do których należą różnego rodzaju kuliste obiekty - twarde, miękkie, z wypełnieniem, częściowym lub bez wypełnienia, gumowe, szmaciane, skórzane, plastikowe itd, itp. Zaletą tych obiektów jest fakt, że można je zrobić samemu, a sposobów jest całe mnóstwo. Jeśli ktoś będzie chciał, to znajdzie instrukcje w Internecie. Mogę też paru rad udzielić w komentarzach. Ja osobiście preferuję typ miękka guma z częściowym wypełnieniem, tak zwane SRX. Posiadam prawdopodobnie pierwszą parę SRXów w Polsce, zawsze budziły one zainteresowanie. Nie dziwię się, to najlepsze piłki!
Maczugi - druga, według mnie najciekawsza grupa obiektów; są to bejzbolopodobne pałki specjalnie wyprofilowane i wyważone. Zrobienie ich samemu to już o wiele trudniejsza sprawa, ale nadal na upartego da się je wykonać. Żonglowanie nimi jest trudniejsze, bo prócz wyrzucenia i złapania trzeba uważać na obrót maczugi. Z tego względu i ze względu na kształt otwiera się przed nami o wiele więcej możliwości manipulacji maczugami. Typów jest kilka, wybór zależy po części od stylu żonglerki, a częściowo leży w preferencjach żonglera. Różnią się wielkością, kształtem, profilem, punktem wyważenia, materiałem i ciężkością.
Obręcze - zwykle plastikowe ringi o różnych kolorach i wielkościach. Przez wiele lat obręcze miały oczywisty, okrągły kształt, jednak kreatywność żonglerów wymogła na producentach robienie obręczy (czy to nadal obręcze?) trójkątnych i kwadratowych.
Poza nimi czwartą grupę tworzą wszystkie inne przedmioty: tuby, laski, maskotki, młotki, noże, a nawet piły mechaniczne. Doprawdy wszystko.
Jak?
Osobiście żonglerki nauczyłem się jako dziecko nawet nie wiedząc, że tak to się nazywa. W jakimś filmie podpatrzyłem trzypiłkową kaskadę, a potem próbowałem samemu to rozgryźć piłkami tenisowymi. Dopiero lata później znów spotkałem się z żonglerką i byłem zdumiony, że ja już to potrafię a ruch, który wielu przychodzi z trudem był dla mnie naturalny. Właciwie początek jest wspólny dla wszystkich. Trzeba nauczyć się podstawowych tricków, by ogarnąć najważniejsze zasady i załapać o co w tym wszystkim chodzi. Dopiero później żongler wybiera styl, który mu się najbardziej podoba. Istnieją dwie najważniejsze grupy: żonglerka solowa i wieloosobowa. Te z kolei można podzielić na podrupy, jednak różnice między nimi są momentami bardzo płynne. Ja może po krótce powiem jak to wygląda według mnie. Zaznaczam, że nie jest to oficjalny podział, bo z tego co się orientuję takiego nie ma, tylko mój osobisty.
Żonglerka solowa:
Na ilość - czyli im więcej, tym fajniej. To tradycyjny, staroszkolny sposób żonglerki. Żonglerzy przy użyciu wielu przedmiotów, zwykle od 5 w górę wykonują szeregi kombinacji różnych tricków. Tutaj pojawia się bardzo interesująca ciekawostka. Typową żonglerkę, w tym "na ilość" można zapisać wzorem matematycznym (tzw. patterns, siteswaps). Brzmi to kosmicznie, ale to naprawdę działa. Po opanowaniu kilku podstawowych zasad rządzących tym "pismem" można nauczyć się je czytać i je wykorzystywać w praktyce. Dajcie na kartce doświadczonemu żonglerowi zapis w stylu: db97531, albo 722[65][21] i ten będzie widział o co chodzi. Żonglerka "na ilość" bardziej przypomina sport, zawodnik stoi w miejscu (ewentualnie czasem robi piruety) i trzaska kolejne, przygotowane wcześniej siteswapy. Im więcej i trudniej przy jak najmniejszej liczbie upuszczeń, dropów, tym lepiej. Legendami takiej tradycyjnej żonglerki są między innymi Anthony Gatto i Vova Galchenko.
Na kreatywność - to jest mój ulubiony styl. Tutaj już nie chodzi o ilość, a o zróżnicowanie i pomysłowość. W grę zaczyna wchodzić użycie ciała jako kolejnego obiektu i zwykle mniejsza liczba piłek, maczug lub bogowie wiedzą czego. Czasem występ z jedną maczugą potrafi być bardziej pasjonujący niż z siedmioma. Nie ma tutaj żadnych granic. Żonglerka w tym wypadku niejednokrotnie zaczyna przypominać teatr, taniec i urasta do rangi sztuki. Pod tę podgrupę można podpiąć żonglerkę kontaktową, czyli ogólnie mówiąc toczenie przedmiotu po ciele ;) Wielu z was zapewne widziało Dzielnego w pierwszej edycji "Mam talent" (mówię o pierwszej, bo wtedy jeszcze wszyscy to oglądali). To co robił właśnie było żonglerką kontaktową.
Styl azjatycki - w nim przodują... no oczywiście Azjaci, którzy mają jakąś niewytłumaczalną smykałkę do czynności manualnych. Ja osobiście uważam, że jest to połączenie dwóch powyższych styli. Z reguły mniejszą liczbę przedmiotów i raczej statyczną pozycję żonglera nadrabia niesamowita kreatywność w klejeniu tricków.
Żonglerka wieloosobowa podlega podobnemu podziałowi. W stylu "na ilość" dwie lub kilka osób wykonuje wcześniej ustalone układy, które również da się zapisać siteswapowo. W stylu kreatywnym znów przekraczamy wszystkie granice, liczy się pomysł, a zapis matematyczny wydaje się bezsensowny.
Kiedy? Z kim?
Żonglerka jest tylko jedną ze sztuk kuglarskich. Jest ściśle połączona z innymi dyscyplinami i często z nimi się pojawia na pokazach lub zlotach. Chyba w każdym większym mieście działają grupy kuglarskie, do których można się przyłączyć. Zwykle prowadzą systematyczne, darmowe spotkania na wynajmowanych salach gimnastrycznych i chętnie witają nowe twarze. Treningi dowolne, a zwykle zawsze znajdzie się osoba kompetentna, która da kilka rad początkującemu. Za granicą jest jeszcze lepiej. W wielu miejscach powstały specjalne sale treningowe przeznaczone z reguły tylko dla żonglerów i innych kuglarzy. Gdy byłem parę lat temu w Berlinie odwiedziłem jedno z takich miejsc - Katakomben. Otwarte chyba dwadzieścia cztery godziny na dobę zrzesza lokalnych kuglarzy, którzy znajdują tam miejsce do treningu i wymiany doświadczeń. Można tam nawet wynająć sobie oddzielny "boks" odgradzany kotarą by odizolować się od innych i w spokoju ćwiczyć swoje umiejętności.
Do małych spotkań miejscowych miłośników kuglarstwa dochodzą cykliczne zloty i konwenty. Do największych w Polsce należą Carnival Sztuk-mistrzów w Lublinie, Slot Art Festival w Krakowie, Ulicznicy w Gliwicach, czy Ostróda Żonglerska. Są to zorganizowane działania kulturalne z noclegami, saloami do ćwiczeń, polami namiotowymi, pokazami, warsztatami i show ogranizowanymi w przestrzeni miejskiej. Zapraszani są też goście, bardzo często są to gwiazdy znane i poważane w światku kuglarskim. Żonglerka do tego stopnia jest rozwinięta, że została sformalizowana. Nad wszystkim stoją International Juggling Association, European Jugglers Association i World Juggling Federation. W skali globalnej organizowane są olbrzymie cykliczne spotkania, między innymi Europejska Konwencja Żonglerska (European Juggling Convention, w skrócie EJC), która co roku od 36 lat na ponad tydzień zrzesza tysiące żonglerów z całego świata w jednym z wybieranych wcześniej miast Europy (na drodze BARDZO spontanicznego głosowania. Po prostu jednego dnia o danej godzinie trzy rywalizujące ze sobą miasta przedstawiają swoje obietnice. Chętni, którzy przyszli obejrzeć prezentacje głosują, kto dostanie więcej głosów ten wygrywa. Proste jak budowa cepa. Żadnych przetargów i umów. Liczą się głosy dorosłych, dzieci i zwierząt). W 2012 roku organizatorem tego wielkiego i poważnego przedsięwzięcia był Lublin.
Co ja z tego mam? Po co mi to?
Dochodzimy tutaj do dość ważnej kwestii. Czy żonglerka niesie ze sobą jakieś korzyści prócz lansu wśród znajomych i własnej satysfakcji? Owszem i to zaskakująco dużo. Szkolenia z bardzo podstawowej żonglerki weszły już w skład wielu innych szkoleń: kursy szybkiego czytania, kursy językowe, szkolenia dla kadr, integracyjne obozy dla pracowników, terapie psychologiczne... Wszędzie można spotkać żonglerkę jako punkt programu. Coś w tym musi tkwić. Do tych najważniejszych zalet należą:
Rozwój psychiczny: poprawa koncentracji, budowanie chęci i wytrwałości w dążeniu do celu, odstresowywanie, poprawienie zdolności podzielnej uwagi, wyczucia rytmu.
Rozwój fizyczny: przyspieszenie reakcji ręka - oko, poszerzenie kąta widzenia, poprawa kondycji (żonglerka pięcioma obiektami może być naprawdę wyczerpująca), refleksu, manipulacji obiektami, zdolności manualnych, czasem równowagi.
Są też aspekty społeczne: mając wyspecjalizowane hobby spotykasz się z daną grupą społeczną, wymieniasz uwagi, uczysz się i uczysz innych, masz poczucie więzi z innymi osobami o podobnych umiejętnościach i zainteresowaniach.
No i jeśli ktoś będzie naprawdę dobry i dobrze zaplanuje sposób na swoje życie, może zarobić całkiem niezłe pieniądze dzięki żonglerce. I nie mówię tutaj tylko o występach na ulicy.
Ciekawostki związane z żonglerką:
* Pewien psycholog (który żongluje siedmioma piłkami, a to jest już wyczyn) twierdzi, że żonglerki pięcioma obiektami podstawowej kaskady) jest w stanie nauczyć się 95% społeczeństwa. Pozostałe 5% to ludzie fizycznie niezdolni do tego, na przykład pozbawieni kończyn, ciężko chorzy.
* W 2005 roku padł rekord w ilości obiektów wyrzuconych i złapanych przez jedną osobę. Było to 13 piłek, 13 podrzuceń i 13 wyłapań. Oczywiście nie chodzi tu o podrzucenie wszystkiego naraz, a o najbardziej podstawowy wzór: kaskadę. Ciekawe jest jak żongler utrzymał siedem piłek w jednej i sześć piłek w drugiej ręce, wyrzucił, a potem je wyłapał.
* Z kolei w 2007 roku padł oficjalny rekord w długości żonglowania trzypiłkowej kaskady: 2 godziny i 49 minut bez dropa. Alex Lubker zdążył wykonać ponad trzydzieści tysięcy wyłapań. Zastanawiam się, czy w ciągu tych 6 lat nikomu nie udało się pobić tego rekordu. Sama kaskada jest banalna, wszystko w takim maratonie zależy od koncentracji i kondycji.
* Żonglerka może nam pomóc w osiągnięciu lepszych wyników w grach komputerowych, szczególnie sieciowych strzelankach. Wszak poprawia refleks, reakcję ręka - oko i poszerza kąt widzenia (więcej rzeczy ogarniamy za jednym rzutem oka).
* Podczas EJC jednym ze stałych punktów programu jest żonglerka monetami. Na scenie pojawiają się dziesiątki żonglerów, każdy ma żonglować trzymonetową kaskadę. Kto monety upuści, wrzuca je do kapelusza. Osoba, która będzie żonglować najdłużej zgarnia całą pulę. Nagroda zwykle wystarcza na pokrycie znacznej części kosztów biletu wstępu na EJC (100-120 euro).
Na koniec przedstawię kilka inspirujących filmów, które może jeszcze bardziej przekonają kogoś do spróbowania swoich sił w żonglerce.
Wes Peden jest bezapelacyjnie jednym z najbardziej inspirujących żonglerów nowej generacji. To co robi z przedmiotami przechodzi ludzkie pojęcie. Do takiego poziomu dochodził od dziecka, ale dziś zarabia niezły szmal na swoich umiejętnościach. Jest niezwykle kreatywnym i uzdolnionym burakiem.
Co można zrobić w więcej osób? Dużo. Bardzo dużo dziwnych rzeczy. Tak, Peden jest też tutaj.
Kilka bardzo znanych, żonglerskich osobistości nagrało interesującą składankę trików. Świetne manipulacje i balanse maczugami, a potem piłkowe wariacje. Szaleństwo.
A tutaj z naszego podwórka. Swojego czasu Paulo1500 zachwycał polską scenę żonglerską znakomitym poziomem tricków "na ilość". Chyba ostatnio zaniechał ćwiczeń i możliwe, że w międzyczasie powstały lepsze polskie produkcje w tym stylu, ale wrzucam Paula z sentymentu do dawnych dni :)
Filmów mógłbym wrzucać tutaj dziesiątki, wybierając tylko te ulubione. Zabrakło azjatyckich magików, niemieckich robotów, niewyobrażalnych balansów... Jeśli kogoś temat zainteresuje to znajdzie takich filmów baaardzo dużo. Jest jeszcze coś ciekawego w produkcjach z żonglerami w roli głównej. Dużo filmów jest nie tylko pokazem geniuszu żonglerskiego, ale również umiejętności edytorskich i reżyserskich. Pojawiają się filmy kręcone i sklejane przez bardzo uzdolnionych ludzi. Jak tak je oglądam to aż się chce złapać za sprzęt i zacząć coś robić. Ale czuję, że czasy, gdy potrafiłem spędzić na treningu 30 godzin tygodniowo już chyba nie wrócą.
A czy ktoś z Was już żongluje lub żonglował? Jeśli tak to bywaliście na konwentach? A jeśli nie to co myślicie formie ekspresji jaką jest żonglerka?