2014: filmy na które czekam i które nie są blockbusterami - fsm - 6 stycznia 2014

2014: filmy, na które czekam i które nie są blockbusterami

To jeszcze ja zrobię listę oczekiwanych filmów, ok? Zestawienie najbardziej interesujących ich filmów roku 2014 zrobili zarówno Joorg, jak i Cayack, podobny tekst pojawił się też na GOLu. ALE! W moim gameplayowym kąciku postanowiłem (zainspirowany komentarzami na forum) zrobić podobną listę, tym razem jednak pozbawioną wszystkich tych wybuchowych, wysokobudżetowych hitów, na które czekają wszyscy. Moja lista to 10 filmów z pierwszych 6 miesięcy 2014 roku, filmów mniej oczywistych, mniej znanych, być może nawet ambitnych (choć bez przesady). Co oczywiście nie oznacza, że po hipstersku olewam Godzillę, Transcendence, X-Menów czy nowy film Christophera Nolana. Czekam na nie strasznie bardzo mocno, ale po co się powtarzać? Do boju!

Sekretne życie Waltera Mitty (premiera: 17.01)

Kolejny film w reżyserii Bena Stillera to druga ekranizacja znanego opowiadania Jamesa Thurbera (pierwsza powstała w 1947 roku). Przeciętny facet o wielkiej wyobraźni kontra wspaniała wyprawa w poszukiwaniu znanego fotografa. Zwiastun, który pojawił się w kinach wraz z nowym Wolverine'em oczarował nie tylko mnie - to małe, pozbawione dialogów i zdradzania fabuły, dziełko nieprzeciętnej urody. Szkoda, że podobno film ostatecznie zawiódł oczekiwania wielu widzów - co nie zmienia faktu, że nadal jestem zainteresowany i czekam na premierę.

Pod mocnym Aniołem (17.01)

Mam wielką nadzieję, że do sprawnego przetrawienia nowego filmu Wojtka Smarzowskiego nie trzeba znać książkowego oryginału (jakoś jest mi z Pilchem nie po drodze), bo do kina pójdę na pewno. Każdy film Smarzowskiego to wysokiej klasy kinowe wydarzenie i nie mam wątpliwości, że tym razem będzie tak samo. Czy miłość przezwycięży alkoholowy nałóg?

Zniewolony (31.01)

Nowy film Steve'a McQueena pojawił się zarówno w FILMagu, jak i u Cayacka. I nic dziwnego, bo potworna ilość nagród, jaką otrzymał Zniewolony, w połączeniu z fenomenalną obsadą i kontrowersyjnym materiałem źródłowym powinny zainteresować wszystkich bardziej świadomych kinomanów. Prawdziwa historia wolnego czarnoskórego Amerykanina, który zostaje porwany i uznany za niewolnika poruszyła masy za naszymi granicami, czas więc i na nas.

Duże złe wilki (7.02)

Gdyby ten film nie znalazł się na liście Quentina Tarantino jako najlepsza produkcja, którą obejrzał w 2013 roku, pewnie bym się aż tak bardzo nie zainteresował. Punktem wyjścia dla tego izraelskiego thrillera jest morderstwo małej dziewczynki, które połączy losy trzech mężczyzn w mroczny, brutalny, nieco magiczny i momentami całkiem zabawny (w stylu: przemoc jest śmieszna) sposób. Czyli pewnie Tarantino polubił ten film, bo sam mógłby taki nakręcić.

Ona (14.02)

Bardzo lubię kino Spike'a Jonze'a (Jonze'ego?) - Być jak John Malkovich to niekwestionowany geniusz. Jego nowa produkcja zebrała w lepszym świecie masę hiper-pozytywnych opinii zarówno od krytyków, jak i od widzów, jestem więc strasznie nakręcony. Ona to opowieść o przeciętnym facecie, który zakochuje się w inteligentnym systemie operacyjnym o zmysłowym głosie Scarlett Johansson. Ma wzruszać, bawić i dawać do myślenia. Oby!

Co jest grane, Davis? (28.02)

Nowy film braci Coen. Wielu wystarczy tylko taka informacja, bo przecież każdy nowy film braci Coen trzeba obejrzeć. Borykający się z różnego rodzaju trudnościami muzyk o wielkich ambicjach, zagubiony kot, doborowa obsada aktorska, podobno sporo nawiązań do poprzednich filmów braci i oscarowy szum dla odtwórcy tytułowej roli. Trochę śmiesznie, trochę gorzko, trochę dziwnie. Czyli jak zwykle.

Scena zbrodni (28.02)

Wstrząsający dokument, który zarobił nieco szumu w 2012 roku, ale do naszych kin wejdzie dopiero teraz. Reżyser Sceny zbrodni postanowił poprosić jednego z dowódców indonezyjskich brygad śmierci, by odtworzył w filmowej formie masakrę, której się dopuścił w latach 60-tych. Twórca filmu przez 7 lat towarzyszył Anwarowi Congo, a efektem jest film o filmie - mordercy sprzed lat bawią się w kreowanie brutalnego widowiska. Będzie kontrowersja i poruszenie wśród (nielicznych) widzów.

Hardkor Disko (14.03)

Debiut reżyserski młodego polskiego aktora, który przyciąga padaczkowym montażem i stylową prezentacją współczesnej "młodej Polski". Jest szansa, że ta opowieść o hedonistycznej młodzieży żyjącej w wielkim mieście okaże się pretensjonalnym i niestrawnym potworkiem, ale może wyjdzie z tego coś ciekawego. Warto pamiętać o Disko choćby ze względu na Marcina Kowalczyka, który pokazał pazury jako Magik w Jesteś Bogiem.

The Grand Budapest Hotel (28.03)

Kto lubi filmy Wesa Andersona, palec do budki! Z racji utytułowania Kochanków z Księżyca jednym z najlepszych filmów roku 2012 oraz ogromnego zauroczenia, jakim darzę Pociąg do Darjeling, Genialny klan czy Fantastycznego pana lisa, na The Grand Budapest Hotel popędzę do kina z wywieszonym jęzorem. Wielki hotel, morderstwo, menażeria dziwnych postaci i kilka dekad historii filmowanych adekwatnym sprzętem. Nie mogę się doczekać!

Sąsiedzi (9.05)

Na koniec propozycja z gatunku "głupkowata, wulgarna, amerykańska komedia". Reżyseruje facet, który ma u mnie równe 7/10 za wszystkie swoje dotychczasowe propozycje (Forgetting Sarah Marshall, Get Him to the Greek i Five Year Engagement), gra Seth Rogen, a tematem jest sąsiedzki pojedynek młodej rodziny i studenckiego bractwa. Zwiastun mnie rozbawił, więc zakładam, że cały film spełni oczekiwania i również dobije do 7/10.


Na tym chwilowo kończę listę tych mniej oczywistych oczekiwań filmowych na rok 2014 (i mam przy okazji nadzieję, że Anchorman 2 zawita do naszych kina). Drugie półrocze bez wątpienia będzie równie ciekawe, bo pojawią się (z tych poważniejszych) nowe filmy Paula Thomasa Andersona i Davida Finchera, a także potencjalnie bardzo zabawne The Interview i 22 Jump Street... Ale o tym zapewne poczytacie na początku lipca.

fsm
6 stycznia 2014 - 18:52