Po długiej karierze w FIFA 12 zdecydowałem się spróbować swoich sił w prowadzeniu klubu w Football Manager 13. Wybór padł na tryb Classic, który stanowi idealne rozwiązanie dla osób pozbawionych dużych ilości wolnego czasu. Postanowiłem relacjonować wam swoje postępy. Przy okazji jest szansa podyskutować o samej grze, młodych talentach, bugach i różnych ciekawostkach.
W trzeciej lidze włoskiej prowadzone przez mnie Cuneo, nawet po tych kilku transferach do klubu, nie jest faworytem do awansu. Widać to po wynikach, które w pierwszych miesiącach mojej pracy na głębokim zapleczu Serie A, nie były rewelacyjne. Najważniejsze jednak, że liczyliśmy się w walce o awans.
Obserwując raz lepsze, raz gorsze występy swoich podopiecznych zacząłem się poważnie zastanawiać nad dalszym scenariuszem kariery. Oto z drużyny mistrza Norwegii i uczestnika Ligi Mistrzów trafiłem do trzeciej ligi włoskiej, bo okazało się, że według Football Manager 13 tylko taka kolej rzeczy jest możliwa. Trzeba to zaakceptować i spróbować innym sposobem dostać się na San Siro, Parc de Princes, Le Moustoir czy Stadio Luigi Ferraris.
Awans do Serie B w pierwszym sezonie pracy z Cuneo niekoniecznie musi się udać, bo wciąż jest kilka lepszych ekip, a i z mojej dywizji, Serie C1/A, wychodzi bezpośrednio tylko jeden zespół. W play-offach moje kluby nigdy nie potrafiły nic ugrać, więc niespecjalnie wierzę w możliwość awansu po barażach. Może się więc okazać, że z Cuneo spędzę w trzeciej lidze dwa lata, tworząc zespół nie tylko potrafiący awansować do drugiej ligi, ale też będący w stanie się w niej utrzymać. Przy obecnym składzie raczej byłoby to mało prawdopodobne. Problem jednak w tym, że już w listopadzie 2026 roku Cuneo wydało na utrzymanie infrastruktury, sztabu i piłkarzy cały fundusz otrzymany od sponsorów. Stan konta zbliżał się do zera, a przy niskich frekwencjach i braku przewidzianych nagród za wyższe miejsca w lidze, szanse na jakikolwiek sensowny budżet transferowy latem były mizerne. Musiałem wierzyć, że kogoś z obecnych piłkarzy uda się sprzedać, ale znowu to oznaczałoby osłabienie zespołu. Zamknięte koło, z którego trudno wyjść. No chyba, że zmieni się pracę.
Przy nadchodzącym wielkimi krokami zimowym oknie transferowym zacząłem rozważać taki scenariusz. Sytuacja w Cuneo była nie najgorsza i może gdyby nie poświęcił już kilkunastu lat na budowanie od podstaw piłkarskiej potęgi w Lillehammer to pobawiłbym się w to samo z Cuneo. Na to jednak nie było czasu. Niespecjalnie chciało mnie się czekać aż zarząd zrobi coś z niewielkim stadionikiem na cztery tysiące widzów i kolejny raz budować drużynę niemal od zera bez żadnych środków finansowych. W Serie C1 w pierwszych miesiącach pracy wypadłem nieźle, więc może nieco przychylniej spojrzą na mnie właściciele lepszych klubów?
Z tą myślą zacząłem przeglądać biuro pracy. Był grudzień, zbliżał się półmetek rozgrywek, a mnie skusiło ogłoszenie drugoligowej Vicenzy. Zarząd bardzo pozytywnie zareagował na moje CV, ale jak się okazało na przeszkodzie stanęły pieniądze. Mający problemy finansowe klub nie był w stanie zapłacić kwoty odstępnego wymienionej w moim kontrakcie i w efekcie musiał wybrać innego szkoleniowca. Zwęszyłem swoją szansę i dzień później zrezygnowałem z pracy w Cuneo. W kolejnym tygodniu w biurze ogłoszeń zawisły oferty z Fiorentiny, Cittadelli i Angers. Do wszystkich trzech wysłałem życiorys, licząc na odpowiedź zaraz na początku 2027 roku. Niestety we Florencji wybrali kogoś innego. Ja natomiast trafiłem do broniącej się przed spadkiem z Serie B Cittadelli.
Dużo większy stadion, dużo większa renoma, dużo większe możliwości. Stąd można próbować atakować Serie A. Zarząd nie zamierzał oceniać mojej pracy przez najbliższe pół roku, więc mogłem spokojnie skupić się na poznawaniu kadry i planowaniu zmian. Jednocześnie jednak musiałem zadbać, by czasem nie pożegnać się z Serie B. A przewaga nad strefą spadkową była w tym momencie naprawdę niewielka.
Tradycyjnie przyjrzałem się kadrze i szybko odkryłem, że Cittadellę męczą podobne problemy, co wcześniej Cuneo. Tu także obecni są naprawdę solidni defensorzy, ale im bliżej bramki rywali tym poziom zaczyna spadać. W zespole brakowało lewoskrzydłowego, ofensywny pomocnik był tylko jeden, poziom drugiej ligi prezentował też tylko jeden snajper w kadrze. Do końca zimowego okna pozostało kilka dni, więc musiałem działać szybko. Rzuciłem się w wir transferów, szukając piłkarzy do wypożyczenia na pół roku i polując na graczy, którym w czerwcu 2027 roku wygaśnie kontrakt z obecnym pracodawcą. Przyjemna liczba możliwości, dużo większa niż w Cuneo wolność finansowa, w Cittadelli z każdą chwilą podobało mnie się coraz bardziej...