Czas powrócić do trochę zaniedbanej serii. Dziś opis szybkiej i krótkiej misji z 2002 roku, trochę podobnej do pierwszych scen z filmu "Helikopter w ogniu". Tu również w rolach głównych występuje oddział sił specjalnych, śmigłowce i SUV. Co ciekawe - jej zakończenie rzeczywiście przypomniało na chwilę wszystkim o wydarzeniach w Mogadiszu, w 1993 roku!
Operacja Wolverine
Wkrótce po zakończeniu działań w Operacji Anakonda, 17 marca 2002 roku, wywiad dostarczył informacji, że jedna z ważnych osób na liście poszukiwanych - High Value Target - próbuje przedostać się doliną Shahi-Kot do Pakistanu. Cel poruszał się w konwoju samochodów typu SUV, wraz z liczną ochroną bojowników al-Qaedy. Obraz przekazany z kamery drona Predator pokazywał białą Toyotę 4Runner, drugą czerwoną, i Toyotę Hilux - z otwartą "paką", pełną uzbrojonych postaci.
Do akcji wyznaczono oddziały z grupy Task Force 11. Komandosi Seal Team Six, pod dowództwem Slaba, tego samego, który starał się ratować Robertsa na szczycie Takur - Ghar (KLIK), wraz ratownikami lotniczymi PJs - mieli przeprowadzić operację zatrzymania samochodów. Razem z nimi wyruszyła grupa Rangersów, jako siły zabezpieczające i ewentualne wsparcie. Foki oraz PJs zajęli miejsca w trzech śmigłowcach MH-47 Chinook, Rangersi w dwóch MH-60 Pave Hawk. Pięć helikopterów wyruszyło z bazy w Bagram, lecąc na niskim pułapie w stronę celu.
Grupa dotarła nad cel i zgodnie z planem zauważono konwój, jadący ze znaczną prędkością, wzdłuż wyschniętego strumienia. Śmigłowce leciały przez chwilę za samochodami, aż jeden z Chinooków wyprzedził pojazdy, obrócił się gwałtownie w miejscu i zawisł nisko, blokując drogę SUVom. Auta zatrzymały się, a pasażerowie dwóch z nich pośpiesznie wypadli z kabin i rozbiegli się po terenie, szukając osłoniętych pozycji. Chinook z przodu otworzył ogień z działka minigun, widząc karabiny AK-47 wśród bojowników.
Drugi śmigłowiec zawisł nisko z boku konwoju i również zaczął strzelać. Trzeci Chinook krążył bezpośrednio nad konwojem, gdy jeden z SUVów zaczął wycofywać się pośpiesznie na wstecznym biegu ze strefy ostrzału. Strzelec miniguna nacisnął na spust, ale tym razem działko zacięło się. Medyk Nighstalkerów, były Ranger - chwycił leżący M4A1 i pojedynczymi strzałami zdołał unieszkodliwić kierowcę samochodu. Helikopter następnie wykonał nawrót i wylądował na pobliskim, niewielkim wzgórzu.
Po rampie wybiegli operatorzy DEVGRU i zajmując dogodne pozycje strzeleckie, kontynuowali wymianę ognia z ochroniarzami al-Qaedy. Chinook numer dwa zawrócił i odleciał kawał dalej wzdłuż doliny, ponieważ niespodziewanie zauważono czwarty samochód. Ogromny MH-47 ponownie wykonał gwałtowny zawis w powietrzu tuż przed maską auta, zmuszając kierowcę do zatrzymania się. Żołnierze zobaczyli jednak, że z pojazdu wysiada kobieta, a za nią - kilka innych osób, bez broni i wyraźnych wrogich zamiarów. Oddział Sealsów zjechał po linach z wiszącego Chinooka, i zachowując ostrożność, przeszukano dokładnie wszystkich pasażerów. Gdy nie znaleziono niczego podejrzanego, grupa cywili została przetrzymana aż do czasu zakończenia operacji zatrzymania konwoju.
W miejscu zasadzki cały czas trwała strzelanina. Bojownicy al-Qaedy próbowali odpowiadać ogniem i wycofywać się od zasłony do zasłony, ale operatorzy Navy Seals systematycznie zdobywali teren, schodząc z wzgórza i likwidując kolejnych terrorystów. W końcu strzały ustały. Z osiemnastu pasażerów konwoju, szesnastu zginęło, a dwóch zostało rannych i pojmanych. Oględziny wykazały, że byli bardzo dobrze uzbrojeni i wyposażeni, jeden miał na sobie kamizelkę samobójczą, cel misji miał na sobie kobiecą burkę dla zmylenia. Ochrona składała się głównie z Uzbeków i Czeczeńców. Misja Wolverine była w pewnym sensie "kropką nad i" operacji Anakonda.
Historia jednego GPSa
Ciekawostką dla Selasów było znalezienie przy terrorystach kilku amerykańskich granatów, przeszukiwanie przyniosło jednak kolejny interesujący szczegół, który przez krótki czas wywołał niemałą konsternację.
Jeden z bojowników posiadał przy sobie tłumik do broni - produkcji amerykańskiej, oraz niezbyt nowy, odbiornik GPS firmy Garmin. Na nim znajdował się dość wytarty napis markerem - Gordon - żołnierze amerykańscy często oznaczają tak swój sprzęt, by identycznie wyglądające modele nie myliły im się. Napis ten wywołał małą sensację. Podejrzewano, że jakimś cudem bojownik al-Qaedy posiadał sprzęt, rozgrabiony lata temu bohaterskiemu snajperowi Delta Force - Garemu Gordonowi. Gordon razem z drugim snajperem - Randym Shughartem oddał życie, osłaniając zestrzelonego pilota Duranta, podczas bitwy o Mogadiszu w 1993 roku. Wiedząc, że raczej na pewno z tego nie wyjdą, wielokrotnie prosili o pozwolenie, by dotrzeć do śmigłowca i zapewnić ochronę ocalałej załodze przed nadciągającym, rozjuszonym tłumem. Za swoje czyny zostali odznaczeni pośmiertnie Medalem Honoru. Wiadomość o znalezieniu odbiornika GPS przedostała się do mediów. Trochę wcześniej poinformowano też rodzinę Gordona. Ostatecznie okazało się, że Garmin należał do jednego z żołnierzy, walczących kilka dni wcześniej na szczycie Takur-Ghar .
Ciekawy filmik. Historia Gordona i Shugharta na enginie gry Delta Force: Black Hawk Down, z modami. W rzeczywistości gra nie oferowała takiej misji, nie odnosiła się też w żaden sposób do realnych osób.
Znana każdemu, filmowa wersja według Ridleya Scotta - w roli Gordona: jeden z bohaterów Gry o Tron.
Stylusem i klawiaturą na Facebooku!