Nagość zawsze sprzedawała się dobrze. Nie bez powodu najwięcej stron w internecie stanowią strony z pornografią, nie bez powodu obecne gwiazdy, jak Lady Gaga czy Miley Cyrus pokazują swe ciało w teledyskach i na okładkach płyt. Ale gdzie był tego początek? Czy zawsze chodziło o szok i chamskie wyciągnięcie pieniędzy, czy też obok wyciągania kasy było miejsce na coś jeszcze? Zapraszam na długą podróż przez nagość w muzyce, od lat 40. do czasów współczesnych.
Nagość kobiecą zaczęto sprzedawać z wielkim powodzeniem na początku lat 40., gdy rozpowszechniły się tzw. pin-up girls. Były to rysunki ładnych dziewczyn, posiadających to, na co każdy mężczyzna chciałby popatrzeć, najczęściej odpowiednio do tego ubrane i zawsze uśmiechnięte. Widniały one na różnych plakatach, które szczególną popularność zrobiły podczas II Wojny Światowej, gdzie żołnierze, którzy nie opływali szczególnie w kobiety, mogli sobie na te rysunki swobodnie popatrzeć. W tym samym czasie jazz przeżywał prawdziwy rozkwit i muzyka ta, dość swobodna, zrywająca ze sztywnymi zasadami, które do tej pory rządziły w muzyce, idealnie pasowała stylistyką do dziewczyn z plakatów. Nie dziwi też fakt, że na różnych płytach zaczęły witać mniej lub bardziej nagie kobiety, co dobrze ilustrują okładki zamieszczone poniżej.
Stylistyka pin-up girl i sam jazz jednak nie trwały wiecznie, lata 50. I 60. przyniosły nowe zespoły i gatunki muzyczne, z rockiem na czele. Okładki rockowe nie mogły zapożyczyć tej samej stylistyki, z której garściami czerpał jazz, dlatego postawiono na coś innego – na prostotę przekazu, dokładnie taką samą, jaką szczycił się rock. Idealnym przykładem są zdjęcia umieszczone w wydaniu Electric Ladyland Hendrixa czy też, w wersji bardziej happeningowej, okładka albumu Unfinished Music No. 1: Two Virgins nagranego przez duet Lennon-Ono. Choć nadal chodziło o zwrócenie uwagi, to porzucono smak i estetykę towarzyszącą pin-up girls, królować zaczęła maksymalna prostota i chęć zaszokowania(co dzieje się teraz na naszych oczach, lecz z innymi artystami).
Lata 70., które w muzyce przyniosły do muzyki popularnej odrobinę artystyczności i gdzie muzyka rockowa przestała być mało skomplikowana, a rządzić powoli zaczynały zespoły glam-rockowe(np. Queen), przyniosły zupełnie nowe podejście do sprawy nagości. Całość była bardziej „uduchowniona”(np. Houses of the Holy Led Zeppelin czy też Diamond Dogs Bowie’go) lub też prowokowała, choć bardziej artystycznie, niż demonstracyjnie(co uskuteczniali John z Yoko), czego przykładem jest np. wewnętrzna strona płyty Jazz autorstwa Queen, gdzie zobaczyć możemy masę nagich kobiet na rowerach. Warto zauważyć, że w przeciwieństwie do lat 60. w latach 70. wykorzystywano nagość nie tylko do promocji, ale także do wyrazu artystycznego, który miał swój sens i który był wtedy akurat potrzebny.
Lata 80. – choć te lata kojarzą się z rozkwitem muzyki pop i erą zespołów jednego kawałka, to nie znaczy, że promocję płyt za pomocą nagości porzucono. Przyjęła ona jednak formę, której bliżej było do chamskiego epatowania nagością, niż do jakiejś gałęzi sztuki, która tak świetnie rozwinęła się w latach 70. Przykładem tego może być płyta Rogera Watersa, zatytułowana The Pros and Cons of Hitch Hiking, gdzie na okładce zobaczyć możemy bardzo dokładnie podziwiać nogi(i nie tylko) kobiety. Jeszcze dalej poszedł Prince, który na albumie Lovesexy wrzucił swoje nagie zdjęcie, gdzie tylko delikatnie zasłania swoje części intymne.
W latach 90., idąc śladem ludzi z lat 70. ponownie wykorzystano nagość jako coś więcej niż tylko zwykły napęd dla karier. Znakomity przykład stanowi płyta Nevermind Nirvany, gdzie zobaczyć można nagie dziecko w basenie. Z erotyką, którą uskuteczniono w poprzednich latach, wiele wspólnego to nie ma, podobną sytuację mamy na okładce Balance Van Halena. Inne spojrzenie na nagość, również bardziej artystyczne, zaproponował zespół Blur na swojej płycie She’s So High.
W ostatnich latach ponownie mamy do czynienia z nagością mniej artystyczną, a bardziej wyciągającą pieniądze i szokującą dla samego szokowania. Za przykład niech posłuży ostatni teledysk Miley Cyrus, która naga lata sobie na kuli czy okładka najnowszej płyty Lady Gagi– niby miało być tutaj coś więcej niż tylko cycki i nogi, ale kupujący tę płytę widzi głownie to.
Na szczęście z odsieczą przychodzi Nick Cave i jego ostatnia płyta – Push the Sky Away, gdzie z jednej strony nagie ciało się pojawia, lecz z drugiej – nie jest ono najbardziej kluczową sprawą na tej niezwykle klimatycznej okładce.
Spojrzeń na nagość w muzyce było wiele. Część z tych rzeczy to wizualnie dzieła bardzo wartościowe, które stanowią integralną część dzieła muzycznego, i które reprezentują sobą coś więcej. Inne rzeczy zaś nie reprezentują sobą za wiele, choć trzeba przyznać, że było(i jest) czasami co podziwiać. Nie da się ukryć, że nagość na okładkach nadal będzie nam towarzyszyć, lecz jaką to wszystko przybierze formę? To pokaże czas.
Zapraszam do przeczytania wcześniejszych wpisów:
Soundtracki z gier – subiektywna lista – część 1.: https://gameplay.pl/news.asp?ID=80691
Soundtracki z gier – subiektywna lista – część 2.: https://gameplay.pl/news.asp?ID=80718
Koncert Rogera Watersa na Stadionie Narodowym w Warszawie(20.08.2013): https://gameplay.pl/news.asp?ID=80999