O Pasikowskim mogę napisać 2 rzeczy. Po pierwsze, jest autorem najlepszego filmu jaki kiedykolwiek zrodziła Ojczyzna (Psy). Po drugie, to reżyser kręcący w Polsce po amerykańsku, co wychodzi mu naturalnie i jest unikalne samo w sobie. A Jack Strong jest potwierdzeniem obu tych tez. Pasikowski postanowił ponownie zgłębić temat mocno zakorzeniony w historii kraju, aczkolwiek wykorzystał do tego sprawdzone schematy rodem z kina jankeskiego.
W rezultacie Jack Strong bije po oczach scenariuszowym, reżyserskim i aktorskim oldskulem, jakiego u Nas po prostu brakuje. Całkiem nieźle się zaczyna, nie? A dalej jest tylko lepiej.
Mimo okazjonalnych wtop reżyserowi udało się stworzyć 2-godzinny thriller, który robi to co powinien. Trzyma w napięciu, a przy tym nie atakuje widzów epileptycznym montażem i serią wybuchów. Jack Strong należy do grona filmów, które budują klimat poprzez pojedyncze detale i gesty postaci, gwarantując przy tym mięsistość dialogów (aczkolwiek k...y i ch...e można policzyć na palcach 2 rąk, co jak na Pasikowskiego jest średnim wynikiem). W fabule roi się od bardzo dobrych i okraszonych trafną symboliką scen, a podanie ulubionej jest trudne. Warto jednak dodać, że Pasikowskiemu ponownie udało się za pomocą zaledwie kilku ujęć uszczypnąć widza i pobudzić go do myślenia (kapitalny patent z polskim hymnem).
Wydawać by się mogło, że historia Kuklińskiego może stać się pretekstem do taniej gloryfikacji tej postaci. Nic bardziej mylnego. Pasikowski nie brnie w niepotrzebne dysputy o zdradzie/bohaterstwie. Wyszedł mu solidny thriller, na który wybiorą się osoby chcące obejrzeć wciągające widowisko. Mimo gęsto utkanej intrygi oraz pieczołowicie odwzorowanych realiów nie brakuje w Strongu scen komicznych, idealnie wpasowanych w PRL-owskie realia.
W każdym aspekcie jest to film o poziomie znacznie odbiegającym od polskiej rzeczywistości, realizacyjnie niemal bezbłędny i dobrze zagrany. Marcin Dorociński w głównej roli budzi sympatię, ale potrafi również oddać strach i niepokój, kiedy w życie Kuklińskiego służby wojskowe zasiewają paranoję. Cały polski i rosyjski (radziecki?) obóz spisał się świetnie. Na drugim planie mamy ekipę Amerykanów, którzy pod dowództwem Patricka Wilsona starają się wyciągnąć od Kuklińskiego wszystkie tajemnice. Gwiazdor Hollywoodu nie gości jednak na ekranie zbyt często. No i więcej mówi po polsku niż po angielsku.
Jack Strong w ostatecznym rozrachunku okazał się być obrazem znacznie lepszym niż przewidywałem. Możemy tu śmiało mówić o światowym poziomie, choć naturalnie wora Oskarów Pasikowski i spółka nie dostaną. To wciąż film bardziej dla Nas, niż dla zagranicznych widzów. Polska kinematografia czekała jednak na taką produkcję i wreszcie ją dostała. Od dzisiaj nie jesteśmy gęsi i swój thriller szpiegowski mamy. Thriller, którego nie powinniśmy się wstydzić.
OCENA 8/10