Resurrection - Jest dobrze ale bez rewolucji - Joorg - 28 marca 2014

Resurrection - Jest dobrze, ale bez rewolucji

"Resurrection" to serialowa propozycja stacji ABC na wiosenny sezon. Produkcja ta aktualnie radzi sobie całkiem nieźle, jest to jeden z najchętniej oglądanych debiutujących seriali, które swoją premierę miały na przestrzeni ostatnich tygodni. Czy warto zainteresować się tą pozycją?

"Resurrection" to adaptacja noweli "The Returned" autorstwa Jasona Motty. Jest to bezpośredni konkurent recenzowanego przeze mnie ostatnio "Belive". Produkcja stacji ABC zmiażdżyła serial Alfonso Cuarona pod względem popularności. Sam muszę przyznać, że chętniej sięgam po tę pierwszą pozycję, która jest o wiele ciekawszym widowiskiem.

Fabuła początkowo skupia się na chłopcu o imieniu Jacob, który z niewyjaśnionych powodów budzi się w chińskiej wiosce, pośród ryżowej plantacji. Sprawą zajmuje się amerykański urząd do spraw imigracji, który sprowadza chłopca do USA. Przypadek tajemniczego chłopca powierzony zostaje agentowi Martinowi Bellamy, który szybko odnajduje jego miejsce zamieszkania. Dostarcza Jacoba do domu, jednak okazuje się, że chłopiec umarł trzydzieści lat wcześniej.

Oczywiście nie wiadomo jeszcze kim jest, ani skąd się wziął Jacob. Agent Bellamy postanawia przeprowadzić śledztwo w tej sprawie. Łatwo nie będzie, gdyż większość mieszkańców miasteczka krzywo na niego patrzy i niechętnie współpracuje. Co więcej, chłopiec nie jest jedynym przybyszem z zaświatów. Wkrótce okazuje się, że zmartwychwstał również Caleb, głowa innej rodziny z tych samych okolic. Jest on jedną z najbardziej tajemniczych postaci, która ewidentnie wiele ma za uszami.

Wątki w "Resurrection" na tym się nie kończą, bo jest ich o wiele więcej. Ważnym elementem historii jest sytuacja rodziny Jacoba, która zmaga się z powrotem chłopca, oraz problemami które cała sytuacja wywołała. Na dodatek również społeczeństwu ciężko zaakceptować nieoczekiwany cud. Parafia szybko odcina się od całej rodziny, ba, odmawiają jej wstępu do świątyni. Pojawia się również wątek księdza, którego wiara również wystawiona jest na próbę. Ostatnim elementem fabuły jest policjant zmagający się z nowymi informacjami na temat śmierci swojej żony. Ten ostatni jest jeszcze mało rozwinięty, ale na pewno scenarzyści go jeszcze rozbudują.

Produkcja nie jest dziełem wybitnym i tak naprawdę niczym nowym nie zaskakuje. Zwroty akcji nie sprawiają, że szczęka nam opada, a fabuła prowadzona jest bardzo schematycznie. Osobiście przez większość czasu mam wrażenie, że gdzieś już to wszystko widziałem (LOST, 4400, FlashForward). Mimo wszystko muszę jednak przyznać, że całość bardzo dobrze się ogląda i zazwyczaj na koniec odcinka pojawia się chęć oglądnięcia następnego.

Obasada "Resurrection" do najgorszych nie należy. Nie odnajdziemy w niej wielkich gwiazd dużego ekranu, ale kilka twarzy jest rozpoznawalnych. Są to w większej części aktorzy telewizyjni, którzy całkiem dobrze odgrywają swoje role. Najbardziej charakterystyczną postacią jest oczywiście agent Bellamy, w którego wcielił się Omar Epps, czyli znany doktor Foreman z "House'a".

Pierwszy sezon serialu ma liczyć sobie osiem odcinków, ale jak na razie nie wiadomo czy powstanie druga seria. Ja jak na razie będę śledził postępy tej produkcji, ponieważ ogląda się ją całkiem znośnie, a jeśli scenarzyści ciekawie poprowadzą niektóre wątki, to może wyjść z tego coś naprawdę dobrego.

Zapraszam do śledzenia mojego profilu na Facebooku.

Joorg
28 marca 2014 - 00:07