House of Cards: Sezon 2 - Serial perfekcyjny - Joorg - 6 marca 2014

House of Cards: Sezon 2 - Serial perfekcyjny

"House of Cards", serial produkowany przez platformę Netflix, przebił moje najśmielsze oczekiwania. Drugi sezon dał mi nie tylko wszystko to, co tak bardzo pokochałem w pierwszej serii, ale przeniósł tę produkcję na jeszcze wyższy poziom!

Pamiętacie moją "topkę" najlepszych seriali wszech czasów? Jeśli nie, to znajdziecie ją po tym linkiem. W tekście pisanym w sierpniu zeszłego roku "House of Cards" piastowało honorowe trzecie miejsce. Gdybym dzisiaj miał pisać podobny artykuł, to produkcja z Kevinem Spacey w roli głównej na sto procent znalazła by się w pierwszej trójce. Wszystko przez to, że drugi sezon zrobił na mnie piorunujące wrażenie.

Tym, którzy nie słyszeli wcześniej o "Domku z kart" szybko wyjaśnię z czym to się je. Serial, który swoją premierę miał w lutym zeszłego roku, jest adaptacją brytyjskiej serii o tym samym tytule emitowanej w latach .90. Głównym bohaterem jest Francis Underwood, kongresmen o szerokich wpływach na amerykańskiej scenie politycznej. Po zwycięskich wyborach zostaje on jednak oszukany przez prezydenta, który wcześniej obiecał mu stanowisko Sekretarza Stanu. Upokorzony "Frank" postanawia zemścić się za wszelką cenę na prezydencie i rozpoczyna brutalną grę pełną manipulacji i intryg. Wszystko po to, by obalić głowę państwa.

Główny bohater jest mistrzem manipulacji i w swojej grze wykorzystuje całą masę ludzi. W pierwszym sezonie nawiązuje współpracę z dziennikarką Zoe Barnes, dzięki której ujawnia niewygodne dla swoich przeciwników informacje. Pionkiem w jego grze był również inny kongresmen, Peter Russo, który był ważną częścią planu Underwooda. Każdy odcinek pierwszej serii pokazywał kolejny krok mściwego polityka, który ostatecznie bardzo zbliżył się do prezydenta. Drugi sezon dalej skupia się na jego wielkim planie, jednak Francis ma w swoich rękach jeszcze więcej możliwości. Dzięki nowemu stanowisku i sprytnej manipulacji coraz bardziej pogrąża prezydenta Stanów Zjednoczonych, który niczego nie podejrzewa. Oczywiście, na swojej drodze napotyka wiele przeciwności, ale szybko się z nimi rozprawia knując niecne intrygi.

Jednak nie samymi intrygami żyje widz, bo na drugim planie dzieją się inne rzeczy. Ważnym elementem serialu jest żona głównego bohatera, Claire Underwood, która jest równie nieprzewidywalna co Frank. W drugim sezonie szybko udaje jej się uporać z dawnymi problemami, po czym starać się będzie odnaleźć w nowej roli. Twórcy nie zapomnieli również o wielu postaciach, które w pierwszej serii sprawiały sporo problemów naszym protagonistom. Ponownie mamy okazję zobaczyć grupkę dziennikarzy prowadzącą swoje śledztwo, a i nie nie zabrakło problematycznej prostytutki Rachel Posner. Wiele z tych wątków potoczy się w najmniej oczekiwany sposób. Pojawiło się również kilku nowych bohaterów, a wielu starszych dostało więcej przestrzeni. Na uwagę zasługują szczególnie Jackie Sharp, która ma zamiar zastąpić Underwooda na starym stanowisku, oraz Raymond Tusk i prezydent Garrett Walker, którzy pojawiają się niemal w każdym odcinku.

Druga seria przepełniona jest świetnymi zwrotami akcji, co zademonstrował już pierwszy odcinek. Początek drugiego sezonu okazał się szokującym (w pozytywnym tego słowa znaczeniu) widowiskiem, a reszcie epizodów udało się utrzymać podobny, wysoki poziom. Już dawno nie miałem do czynienia z nową produkcją telewizyjną, która była by tak wciągająca jak "House of Cards". 13 nowych odcinków zleciało w oka mgnieniu, a na nowe trzeba czekać kolejny rok...

W tytule napisałem, że "Domek z kart" jest serialem perfekcyjnym, jednak jest jeden mały szczegół, do którego mógłbym się przyczepić. Otóż w pewnym momencie oglądania drugiego sezonu zdałem sobie sprawę, że twórcy zapomnieli trochę o motywach głównego bohatera. Ciągle obserwujemy poczynania Franka, które uderzają nie tylko w prezydenta, ale i całe Stany Zjednoczone, a nie widzimy motywów jego działań. Wiadomo, że w pierwszym odcinku pierwszego sezonu został on głęboko upokorzony i oszukany, ale warto by był o tym od czasu do czasu przypomnieć. Poza tym, nie zanotowałem żadnych zgrzytów.

Ogromnym plusem "House of Cards" jest oczywiście obsada. Na uwagę zasługuje nie tylko genialny Kevin Spacey w roli głównej, który tak jak w poprzednim sezonie, co jakiś czas przemawia do widzów (kocham te momenty), ale i pozostali aktorzy. W serialu mamy do czynienia z całą masą świetnie napisanych i zagranych postaci. Robin Wright jako Claire Underwood wypada znakomicie w każdej scenie. To druga, zaraz po Franku, moja ulubiona postać w tej produkcji. Spośród pozostałych bardzo dobrych aktorów wyróżniłbym jeszcze Molly Parker (Jackie Sharp), Michela Gilla (prezydent Garrett Walker) oraz Geralda McRaneya (Raymond Tusk).

Nie mogę zapomnieć też o świetnym doborze reżyserów niektórych odcinków. Za kamerą stanęli tacy ludzie jak James Foley (Miasteczko Twin Peaks), Jodie Foster czy sama Robin Wright. Szkoda tylko, że David Fincher, który jest producentem serialu i twórcą pierwszych dwóch odcinków, nie wyreżyserował żadnego epizodu.

Nie ma co, Netflixowi udało się powtórzyć sukces z poprzedniego roku i wyprodukować świetną, wysokobudżetową serię. "House of Cards" to jeden z najlepszych seriali ostatnich lat i twardy dowód na to, że produkcja o tematyce politycznej nie tylko nie musi być nudna, a nawet może być niesamowicie wciągająca. Tak dopracowany serial to ostatnio rzadkość.

Zapraszam do śledzenia mojego profilu na Facebooku.

Joorg
6 marca 2014 - 15:52