Matura jest coraz bliżej! - Lynx - 28 marca 2014

Matura jest coraz bliżej!

(źródło: własne materiały)

Do tegorocznej matury zostało niewiele, bo 37 dni. Sam odczuwam coraz większy stres przed tym egzaminem, choć czuć go nie powinienem. Według zasłyszanych legend miejskich oznacza to, że mi po prostu zależy. Zależy, żeby bardzo dobrze zdać pierwszy egzamin, który zadecyduje o moim przyszłym życiu.

Matura to bzura. Przeważnie słyszę takie opinie. Tym bardziej zabawne jest, że trzynaście procent ubiegłorocznych maturzystów było uprawnionych do poprawki w sierpniu, a sześć procent oblało więcej niż jeden przedmiot. Powiedzmy sobie szczerze. Żeby nie uzyskać więcej niż trzydziestu procent punktów na maturze z polskiego, matematyki i języka obcego na poziomie podstawowym trzeba mieć niesamowity talent. Już trudniejszym zadaniem jest dopuszczenie do tego egzaminu. Zgodzę się więc z tym, że matura to bzdura pod względem trudności. Można mieć i pecha popełniając błąd kardynalny. Znam kilka bardzo mądrych i inteligentnych osób, które w ten sposób wyłożyły się na maturze próbnej. Pech i tyle.

Dyskusja na temat poziomu trudności matury jest więc bezzasadna. Każdy mając trochę oleju w głowie ją zda. Progi zdawalności są bardzo niskie, więc i zadanie jest nietrudne. Inną kwestią, na którą bardzo słusznie się narzeka są wypracowania. Isnieją już nawet schematy pisania tego typu prac. Dowolność interpretacji? Bardzo mała. Mając fragment trzeba przepisać go tak, żeby nasze wypociny wyglądały jak rzeczowa analiza. Znów. Mając trochę oleju w głowie pisze się tego typu pracę bez większych problemów.

Dlaczego więc mi zależy, żeby zdać ją bardzo dobrze? Bo marzę o informatyce na jednej z najbardziej prestiżowych uczelni w Polsce. Mierząc jednak siły na zamiary, wyląduję na elektrotechnice z czego również będę ogromnie zadowolony. Poziom rozszerzony to trochę inna bajka niż podstawowy. W mojej podstawie programowej nie było granic ciągów i całek, więc jest o tyle prościej. Mimo to przerobiliśmy je w szkole w ramach dodatkowych zajęć. Wróciły one jednak w nowym rozporządzeniu i na pewno zadania z nimi związane, będą na przyszłorocznej, nowej maturze. Przyjęło się mówić, że poziom matur rozszerzonych z przedmiotów ścisłych jest sinusoidalny. Wyjątkiem od tej reguły jest informatyka, która co roku na poziomie podstawowym i rozszerzonym jest wyzwaniem. Dwa lata, rok temu arkusze z matematyki rozszerzonej były bardzo proste. Dlatego też wzrosły progi na danych uczelniach. Przecież nagle nie poprawił się poziom kształcenia w kraju. Trzeba również przyznać, że zadania maturalne żądzą się pewnymi schematami rozwiązywania. Co roku można spodziewać się choćby zadania z funkcji kwadratowej. Pytanie tylko jak treść zadania będzie sformułowana i czy sama funkcja będzie przyjazna do rowiązywania, czy też nie.

Skoro o funkcji kwadratowej mowa, to nie mogło zabraknąć i tego! (źródło: własne zdjęcia)

Dlaczego w ogóle chcę mieć maturę? Bo wybieram się na studia techniczne, a i najprościej w świecie głupio jej nie mieć. Byłoby mi wstyd, gdybym musiał swojemu dziecku za kilkanaście lat odpowiedzieć, że skończyłem bez matury mając ku temu predyspozycje, możliwości, marzenia i odpowiednie zaplecze. O egzaminach wstępnych nie będę gdybał. Teraz matura i pierwszy rok studiów są takowym, specyficznym egzaminem wstępnym. Przejdziesz go pozytywnie, będzie bardzo dobrze.

Dlaczego jednak wolę świetnego kucharza albo tynkarza niż kolejnego magistra bibliotekoznawstwa? Bo jeśli ten drugi wybrał się na studia tylko po to, żeby studiować i mieć tytuł magistra, a nie choćby z powodów zainteresowań, to jest po prostu słabo rozgarniętym człowiekiem i niech się nie dziwi, że rynek pracy go nie chce, a neurochirug zarabia krocie. Tak! Magistrów z tytułu jest za dużo, a wcale przecież nie trzeba nim być. Nie jest to wymóg. Nikt nie stoi nikomu nad głową z pistoletem przyłożonym do skroni. Wolny wybór. Warto żeby był on racjonalny. Naprawdę ktoś chce zmarnować kilka lat swojego tylko i wyłącznie dla papierka?

Dlaczego to w ogólę piszę? Żeby za rok móc wrócić do tego wpisu i się trochę pośmiać. Zawsze jest tak, że po pewnym czasie człowiek zdaje sobie sprawę, że coś co wydawało się murem nie do przeskoczenia, po pewnym czasie okazało się czymś łatwym. Choćby taki egzamin na prawojazdy. Z perspektywy czasu jest on dla mnie mało wymagający.

Kolejny suchar. Uczeń liceum jeszcze nie wie, że taka sytuacja może mieć miejsce. (źródło: własne zdjęcia)

Mam również świadomość, że same studia nawet na najlepszej uczelni nie dadzą nic, kiedy sam od siebie nie będę wymagał niczego, a naukę ograniczę tylko do chodzenia na wykłady i ćwiczenia. Studia to ponoć fantastyczny czas. Spotyka się zupełnie nowe znajomości, nawiązuje się kontakty, jedno przypadkowe spotkanie przy piwie może spowodować, że nie będziesz musiał szukać długo pracy, a i większości przypadków na uczelni spotkasz ludzi, którzy dzielą twoje zainteresowania, bo przecież dlatego wybrali ten, a nie inny kierunek studiów. A! Chyba najważniejsze. Wiem też, że po studiach sytuacja będzie wymagać podjęcia się pracy w innym zawodzie bądź za kilka lat będę zmuszony do przebranżowienia się. Cóż. Czasem bywa i tak. Z wiedzą, znajomościami i obyciem świata zdobytymi na studiach będzie to o wiele łatwiejsze. Tak przynajmniej uważam.

Lynx
28 marca 2014 - 16:11