Duże i częste obniżki cen gier (nie) szkodzą graczom! - Lynx - 5 kwietnia 2014

Duże i częste obniżki cen gier (nie) szkodzą graczom!

Temat w głównej mierze powstał dzięki OsK i jego tekstowi. W gąszczu informacji umknął mi wpis Cliffa Harrisa, założyciela Positech Games, który... No właśnie nie wiem jak to najlepiej określić. Próbuje wciskać czytelnikom prawdy objawione?

Premiery gier zostają zabijane przez promocje? To daną produkcję trzeba kupić od razu? Obawiam się, że niedługo doczekamy się tezy, która mówić będzie o tym, że promocje gier są gorsze od handlu używkami. Kupuję wtedy, kiedy mam ochotę. Kupuję tam, gdzie mam ochotę. Nie chcę, aby ktoś decydował za mnie. To moje pieniądze i moja decyzja. Do każdego zakupu podchodzę racjonalnie i nie zaopatruję się w gry tylko i wyłącznie dlatego, że dana rzecz pochodzi z promocji. Tak samo nie zaoptaruję się w roczny zapas różnorakich napojów z przeceny. Nie popadajmy w paranoje. Życie nie jest kodem binarnym - nie jest zero-jedynkowe. Nie słyszałem, ani nie czytałem żadnych narzekań producentów filmowych na jakiekolwiek promocje. Może dlatego, że mimo wszystko tamta branża jest nieco poważniejsza i dojrzalsza od growej i nie chodzi tutaj wcale o sam wiek odbiorców.

Nigdy nie kupowałem gier ze względu na ich ocenę w pismach branżowych. To prawda, że dziś kupię średniaka za dwa dolary. Robię to, bo mogę. Siedem złotych to nie sto. Prawdopodobnie, gdybym udał się do sklepu po taką grę w dniu premiery, a później okazałoby się, że produkcja - delikatnie rzecz ujmując - nie jest najwyższych lotów, grałbym w nią. Mimo wszystko. Nie dlatego, że dobrze bym się bawił. Szkoda by mi było wydanych pieniędzy. Po prostu. Próbowałbym oszukać samego siebie, że jednak się opłacało. Wymyślałbym kolejne wymówki. Przecież ta gra musi mieć w sobie coś, czego ja nie widzę! W taki sposób marnowałbym tylko czas.

Gry wideo to w głównej mierze rozrywka. Cieszy mnie każda możliwość pobawienia się za kilka złotych mniej. Zabawa nie jest w życiu potrzebą elementarną. Nie znajduje się na samym dole w hierarchi potrzeb Maslowa. Promocje są dobre, nikomu nie szkodzą. Inną sprawą jest natomiast podejście nabywców. Ja zawsze próbuję racjonalnie dokonywać zakupów. Znam wartość pieniądza. Jeśli mnie na coś nie stać, nie kupuję tego albo czekam właśnie na dzień promocji. Że inni potrafią czasem kupować gry, w które nigdy nie zagrają? Ich sprawa i ich czas. Może w paczce Humble Bundle interesuje ich tylko jedna gra, którą w tym momencie nabędą tam najtaniej? Każdy ma prawo wyboru.

Na koniec perełkaDodatkowo (promocja) sprawia to, że gry dla wielu graczy zaczynają często z małą ilością osób, a firmy nie zarabiają początkowo wystarczająco, żeby zająć się ich łataniem. Selekcja naturalna. Wydaliście grę pęłną błędów panie Cliff Harris, to niech pana nie dziwi fakt, że nie ma na nią wielu chętnych. Proponuję mimo wszystko zacząć walkę z promocjami od pana firmy. Nikt nie zmusza do bycia na platformie Steam. Można przecież dystrubuować gry tylko i wyłącznie poprzez własną stronę internetową. Wtedy nikt nie narzuci panu warunków sprzedaży. Pytanie tylko jak długo firma działająca w ten sposób pociągnie. Na szczęście z rynkiem nie da się wygrać. To jak walka z wiatrakami. Dzięki promocjom zyskuje odbiorca i sprzedawca. Jednym zdaniem... Wilk syty i owca cała.

Lynx
5 kwietnia 2014 - 11:56