Wszyscy jesteśmy przyzwyczajeni, że filmy science fiction to zazwyczaj przepełnione wybuchami, efekciarskie blockbustery, które kojarzą się z litrami wypitej coli i tonami zjedzonego popcornu.Nie zapominajmy jednak, że w ich cieniu powstają również dzieła nieco bardziej kameralne, ale pod względem fabularnym często bijące wielkie produkcje na głowę. Z okazji premiery filmu "Snowpiercer: Arka przyszłości" prezentuje osiem najlepszych filmów science fiction nakręconych za psie pieniądze, w których bez wątpienia się zakochacie!
"Moon"
Reżyser Duncan Jones oraz jego ekipa przeznaczyli na nakręcenie "Moon" zaledwie 5 mln dolarów. Nikt się nie spodziewał, że prezentowana głównie na festiwalach kameralna produkcja okaże się jedną z najlepszych pozycji science fiction dekady.
Mamy tutaj tak naprawdę popis jednego aktora, czyli znakomitego Sama Rockwella. Wciela się on w Sama Bella, pracownika bazy kosmicznej, któremu kończy się kontrakt - za dwa tygodnie ma powrócić na Ziemię. Odkrywa jednak, że nie jest sam na stacji...
Brzmi jak tandetny horror sci-fi? Nic bardziej mylnego! Film ma znakomity scenariusz - przedstawiona historia jest perfekcyjna i ciężko się do czegoś przyczepić. Co znamienne, brak tutaj dziur fabularnych, którymi zwykle nafaszerowane są letnie blockbustery.
Z kolei "efektowne" sceny w kosmosie kręcono najprostszym sposobem, wykorzystując tradycyjne, miniaturowe modele i makiety.
"Strefa X"
Właśnie dzięki tej produkcji Gareth Edwards załatwił sobie przepustkę do nakręcenia nowej "Godzilli", której premiera będzie miała miejsce jeszcze w tym roku. Mimo swojej niszowości „Strefa X” pojawiła się w kinach na całym świecie (również w Polsce), a wszystko dzięki odpowiedniemu marketingowi.
I wiecie co jest najlepsze? Że "Strefa X" została nakręcona za... pół miliona dolarów, co w dzisiejszych realiach jest praktycznie niemożliwe.
Tymczasem mamy tutaj rozgrywające się w malowniczych meksykańskich lokacjach kino drogi z potworami w tle. Wiele ze scen kręcono bez zezwolenia miejscowych władz, zaś w kadrach znajdują się przypadkowe osoby.
"Wynalazek"
Jeśli myślicie, że "Incepcja" była skomplikowana i wielopłaszczyznowa, zaś takie filmy jak "Efekt motyla" znacie na pamięć, to koniecznie sprawdźcie "Wynalazek". Ale ostrzegamy - seans do łatwych nie należy.
Shane Carruth nakręcił swój film za 7 tys. dolarów i zaprezentował go na festiwalu Sundance. Publiczność od razu oszalała na jego punkcie. Obraz zdobył główną nagrodę.
Motyw przewodni jest klasyczny - grupa naukowców buduje wehikuł czasu. Co wyróżnia ten film od pozostałych? Masa specjalistycznego słownictwa oraz nietypowa narracja, wynikająca z kilku poziomów prowadzenia historii. To bez wątpienia minimalistyczne sci-fi dla wymagających.
"Apollo 18"
Filmy w klimacie "found footage" (ang. „znaleziony materiał filmowy”) są cały czas w modzie. Nie było więc trudno przewidzieć, że prędzej czy później zobaczymy również taką produkcję w konwencji science-fiction.
I co najlepsze - nie wyszła tak źle. Ba, całość to naprawdę lekkostrawny i klimatyczny horror rozgrywający się na Księżycu. Co najważniejsze - niektóre sceny potrafią zmrozić krew w żyłach.
A wszystko bardzo małym kosztem, ponieważ budżet filmu wyniósł zaledwie 5 mln dolarów.
"Druga Ziemia"
Film Mike'a Cahilla to kolejna niezależna produkcja sci-fi prezentowana na festiwalu Sundance. Budżet filmu wyniósł zaledwie 200 tys. dolarów.
"Druga Ziemia" to przede wszystkim znakomity film obyczajowy, w którym otoczka science fiction pełni rolę czysto pretekstową.
Tym samym produkcja Cahilla udowadnia, że filmy sci-fi nie muszą opierać się tylko i wyłącznie na dynamicznym scenariuszu. a kameralna historia może wciągać z taką samą siłą!
"Europa Report"
Trudno zliczyć ile powstało dotychczas filmów o wyprawie na obcą planetę. Co na ich tle wyróżnia film Sebastíana Cordero? W swoim "Europa Report" reżyser postawił na pokazanie przełomowej w historii ludzkości ekspedycji w jak najbardziej realistyczny sposób.
Całość swoją formą bardziej przypomina film dokumentalny. Wpływa na to umieszczenie kamer w różnych zakamarkach statku oraz wplecenie w fabułę wywiadów z osobami odpowiedzialnymi za wyprawę.
Mimo że fabuła jest klasyczna, to historia trzyma w napięciu do początku do końca. Dodatkowo warto wspomnieć o polskim wątku - jedną z głównych ról gra Karolina Wydra.
Budżet filmu wyniósł około 10 mln dolarów.
"Beyond The Black Rainbow"
Jeśli tęsknicie za psychodelicznymi produkcjami science fiction, w których najważniejszy jest artyzm i metafizyka, to koniecznie sprawdźcie film Panosa Cosmatosa.
"Beyond The Black Rainbow", kosztujący około 1 mln dolarów, to feeria jaskrawych barw spotęgowana przez charakterystyczną ścieżkę dźwiękową przywodzącą na myśl filmy z lat 70. i 80.
Fabuła jest tutaj czysto pretekstowa - oglądamy losy tajemniczego doktora, który pracuje nad swoją pacjentką. Gęsta atmosfera i luźna narracja powodują, że seans tego filmu to ciężkie, ale satysfakcjonujące doznanie.
"Iron Sky"
Ten film był kultowy jeszcze zanim nadeszła jego oficjalna premiera na festiwalu w Berlinie. A to wszystko za sprawą fanów, którzy przy pomocy crowdfundingu (finansowanie projektu przez społeczność) wspomogli ekipę tworzącą film jednym milionem euro. Całkowity budżet produkcji zamknął się w kwocie 7,5 mln euro.
Czy film o nazistach z "ciemnej strony Księżyca" może być zły? To istna jazda bez trzymanki, stworzona z myślą o amatorach kina klasy B. Absurd goni absurd, fabuła nie ma sensu, jednak paradoksalnie obraz Timo Vuorensoli ogląda się z wiecznym uśmiechem na twarzy.
„Iron Sky” to przede wszystkim film od fanów dla fanów, który, co zaskakujące, udało się wprowadzić również do polskiej dystrybucji. A to zdarza się niezwykle rzadko.
Obserwuj mnie na Facebooku i Twiterze