Nie tylko Cayack ma w mieście kino, w którym grają Niesamowitego Spider-Mana 2. Ja też mam i też się chcę podzielić z Wami swoją opinią o drugiej części nowej pajęczej serii. Najlepiej byłoby, gdybym się z Cayackiem nie zgodził i spróbował wbić jego nędzną argumentację w glebę... Ale tak nie będzie. Co prawda mój tekst będzie łagodniejszy w wydźwięku, bo mi Niesamowity Spider-Man 2 podobał się bardziej, ale w kilku punktach będziemy zgodni. Czyli w sumie nuda. Ale jeśli chcecie zajrzeć do mojej recenzji, to będzie mi miło. Peterowi też będzie miło - o tak, jak na poniższej fotografii.
Żeby odróżnić swój tekst, oprę go o zgrabne punkciki opisujące konkretne zagadnienia, wszak przejrzystość jest niezmiernie ważna. Wspomnę jeszcze, że Spider-Man to mój ulubiony komiksowy superheros (gdyby ktoś kazał mi wybrać jednego, albo zrobi mi coś złego) i jedyny, którego przygody liznąłem w wersji rysowanej i papierowej. Rzeknę jeszcze, że Spider-Man 2 w reżyserii Sama Raimiego to rzecz zdecydowanie udana i takie tam... To może przejdźmy do The Amazing Spider-Man 2, hm?
The good
- Andrew Garfield znowu pokazuje, że jest świetnym Peterem Parkerem i jeszcze lepszym Spider-Manem. Wiem, że Parker powinien mieć w sobie więcej fajtłapy (co dobrze pokazał Maguire) i być mniej hipsterski, ale wdzięk tej postaci w nowych filmie jest tak olbrzymi, że nie mogę się na niego złościć ani trochę. Wszystko jest takie, jakie być powinno - odpowiedni miks chłopięcości, maślanych oczu, humoru, beztroski i solidnego łomotu.
- Bardzo podobał mi się projekt Electro - wygląd postaci i manifestacja jego mocy wyszła świetnie. Nieco gorzej z motywacją postaci, która wcale nie odbiega jakoś mocno od tego, co sugerują zwiastuny. Ale wytłumaczenie mam jasne - Max Dillon jest w tym filmie chory psychicznie. Nie jakoś bardzo, ale wystarczająco, by kilka prostych bodźców popchnęło go w kierunku super-łotrostwa.
- Scen akcji nie było aż tak dużo, jak się tego spodziewałem, ale jak już się pojawiały, to moja ekscytacja rosła. Świetna choreografia walk, karkołomne, komiksowe pozy latającego Spideya i mnóstwo zwolnionego tempa, które pozwalało zaobserwować wszystko, co działo się na ekranie (Michaelu Bayu, który zrobiłeś Transformersy, ucz się!)
- Związek Petera i Gwen zajmuje dużą część czasu ekranowego, ale został przedstawiony lekko i przyjemnie - znać tu rękę człowieka, który kilka lat temu stworzył świetne 500 dni miłości. Marc Webb wie, jak ciekawie pokazać relacje damsko-męskie.
- A skoro o Gwen mowa - jej postać jest dużo ciekawsza, niż Mary Jane w poprzedniej trylogii. Kirsten Dunst musiała grać damę w potrzasku zdaną na łaskę otoczenia i innych postaci, zaś Emma Stone dostała do dyspozycji lepiej nakreśloną, bardziej zaradną i w ogólnym odbiorze przyjemniejszą postać.
- Film widziałem w Imaksie i była to zapewne najlepsza opcja (choć tym razem pojawiła się wersja 2D z napisami, co nie miało miejsca przy okazji premiery Zimowego żołnierza) - czysty, ostry obraz dający pełnię wrażeń i naprawdę zacnie wykonane 3D z kilkoma efektami "uwaga, coś leci w moją stronę". Dodatkowy plus za muzykę - Hans Zimmer skumał się m.in. z Pharrellem Williamsem i Mike'iem Einzigerem z Incubusa celem stworzenia drapieżnej muzycznej ilustracji. Szczypta rocka i zaskakująco dużo zaskakująco strawnego (mając na uwadze kontekst fabularny) dubstepu stworzyły ciekawe tło dla zmagań pajączka.
- Struktura filmu jako całości - mimo wad, które wytknę poniżej - była jak najbardziej ok. Niesamowitego Spider-Mana 2 oglądało się bardzo przyjemnie, bez znudzenia, tempo kolejnych scen było dobrane umiejętnie i mam takie ogólne wrażenie, że Marc Webb coraz lepiej czuje się w wysokobudżetowym, superbohaterskim typie kina.
The bad
- Otwierająca film scena w samolocie była niepotrzebnie rozciągnięta i w sumie służyła tylko jako bardzo długie uzasadnienie wysyłania pewnego pliku.
- Motywacja Zielonego Goblina okazała się gorsza (i słabej - szybciej - zarysowana) niż w pierwszym Spider-Manie. Śmierć ojca przekonuje mnie bardziej, niż "nie chcesz mi pomóc, więc jesteś zły".
- Nowy Spider-Man cierpi też na za dużo wątków naraz - jako środkowa część trylogii musi zbudować uniwersum, ale nie do końca działa to na korzyść fabuły tego filmu. Chciałby się więcej głębi i dłuższego czasu rozwoju pewnych historii, na co zabrakło miejsca. Tu zgadzam się z Cayackiem w pełni.
- Ktoś powinien dostać też klapsa za zły marketing - atakowanie trzema złoczyńcami od pierwszego zwiastuna to duży błąd, który zabiera nieco frajdy z seansu. Zielony Goblin powinien być jedynie lekko zasugerowany, zważywszy na jego istotną rolę w późniejszych filmach z serii, zaś o Rhino nie powinno być ani słowa - to byłaby bardzo miła niespodzianka dla fanów komiksów i dodatkowy plusik do oceny. A tak oczekiwania zostały rozbudzone, zaś film pod tym względem "nie dostarcza".
The ugly (żeby dopełnić obowiązkowego tryptyku w śródtytułach)
- Make-up Goblina po transformacji mi się nie podobał. Zbyt szalony i abstrakcyjny.
Ogólnie jednak rzecz biorąc Niesamowity Spider-Man 2 daje radę. To superbohaterskie kino zrobione z pasją i głową, choć akurat tu wyobraźnia twórców wybiega daleko w przyszłość i jestem pewien, że w pełni docenimy nową trylogię (oraz planowane spin-offy) dopiero na samym końcu.
Jeśli już mówimy o końcach, to na zakończenie tekstu wstawiam poniższą czadową grafikę, która da Wam jako-taki punkt odniesienia do moich opinii o filmach komiksowych. Zobaczycie zestawienie 4 najlepszych produkcji o superbohaterach (czyli bez uwzględniania Sin City lub 300) wraz z dwoma wizjami przygód Spider-Mana. Tak mi się to wszystko oglądało...
(sorry za kompresję, gameplay się zbuntował przeciwko mojemu obrazkowi)
fsm29 kwietnia 2014 - 22:19