Upadek Sory – najsłabszy moment Kingdom Hearts? - Brucevsky - 1 maja 2014

Upadek Sory – najsłabszy moment Kingdom Hearts?

Z nieba do piekła, taką podróż zafundowało mi Kingdom Hearts w ciągu pierwszych kilku godzin gry. Opisane jakiś czas temu zachwyty ustąpiły miejsca frustracji, zniechęceniu, poczuciu rozczarowania. Nie ma może na świecie gier pozbawionych słabych punktów, gorszych etapów czy mniej udanych rozwiązań, ale w przypadku produkcji Squaresoft i Disneya taki słaby element całej konstrukcji pojawia się zdecydowanie za szybko, a i całkowicie psuje wypracowywane wcześniej znakomite wrażenie.

Świat Tarzana na pierwszy rzut oka nie budzi większych zastrzeżeń. Jest bardzo kolorowo, w tle gra pasująca do zwiedzanego miejsca melodyjka, a całość od razu kojarzy się z dżunglą, dzikimi zwierzętami i liczącą już piętnaście lat animacją Disneya. Pierwsze chwile naprawdę nie zapowiadają niczego złego. Zaczyna się kolejny etap przygody i z chęcią wyruszamy eksplorować nowy obszar.

Szybko wychodzi na jaw, że Deep Jungle tak się ma do rozległej, tajemniczej, pełnej różnych dróg i zakamarków dżungli, jak cztery dni w Sochaczewie do urlopu na Hawajach. Kraina Tarzana w Kingdom Hearts składa się z ledwie kilku niewielkich i dających skromne możliwości kawałków terenu, które ktoś ogrodził wysokimi klifami i sięgającymi w nieskończoność ścianami z bambusowych drzew. Ograniczenia technologiczne musiały mocno dać w kość twórcom, którzy próbowali stworzyć onieśmielający wirtualny świat i zrealizować ambitne plany projektantów i scenarzystów. Niestety rozpaczliwa próba zaprezentowania wirtualnej dżungli wypadła gorzej niż średnio, bo całość budzi niezbyt dobre skojarzenia z amatorskimi projektami map stworzonych w edytorze do Tenchu 2, w którym często stawiało się wysokie ściany, by ograniczyć zasięg poruszania Rikimaru.

Na domiar złego cały quest w tej krainie oparty jest na niezwykle frustrującym backtrackingu. Co rusz przemierzamy te same obszary w tę i z powrotem, powoli posuwając akcję do przodu i czekając na ważne wydarzenia fabularne. Historia niestety w tym momencie kuleje, więc motywacji do biegania, skakania po linach i ślizgania się po pniach jest niewiele. Co gorsza, całe to bieganie jest jeszcze czasochłonne, bo do niektórych miejsc można dostać się tylko skacząc po lianach, a do innych zjeżdżając przez kilkanaście sekund po dużym pniu. Za pierwszym razem może i brzmi to zabawnie, ale za piątym, szóstym i kolejnym wywołuje już znużenie i same negatywne emocje.

W sumie świecie Tarzana, gubiąc się i błądząc, spędziłem kilkadziesiąt minut, biegając po tych samych miejscówkach, walcząc z trzema typami przeciwników i słuchając tego samego, trwającego około dwóch minut, zapętlonego w nieskończoność, utworu w tle. To było jedno z najgorszych doznań w mojej growej karierze w ostatnich kilkunastu latach. Gdyby nie kredyt zaufania do Squaresoftu i zachwycający początek, mógłbym w tym momencie zrezygnować. Gdybym ten poziom dostał w wersji demo to na pewno Kingdom Hearts bym nie kupił. Jak później sprawdziłem moją opinię podziela wielu internautów i fanów produkcji Squaresoftu i Disneya, którzy Deep Jungle często wskazują jako jeden z najgorszych światów w całej grze. Jeśli dodać do tego, że i inny początkowy etap, uniwersum Alicji w Krainie Czarów, zbiera mieszane recenzje to można na początku naprawdę zniechęcić się do poznawania dalszych losów Sory i jego kompanów.

Mnie nie grozi to tylko dlatego, że darzę Squaresoft dużym kredytem zaufania i nie bawiłem się źle jeszcze przy żadnej grze autorstwa Japończyków. Mam nadzieję, że tak będzie i tym razem. Najgorsze zresztą i tak już chyba mam za sobą.

W tekście wykorzystano grafikę z http://gallery.minitokyo.net/view/304772

Brucevsky
1 maja 2014 - 18:57