Czego nie możemy oczekiwać od tegorocznego E3? - Pilar - 8 czerwca 2014

Czego nie możemy oczekiwać od tegorocznego E3?

Od zawsze miałem w sobie coś z hipstera, nonkonformisty. Wszyscy jarają się Dr. House’m? To wystarczający powód, abym go nie oglądał! Postawa bezwzględnie głupia, ale często popychająca do poszerzania swoich horyzontów o odkrywanie lądów, których nikt jeszcze nie zwiedził. Dzisiaj moja dusza buntownika obudziła się, kiedy przeglądając internet zauważyłem, że blogerzy wychodzą z założenia, że każdy chce wiedzieć, czego oczekują oni od nadchodzących targów E3. Z racji tego, że sam miałem zamiar wpasować się w kanon i wyskrobać coś o Electronic Entertainment Expo, skrzywiłem się, zauważając, że jedna z opcji, na którą mógłbym się zdecydować została już obrana przez większość. Pomyślałem wtedy - czemu więc nie obrócić tego i opisać, czego nie oczekuję po E3?

To, czego wymagamy od tego corocznego, organizowanego w okresie przed-wakacyjnym święta jest niezmienne: nowych gier, najlepiej tych z serii, o których mało kto już pamięta; nowej technologii, ale takiej, której jeszcze nie było; zwiastunów, fragmentów rozgrywki, radosnych wydarzeń około-growych; ciekawych wystąpień. Śledząc jednak rokrocznie przebieg wydarzeń tego typu, człowiek szybko się dowiaduje, że w morzu informacji, których natłok atakuje nas po otworzeniu jakiegokolwiek serwisu, traktującego o grach i sprzęcie, znajduje się również ta część, którą trzeba odcedzić lub o której chciałoby się zwyczajnie zapomnieć. Dorzućmy do informacyjnych śmieci absolutne science-fiction, czyli elementy, których prawdopodobieństwo pojawienia się na E3 2014 jest równe szansom, z jakimi do wygrania Mistrzostw Świata 2014 w piłkę nożną przystępuje reprezentacja Iranu. Czego więc nie chcę lub nie spodziewam po E3 2014?

http://guim.co.uk

#NOWYCH KONSOL

Na początek oczywista oczywistość, bo targi, które skupiały się na prezentacji nowego sprzętu od gigantów rynku – Microsoftu i Sony – to te zeszłoroczne, przy tych zaś należy wierzyć, że skupią się na samych grach. PlayStation 4 i Xbox One dopiero zaczynają się rozkręcać, graczom, którzy zdecydowali się na ich kupno zdarza się jeszcze powiedzieć, że na ich nowych konsolach brakuje nowych tytułów, jest to więc sygnał, że świat absolutnie nie przejadł się obecną, młodą generacją. Ba, dla wielu wciąż pozostaje ona nieodkryta i jasnym jest, że wszelkie rewolucje są bardziej niż nieprawdopodobne.  W najlepszym wypadku zostanie zaprezentowany prototyp nowego modelu, odchudzonego o kilka centymetrów, pobierającego mniej prądu czy z dodanym jakimś bajerem, który w niewielkim stopniu wpłynie na funkcjonalność konsoli. Microsoft najprawdopodobniej nie planuje takiego zabiegu, bo dopiero co zapowiedział wydanie Xboxa One w wersji bez wbudowanego Kinecta, co obniży cenę całego zestawu i jest jednocześnie przyznaniem się do porażki, jaką było wypuszczenie nowego Xpudełka w cenie o sto dolarów wyższej niż u konkurencji.

Możliwe jest pojawienie się Steam Machines, czyli nowej technologii od Valve, ciężko jednak zaliczyć ją do tej samej kategorii, co Xbox One i PlayStation 4. Wizja Amerykanów jest jednak dosyć interesująca, więc warto będzie rzucić okiem, jeżeli do prezentacji rzeczywiście dojdzie.  

http://enixorigin.com

#FINAL FANTASY XV I KINGDOM HEARTS 3, HITMANA, LBP, NOWEJ MARKI GUERILLA GAMES

Ze wstydem przyznam, że japońskie tytuły, nad którymi tak rozpływa się spora część graczy, są dla mnie w dużej mierze czarną magią. Uważam się jednak za osobę otwartą na nowe prądy, dlatego też z delikatnym zainteresowaniem śledziłem, czy w ciągu najbliższych targów uda mi się wzburzyć w sobie azjofila, a to za sprawą serii z tej kategorii, z której w swojej historii miałem najwięcej kontaktu: Final Fantasy. Z rozczarowaniem przeczytałem jednak, że w wywiadzie dla Famitsu Shinji Hashimoto przyznał, że tak nowa odsłona FF jak i Kingdom Hearts ominą tegoroczną edycję targów, przy czym zapewnił on, że obydwie gry mają się dobrze, a informacje na ich temat nadejdą, lecz zwyczajnie w innym terminie (E3 to przecież nie jedyna impreza, jaka czeka nas w tym roku).  

Podobne wieści tyczą się nowej odsłony serii Hitman, mającej nieść nacisk na eksplorację znacznie większego niż do tej pory świata i będącej hołdem dla jej fanów, których marzenia mają zostać spełnione wraz z jej premierą. Niestety, pod koniec ubiegłego miesiąca dowiedzieliśmy się, że Agent 47 nie zaszczyci nas swoją obecnością na czerwcowej imprezie. Media Molecule, czyli twórcy LittleBigPlanet, za pomocą wpisu na Twitterze obwieścili światu, że są oni niezwykle podekscytowani tym wydarzeniem, lecz sami nie pokażą podczas niego niczego ciekawego. Jest to informacja dosyć smutna dla każdego, kto spodziewał się ponownej zabawy z tą sympatyczną platformówką. Zabraknie także nowej marki Guerilla Games, czyli twórców serii Killzone, którzy na Reddicie wyjawili, że czują się oni pewnie w produkcji ich nowego dzieła, lecz zwyczajnie czeka ich dużo pracy, aby mieć dla fanów coś, co by ich zachwyciło.  

#LEGEND

Termin dosyć tajemniczy, ale po chwili zastanowienia wszyscy dobrze wiemy, co może się tutaj znaleźć. Mowa więc o tytułach, których potencjalna obecność na targach tego typu rozpala umysły graczy kilka razy w roku, zawsze typuje się, że może akurat teraz ich twórcy się przełamią, wsiądą w samolot na E3 czy inny Gamescom i przełamią lody oczekiwania, niepewności i ekscytacji. Co konkretnie mam na myśli?

The Last Guardian – mityczne stworzenie, które po raz pierwszy wyściubiło głowę z jaskinii w roku 2009, kiedy to właśnie podczas Electronic Entertainment Expo zachwyciło swoją urodą i technikaliami całą rzeszę graczy na świecie. Team Ico, które do tej pory z sukcesem tworzyło takie magiczne produkcje jak Ico i Shadow of the Colossus, teraz miało uderzyć ponownie i wydać tytuł, dla którego gracze będą sprzedawać swoje organy, aby tylko móc sobie na niego pozwolić. Rzeczywistość jednak zapragnęła, aby stało się coś innego: od tamtego momentu dostawaliśmy jedynie szczątkowe informacje, a The Last Guardian pojawiał się w kontekście „gościa specjalnego” przez ostatnie cztery lata. Czy tym razem Sony odważy się w namacalny sposób potwierdzić to, co niedawno zostało powiedziane – TLG nie został anulowany? Wątpię.

Agent – wizja zagrania w efektowną skradankę osadzoną w czasie zimnej wojny, dodatkowo wyprodukowaną przez jednego z najbardziej szanowanych twórców w całej branży – Rockstar North – jest chyba tą, która najbardziej mnie „jara” ze wszystkich gier zagubionych w mrocznej fazie produkcji. Każda informacja o pracy nad ewentualnym nowym tytułem przez R* jest przeze mnie traktowana jak manna z nieba, bowiem niczego nie cenię sobie bardziej niż tak fantastycznej narracji i historii, do jakich przyzwyczaił nas ten szkocki producent. Schemat The Last Guardian powtarzał się jednak w przypadku Agent – pierwsze wieści ujawnione w roku 2007 rzuciły społeczność graczy na kolana, pomimo to jedyne co robiono później to utwierdzanie nas w przekonaniu, że nad nowym IP ktoś wciąż dłubie.

Beyond Good and Evil 2 – okres szaleństwa pierwszej odsłony niestety mnie ominął (co nie znaczy, że nie czuję się z tego powodu wybrakowany), jestem jednakże świadomy, w jaki sposób branża zareagowałaby na jakikolwiek wycinek nowych informacji o tej grze. Przypomnijmy – jedynka opowiadała o losach młodej dziennikarki Jade, która podróżując po barwnym świecie, próbuje odkryć prawdę dotyczącą najazdu przybyszy z obcej planety na jej własną. Ostatnia poważna dawka nadziei to szkic koncepcyjny sprzed dwóch miesięcy, co doskonale ujawnia skalę, na jaką postanowili się z nami dzielić nowinkami panowie z Ubisoftu. Po teaserze z 2008 roku gracze w myślach ściskają kciuki za każdym razem, gdy Francuzi mają zamiar pojawić się na jakiejś „wystawie gier komputerowych”, mając w głowie ciągłą produkcję drugiej odsłony legendarnej przygodowki.   

Jade Empire 2 – jestem ogromnym fanem pracy BioWare, a w szczególności serii Mass Effect, choć przy „trójce” wykazali oni pewien spadek formy, jednak to właśnie pierwsza odsłona Jade Empire jest jedną z najcieplej wspominanych produkcji mojego późnego dzieciństwa. Fantastyczny świat, oparty na chińskich wierzeniach i legendach, przesiąknięty atmosferą wszechobecnego „kung-fu”, w którym podejmować musimy liczne wybory moralne, sprawiające, że zyskujemy pewien wizerunek w oczach NPCów, to elementy, które przekonały do siebie niejednego gracza. Nic więc dziwnego w tym, że większość z nich chciałaby dostać możliwość obcowania z sequelem, rzeczywistość pokazała niestety, że BioWare utknęło między wydawaniem Mass Effectów i Dragon Age’ów. Skoro jednak trylogia o Shepardzie się zakończyła, a „trójka” DA powinna dać tym cudotwórcom nieco oddechu, może to odpowiedni moment, by wziąć się za JE2? Mając nadzieję, że zarząd BioWare rzeczywiście może pomyśleć w ten sposób uważam, że ogłoszenie takiej ewentualności na E3 2014 jeszcze nie nadejdzie.

Na koniec tego podpunktu – Half Life 3, bez którego to zestawienie nie miałoby żadnego sensu. Gracze od wielu miesięcy prześcigają się w wymyślaniu coraz to nowszych memów dotyczących Gabe’a Newella, jego wstrzemięźliwości i strachu wobec numeru „trzy” (co miałoby ponoć tłumaczyć dlaczego nie dociera na E3 – bo nie jest w stanie wypowiedzieć taksówkarzowi nazwę miejsca, do którego zmierza), całemu temu procesowi towarzyszy oczywiście masa śmiechu, ale dobrze wiemy, że w głębi serca wszyscy autorzy tego typu obrazków gorzko płaczą. Jest niestety za czym, bo dwie odsłony tej znakomitej serii są jednymi z najwyżej ocenianych w historii, a mitycznej trójki jak nie było widać, tak nic się pod tym względem nie zmieniło. Gnaty mówią mi wszakże, iż gdyby Valve zdecydował się w końcu doprowadzić do eksplozji internetu tą wiadomością, zrobiłby to w znacznie bardziej kameralny sposób, nie przy tylu „rozpraszaczach”, co na E3.

#SMARTGLASSÓW, TELEWIZJI, BZDUR

Wystarczy. Promowanie modelu konsoli jako rodzinnego ośrodka rozrywki już było i europejscy fani gier wideo pragną, aby tym razem nam tego oszczędzono. Nie trudno zauważyć, że większość telewizyjnych usług dotyczy raczej rzeszy z Ameryki, dlatego też mieszkańcy Starego Kontynentu podeszli do prezentacji Xbox One na E3 2013 z pewną dozą rezerwy. Microsoft popełnił duży błąd, zapominając, że pierwszego wrażenia nie można się zbyt łatwo pozbyć i zarzucając nas w dniu ujawnienia istnienia ich nowej konsoli całą masą „ficzerów” niezwiązanych z samymi grami. Teoretycznie lepiej było z technologią „Smartglass”, pozwalającej nam na wejście w interakcję ze swoją konsolą za pomocą sprzętu przenośnego, co ma odnaleźć swoje wykorzystanie choćby w Tom Clancy’s: The Division. W żaden sposób nie wynagradzało to jednak niedomiaru witamin z kategorii PEGI 18+, 16+ czy 12+.

Nie interesuje mnie też wirtualna rzeczywistość, o której informacje  przez ostatni rok były chlebem powszednim, a teraz można liczyć, że do walki pionierów tej dziedziny włączy się któryś z gigantów. Uznajcie moje podejście za trochę ortodoksyjne, ale dla mnie wirtualna rzeczywistość zalicza się do grona zabawek, które na dłuższą metę są nieprzydatne, a już na pewno nieopłacalne (biorąc pod uwagę, jakie będą koszty takiej rozrywki). Zachwyt, który wyniknie z pierwszego kontaktu z Oculusem czy jakimś jego odpowiednikiem – gwarantowany, technologia – rewolucyjna, ale po tym E3 mam tylko jedne wymagania. I dotyczą one gier.  

Teraz więc musi być inaczej, o ile któraś ze stron chce na poważnie liczyć się w wyścigu o miano najlepszej z konsol ósmej generacji. Od dawna mówi się, że ta konkurencja zakończyła się ledwo po tym, kiedy się zaczęła (czyli właśnie na zeszłorocznym E3), ja zauważam jednak, że Microsoft nie podda się bez walki i już próbuje poprawić swój wizerunek na tle Sony, zyskując większą liczbę odbiorców. Decydującymi armatami w tej walce mają być, rzecz jasna, gry, nad którymi zdążyli się już rozwodzić moi koledzy z serwisu, ale z poczucia obowiązku przypomnę przykłady pewniaków z wagi ciężkiej , którzy znajdą się po którejkolwiek ze stron: DRIVECLUB, Destiny, PlanetSide 2, The Order: 1886, Forza Horizon 2, Halo 5, Bayonetta 2, dwie części Assassin’s Creed, Far Cry 4, Mortal Kombat X, Battlefield: Hardline, Dragon Age: Inquisition, EA Sports UFC, The Sims 4, Metal Gear Solid V, The Division, Mirror’s Edge 2, Evolve...

#REWOLUCJI GRAFICZNEJ

Rzadko kiedy dochodzi do sytuacji, w której można powiedzieć, że gry wideo wkraczają na zupełnie nowy poziom oprawy wizualnej za sprawą jednego tytułu. Ostatni przykład tego typu, który przychodzi mi do głowy, to Crysis, w nieco inny sposób do rewolucji może doprowadzić No Man’s Sky, lecz twórcy gier wciąż znajdują się w rozkroku między jedną generacją, a drugą. Tych, którzy wciąż korzystają z Xboksów 360 i PlayStation 3 jest cała masa, na pewno więcej niż użytkowników Xbox One i PlayStation 4, dlatego jasnym jest, że trzeba szanować w równym stopniu obydwie grupy. Niestety, blokuje to proces zmian, które mogłyby zajść pod względem grafiki, bowiem producenci nie chcą się pozbawiać ogromnego rynku zbytu, opartego na siódmej generacji konsol. Efektem są kosmetyczne różnice między edycjami na starsze i nowsze modele PS i Xboxa: podciągnięta rozdzielczość, dalszy zasięg perspektywy głównego bohatera, drobne detale. Na rozpoczynającym się we wtorek E3 nic nie powinno się zmienić pod tym względem.

Starałem się omijać mówienia o tym, co będzie, przy poruszaniu tematu tego, czego nie będzie, ale często było to niemożliwe i mam nadzieję, że zostanie mi to wybaczone. Mam jednak dla Was pewną pocieszającą wiadomość – nie było jeszcze w historii gier wideo targów bez niespodzianek, którymi nazywano wyjawienie pracy nad produktami, których nikt by się nie spodziewał. Uważam, że nie istnieje lepsze określenie niż to, którego użyłem powyżej, jeżeli użyto by je w stosunku do wspomnianego Half-Life 3, Agent czy jakiejś tajemniczej, zachwycającej technologii, więc zawsze pozostaje cień szansy, że ktoś zdecyduje się nas zaskoczyć.

Pilar
8 czerwca 2014 - 16:07