Polski deweloper - City Interactive, znany min. z serii Sniper - Ghost Warrior - powrócił do zapomnianego przez innych, ale oczekiwanego przez graczy tematu drugiej wojny światowej. Jak prezentuje się ich najnowsze dzieło - Enemy Front? Nie jest to gra wybitna w żadnej kwestii i ma swoje wady, ale ogólnie wypada całkiem nieźle i daleko jej do kioskowych poprzedników.
Grając w Enemy Front miałem nieustanne poczucie powrotu do przeszłości. Nie przez temat drugiej wojny światowej, ale przez to, jak gra podobna jest do dawnych FPSów, jak Project IGI, Medal of Honor - wszystkich, gdzie działaliśmy jako samotny bohater, który niszczy, wysadza, zdobywa... Dodatkowo - w grze nagromadzono tyle klasycznych motywów z gier FPS i filmów, że jedyną oryginalną rzeczą, wymyśloną przez CI - jest chyba... Warszawa! W Enemy Front znajdziemy skrypty aktywujące kolejne fazy przeciwników lub ich brak, ośnieżone szczyty i kolejkę górską jak w "Tylko dla orłów", sekrety jak w Wolfensteinie, Kapitana Price'a z Call of Duty, francuski la Ressistance, wkraczanie do pomieszczeń w zwolnionym czasie niczym jednostka AT, ogromną fabrykę, w której strzelamy i przełączamy różne wajchy, wybuchające beczki na każdym kroku, ucieczkę przed wodą zalewającą korytarze jak w Modern Warfare, misje snajperskie, skradankowe - Enemy Front to zlepek wszystkiego, co widzieliśmy w grach!
W grze kierujemy postacią Richarda Hawkinsa, amerykańskiego dziennikarza, który przesyłając informacje z ogarniętej wojną Europy, szukając tematu na okładkę, ale też i będąc pod wrażeniem waleczności okupowanej ludności - sam bierze sprawy w swoje własne, spracowane ręce i walczy, niczym najlepszy komandos z SAS. Spotykamy go podczas Powstania Warszawskiego, gdzie pomaga naszym partyzantom, ale korzystając z przerw w walkach, snuje opowieści o swoich wcześniejszych wyczynach, dzięki czemu z Warszawy skaczemy do Francji, Norwegii czy fabryki rakiet V2. Tu mamy do czynienia z pierwszą wadą gry - kompletnym brakiem fabuły. Poszczególne misje są dość przypadkowe, nie są częścią jakiegoś przemyślanego planu - są po prostu dostosowane pod wymyślone wcześniej lokacje - obrona barykady, uratowanie kogoś z ruchu oporu, zdobycie kościoła, sabotaż w fabryce. Taka forma ma tą zaletę, że daje miejsce na dołączanie coraz to nowych DLC, których możemy się spodziewać - będą to po prostu kolejne, różnorodne misje. Raz po raz dostajemy do wykonania zadanie drugorzędne, zwykle wysadzenie po drodze jakieś ciężarówki czy pomoc atakowanym partyzantom. W nagrodę odkryjemy czasem miejsce z amunicją i dodatkową bronią do wyboru. W grze nie znajdziemy też ciekawych postaci NPC, żadna z nich nie ma nakreślonego charakteru, osobowości. Choć często walczymy obok Polaka Kozery - to nie jesteśmy w stanie poczuć do niego sympatii czy antypatii, bo oprócz tego, że istnieje i walczy, nie wiemy o nim nic.
Drugą wadą Enemy Front są skrypty, miejscami tak nieudolne, że przeciwnicy po prostu materializują się z powietrza obok nas, lub gdy ich liczba zmaleje do np. 3 - wybiegają ponownie z jakieś bramy, aż nie znajdziemy się w odpowiednim miejscu. Dochodzi do tego bardzo słabe AI, opierające się na jakiś stożkach pola widzenia. Czasem wrodzy żołnierze celują w jakiś punkt na niebie, czasem stoją spokojnie tyłem do nas i nie reagują, choć za nimi dzieje się akcja.
Zaletą gry jest natomiast możliwość przejścia niektórych misji w sposób skradankowy, po cichu, korzystając z broni z tłumkiem lub ataku nożem. Wiele etapów, głównie we Francji, posiada trochę większy teren, po którym możemy się poruszać i który możemy eksplorować (więcej otwartych budynków nie związanych z misją), dzięki czemu sami możemy sobie w pewnym stopniu wybrać drogę do celu. Trochę groteskowo wypada jedna misja w miasteczku, gdzie albo możemy iść główną ulicą i strzelać, albo skradać się bokiem - ale twórcy dorobili do tego sposobu ewidentną, dodatkową trasę, wyznaczoną otwartymi drzwiami i uliczkami - jest to tak oczywiste, że psuje wrażenie naszego wolnego wyboru. Często dostajemy też możliwość pośredniej likwidacji przeciwników - strzelając do jakiś podpórek, haków czy beczek - aktywujemy spadające pnie drzew, wybuchy zbiorników z gazem itp. W paru miejscach możemy dokonać pseudo wyboru ścieżki, którą dostaniemy się do celu misji, bądź też broni jakiej użyjemy.
CI nie zapomniało też o swoich poprzednich dokonaniach, i szybko odkryjemy, że w grze najbardziej przydatny jest... karabin snajperski z lunetą! Tu już odnajdziemy "kopiuj-wklej" ze Sniper Ghost Warrior - jest magiczna czerwona kuleczka, pokazująca gdzie mamy celować, jest wstrzymanie oddechu spowalniające czas i jest dokładnie ta sama "kill-camera", pokazująca w zwolnionym tempie lot pocisku i trafienie w cel. Wszystko to bez absolutnie żadnych zmian - dlatego Enemy Front to trochę jednak "Sniper: WW2 Edition". Nie jest to też do końca wadą gry, bo taka rozgrywka daje trochę frajdy, a całość wypada jednak lepiej niż Ghost Warrior.
Enemy Front może pochwalić się całkiem niezłą grafiką, zwłaszcza jeśli chodzi o wygląd lokacji. Szczególnie pięknie wygląda Francja ze swoimi górskimi plenerami i zagrodami niczym z Hobbitonu, dobrze pokazano też Warszawę. Charakterystyczne ceglane mury wyglądają bardzo swojsko, znajome akcenty znajdziemy też w kościele, w pokojach widać modne w latach 30-tych tapety, telefony, zabawki z epoki. Bardzo ładnie prezentuje się gra świateł, czy to słońca, czy lamp lub ognia. To jedna z nielicznych dziś gier, gdzie poszczególne lokacje mogą zapaść nam w pamięć - szpital, kanały, baza tramwajów, walka w płonących pomieszczeniach, ruiny Warszawy - wszystko wykonano naprawdę na niezłym poziomie i tu CI nie ma się czego wstydzić! Równie dobrze zrobiono modele broni. Pepesza czy MP40 prezentują się całkiem okazale, z ładnymi teksturami i animacjami przeładowania. Trochę gorzej wypada grafika i animacja postaci - główni bohaterowie są wykonani "poprawnie", ale już powstańcy, którzy są "tłem" - wyglądają mniej "dokładnie. Słabiej przedstawia się też roślinność, a kolory są trochę zbyt nasycone. Szkoda, że cutscenki są niskiej rozdzielczości.
Kiepsko prezentuje się dźwięk. Eksplozje są ciche i przytłumione, odgłosy strzałów są ciut lepsze, różne zależnie od broni. Muzyka jest bo jest, pasuje do gry, ale nie zapamiętujemy jej. Tradycyjnie natomiast najsłabiej wypada voice-acting. Aktorzy są słabi, Warszawiacy mówią po angielsku nawet między sobą, choć słychać, że to Polscy aktorzy, Niemcy odzywają się już po niemiecku podczas walki. O wiele lepiej byłoby postawić na napisy i ojczyste języki Polaków czy Francuzów, dodać smaczek z trudniejszym dogadywaniem się Hawkinsa z NPCami.
Na koniec można powiedzieć o jeszcze jednej ważnej zalecie gry, przy której twórcy wyszli obronną ręką. Pomimo podjęcia kontrowersyjnego tematu Powstania Warszawskiego - w grze nie znajdziemy żadnej zbędnej martyrologii czy patosu. Są jakieś wstawki rozstrzeliwania, ranni powstańcy w szpitalu, rysowanie kredą znaku Polski Walczącej, ale generalnie Polacy wypadają jako waleczny naród, który odnosi małe sukcesy, bez użalania się nad sobą. Nie jest to gra, która stara się przybliżyć Powstanie, czy o nim opowiadać, po prostu Sierpień 44 i parę jego motywów jest tłem dla kilku misji, bez wnikania w szczegóły czy głębsze rozważania na temat Powstania. Dla nas będzie to z pewnością plus - zamiast kolejnych misji wokół ruin berlińskiego Reichstagu czy normandzkich wiosek, zobaczymy "coś naszego" - polskie flagi na budynkach, szyldy polskich sklepów, pomnik Kopernika. Nie jest tego dużo, ale na pewno Enemy Front wyróżnia się pod tym względem i warto go zobaczyć. Pomimo słabej fabuły, AI, paru innych wad - uczciwie zasługuje na ocenę 60-65 (jaka widnieje teraz na Metacritic) - ode mnie ma 70, bo o dziwo mnie nie znudziła, ma polskie akcenty, których gdzie indziej próżno szukać i jest powrotem do dawno nie widzianych strzelanek o II wś. (Gra zawiera też tryb multiplayer, ale nie wróżę mu wielkiej popularności