Trzeba oddać Kingdom Hearts sprawiedliwość. Kilka tygodni temu krytykowałem grę i jej twórców, opisując swoje perypetie w rozczarowującym, kiepsko zaprojektowanym świecie Deep Jungle. A przecież nie jest tak, że dzieło specjalistów od jRPG-ów to tylko takie słabe i nieciekawe mapy. Sora, Donald i Goofy odwiedzają też znakomicie zaprojektowane poziomy, w których klimat wprost wylewa się z ekranu, a całość robi piorunujące wrażenie. Taki jest choćby Hollow Bastion.
Wielkie, tajemnicze zamczysko w chmurach. Siedziba zła, w której uwięzione są disneyowskie księżniczki i gdzie skryła się przebiegła Maleficent. Ledwie kilka minut w tej majestatycznej twierdzy daje graczowi wyraźny sygnał, że nie będzie to radosny świat w stylu tego Małej Syrenki czy Alicji w Krainie Czarów. Hollow Bastion jest symbolem zmiany atmosfery w grze. Sytuacja w uniwersum Kingdom Hearts robi się poważna, siły ciemności są coraz silniejsze i groźniejsze, więc jest coraz mniej miejsca na zabawne wstawki i optymizm głównych bohaterów. Wszak na barkach Sory i jego kompanów ciąży ogromna odpowiedzialność.
Autorzy naprawdę spisali się, projektując Hollow Bastion. Monumentalna twierdza onieśmiela gracza, a wszechogarniająca pustka wokół potrafi przytłoczyć. Trójka śmiałków wydaje się tak mała na tle ogromnych pustych komnat, długich korytarzy, gigantycznych wrót i wysokich murów. Wielkie puste przestrzenie, pełne wysłanników mroku, magicznych portali i wind oraz tajemniczych zakamarków budzą niesamowite wrażenie i działają na wyobraźnię. A całość uzupełnia bardzo klimatyczny utwór przygrywający w tle.
Hollow Bastion nie jest wzięty z żadnej produkcji Disneya, a jedynie lekko inspirowany zamkiem Bestii z „Piękna i Bestia” i domostwem Czarownicy ze „Śpiącej królewny”. Wygląda to tak, jakby wreszcie znakomici projektanci ze SquareEnix zyskali szansę, by stworzyć coś samodzielnie, na moment uwolnić od ograniczeń narzucanych przez koncepty bajek słynnej wytwórni. Może i dlatego klimat robi się gęstszy, atmosfera cięższa, historia nabiera powagi? Wcześniej tego poczucia zagrożenia, nadchodzącej zagłady ze strony Heartless, nie odczuwało się tak bardzo, bo nie pozwalały na to krainy i postacie Piotrusia Pana, Małej Syrenki czy Jacka Skellingtona. W Hollow Bastion wreszcie robi się mroczniej, smutniej, bardziej melancholijnie, a całości nie burzą zabawne, pozytywnie nastawione do świata postacie Disneya. Wszechobecny optymizm musi na chwilę usunąć się w cień, ustępując miejsca desperackiej walce grupy herosów z wszechogarniającym mrokiem.
Pokonując kolejne komnaty i korytarze Hollow Bastion można dojść do wniosku, że wybrany przez twórców Kingdom Hearts koncept całej przygody niekoniecznie jest słuszny. Może zamiast rzucać gracza po różnych znanych światach z bajek Disneya lepiej było wykorzystać tylko lubiane postacie i stawić je w obliczu ogromnego zagrożenia jakim są Heartless? Wtedy gra prawdopodobnie znacznie zyskałaby na klimacie. Z drugiej jednak strony poważniejsza historia mogłaby utrudnić twórcom dotarcie do młodszej widowni, a przecież przygoda z Donaldem i Goofym nie może być kierowana tylko do dorosłych. Twórcy musieli więc odpowiednio balansować, wrzucając bajkowych bohaterów w ramy poważnej, trudnej historii. W tej sytuacji pozostaje tylko zaakceptować ich decyzję i cieszyć się, że mieli okazję, choć na moment, wyrwać się z określonych ram i stworzyć tak fantastyczny świat jak Hollow Bastion.