'Mad Max: Fury Road' - postapokalipsa na sterydach - Jędrzej Bukowski - 28 lipca 2014

"Mad Max: Fury Road" - postapokalipsa na sterydach

"Mad Max: Fury Road" to film, który przez fanów postapokalipsy jest wyczekiwany od wielu, wielu lat. W końcu otrzymaliśmy pierwszy zwiastun, który został przygotowany  specjalnie na Comic-Con. Pierwsze wrażenia? Zachwyt! A jak może być z pełnym filmem?


Cofnijmy się jednak w czasie i pobieżnie przelećmy przez historię serii "Mad Max". Dlaczego ta bardzo surowa i oszczędna w środkach seria, stała się tak kultowa?


"Mad Max" - przełomowy rok 1979


Ciężko w to uwierzyć, ale od premiery jedynki minęło już 35 lat. Powstała ona w czasach, gdy wciąż trwała zimna wojna, zaś tanie filmy rozgrywające się w postapokaliptycznej scenerii wyrastały jak grzyby po deszczu. Co jednak ciekawe - akcja "Mad Maxa" nie rozgrywała się wcale po wybuchu bomby atomowej, jak ma to miejsce w większości tego typu produkcji.


Jedynka nie przetrwała jednak próbu czasu. Bardzo mały budżet, przerażająco drętwe aktorstwo (tak moi drodzy, Mel Gibson niekoniecznie daje tutaj czadu) i fabuła pisana na kolanie, to znaki charakterystyczne. Pościgi, których jest tutaj jak na lekarstwo, nie ratują niestety całości.

Jednak od tego obrazu George Miller zaczął kręcić filmy, zaś Mel Gibson stał się rozpoznawalny. I jakimś cudem powstał sequel, który zmienił oblicze kina science-fiction.


"Mad Max 2: Wojownik szos" - absolutny kult


To właśnie druga część jest filmwem wybitnym w swojej klasie. Chyba nie ma twórcy tworzącego później kino postapokaliptyczne, który nie wzorowałby się na "Mad Maxie 2".

Charakterystyczni raidersi w swoich przerobionych samochodach, punkowych fryzurach i maskach rodem z filmów BDSM, szaleńce pościgi, pustynne plenery i Mad Max w skórze i z dubeltówką przemierzający ten niegościnny świat - to właśnie myślimy, gdy mówimy "postapokalipsa".


"Mad Max 3" - jeszcze większe widowisko


Trzecia część to już zdecydowanie większy budżet, więcej odjechanych scenografii (wspaniałe miasto na pustynii) i gwiazdy z Tiną Turner na czele. Ta część abslutnie się nie zestarzała i świetnie się ją ogląda do dziś.

No i rzecz jasna - na końcu mamy epicki pojedynek na szosie, pełen scen kaskaderskich. Nie wszystkim spodobała się nieco bardziej hollywoodzka fabuła, ale to już kwestia gustu.


"Mad Max: Fury Road" - restart serii


Patrząc na zwiastun "Mad Max: Fury Road", wygląda na to, że otrzymamy dokładnie to samo, co mogliśmy oglądać w części drugiej i trzeciej. Tyle że na jeszcze większym wykopie, ze znacznie lepszym montażem, scenami pościgów wgniatającymi swoją realizacją w ziemię i tym niesamowitym klimatem, który dzisiaj już nie ma tak dużych konotacji związanych z historią. Szykuje nam się najzwyczajniej w świecie czysto rozrywkowe kino dla fanów.


Ciekawa jest kontrukcja scenariusza, która zbudowana została nie przy pomocy typowego tekstu, a.... 7,5 tyś. storyboardów! Jak stwierdził George Miller podczas panelu na Comic-Conie, całość dzięki temu ma wymiar zdecydowanie bardziej komiksowy i jeszcze bardziej dynamiczny, zaś dialogi ograniczone są do minimum. Nie oszukujmy się - fabuła poprzednich części głównie opierała się na ciekawych postaciach i nieszablonowej wizji świata, która budowały całą atmosferę. Seria zaś swoją konstrukcją przypominała westerny oraz "Brudnego Harry" z Clintem Eastwoodem, który zmienił totalnie filmy sensacyjne.


Chyba nawet najwięksi ortodoksi są zadowoleni z faktu, że w szalonego Maxa wciela się jeden z większych kozaków kina XXI wieku, Tom Hardy, a nie podstarzały Mel Gibson.

Zaryzykuje stwierdzenie i rzucę wyświechtane, ale jakże prawdziwe w takim przypadku stwierdzenie - "powrót do korzeni". Fani powinni być usyfatysfakcjonowani. Cała reszta niekoniecznie. Ale czy kogoś w tym wypadku obchodzi cała reszta?:-)

Premiera "Mad Max: Fury Road" zaplanowana w USA jest na 15 maja 2015 roku.




Obserwuj mnie na FacebookuTwiterze

Jędrzej Bukowski
28 lipca 2014 - 16:59