Rozpoczynając rozgrywkę w Among the Sleep nie byłem pewien, czego się spodziewać. Opinie o produkcji studia Krillbite były podzielone, a najczęściej spotykanym zarzutem było to, że gra jest zwyczajnie zbyt krótka i niezbyt straszna. Niezniechęcony postanowiłem jednak samemu zobaczyć jak to jest wcielić się w skórę dwulatka, którego jedynym przyjacielem jest pluszowy miś. Całość przerosła moje oczekiwania, a zakończenie niebywale mnie zszokowało i pozwoliło spojrzeć na ukończoną właśnie produkcję w zupełnie inny sposób.
UWAGA: spojlery dotyczące zakończenia!
Rozgrywkę rozpoczynamy podczas swoich drugich urodzin, kiedy, po krótkiej zabawie z naszą nową maskotką, zostajemy położeni do łóżeczka. Przebudzenie nie należy do najprzyjemniejszych – środek nocy, zewsząd słychać jakieś szmery oraz inne, niezachęcające do wychylania się z pokoju, odgłosy. Jako malec ruszamy jednak na poszukiwanie mamy, w takcie którego towarzyszy nam niezawodny Teddy, dodający otuchy swoimi wskazówkami. Szybko docieramy do odpowiedniej sypialni, gdzie okazuje się, że nasza rodzicielka zniknęła! W tym momencie na dobre rozpoczyna się gra – trafiamy do abstrakcyjnej lokacji, która stanowi niejako bazę wypadową. To właśnie stąd przenosimy się do innych miejsc, gdzie odnajdujemy ciepłe wspomnienia związane z naszą mamą. Znalezienie wszystkich doprowadzi nas w końcu do upragnionego celu, jednakże nim to się stanie przyjdzie nam odwiedzić kilka surrealistycznych miejsc oraz rozwiązać pewne proste zagadki (ściśle związane z eksploracją i odnajdywaniem przedmiotów). Po pewnym czasie zaczną nam przeszkadzać „potwory”, przed którymi możemy się chować, korzystając z tego, że jesteśmy mali i szybko raczkujemy. Z pomocą Teddy’ego sprawnie radzimy sobie z przeciwnościami, docierając do (nie)szczęśliwego końca. W tym miejscu muszę przyznać, że gra rzeczywiście jest krótka – do jej ukończenia wystarczyć mogą już 2-3 godziny.
A jak jest z samym straszeniem? Tutaj sprawa ma się zdecydowanie lepiej. Podczas całej rozgrywki czujemy napiętą atmosferę, obawiamy się czegoś, czego nie możemy dostrzec, a co przecież dobrze słyszymy. To właśnie dźwięk znakomicie buduje napięcie: ciągłe chrobotanie, skrzypiące deski, czy ledwie słyszalne szepty mogą podziałać na wyobraźnię i wprowadzić uczucie niepokoju. W połączeniu z wszechobecnym półmrokiem oraz grą świateł Among the Sleep czasami może nieźle wystraszyć. Muszę przyznać, że w moim przypadku raz wyszło jej to znakomicie – raczkując sobie spokojnie usłyszałem za sobą czyjeś kroki. Jako typowy bohater horrorów odwróciłem się, ale nic nie zobaczyłem, mimo, że odgłosy zdawały się dochodzić z bliższej odległości niż przed chwilą. Sytuacja powtórzyła się jeszcze raz, a za trzecim… cóż, serce zdecydowanie zabiło mi mocniej. Szkoda tylko, że momentów takich, jak powyżej opisany, przeżyłem w grze niewiele.
Do końcowego efektu przyczyniły się również odwiedzane lokacje. Są one ciekawie skonstruowane, sprawiają wrażenie zwykłych, normalnych miejsc z życia dziecka, ale całkowicie odmienionych przez jego wyobraźnię. Jako brzdąc trafiamy na pogrążony w mroku plac zabaw, do opuszczonego domu, stojącego w bliskiej odległości od ciemnego lasu przy bagnach oraz do dużej szafy, która okazuje się niebywale pokręconym labiryntem. Miejsca te zostały wykonane bardzo starannie i wnoszą znaczący wkład w budowanie atmosfery.
Z pozostałych rzeczy należy jeszcze pochwalić mechanikę poruszania się. Możemy to robić albo na czworaka, raczkując, albo chodząc, a nawet biegając. Warto jednak pamiętać, że kierujemy dwulatkiem, który dopiero stawia swoje pierwsze kroki. Z tego też powodu szybciej raczkujemy, aniżeli chodzimy, a podczas tego drugiego lekko kołysze się nam ekran. Wygląda to naprawdę przyjemnie, a smaczku dodaje również efektowna „wywrotka” po dłuższym biegu. Dobrze zrealizowane zostało także przytulanie misia, którego można używać jak latarkę. Znaczenie takiego zabiegu jest symboliczne – miś, jako przyjaciel małego dziecka, nie tylko oświetla drogę, ale również zapewnia uczucie psychicznego komfortu. Dzięki powyższym działaniom odnosimy wrażenie sterowania prawdziwym dwulatkiem, którego możliwości są jeszcze nieco ograniczone.
Mamy więc ciekawy pomysł, równie interesująco zrealizowaną mechanikę poruszania się malcem, oryginalne lokacje oraz odpowiednią dawkę strachu, potęgowanego przez świetną oprawę dźwiękową. Czego brakuje? Oczywiście zakończenia. A to jest, w mojej opinii, po prostu fenomenalne. Po końcowej scenie wszystkie wcześniejsze wydarzenia nabierają nowego znaczenia. Całą grę spędzamy na poszukiwaniu naszej mamy, a gdy w końcu ją znajdujemy… cóż, był to chyba jeden z najsmutniejszych momentów, jakich doświadczyłem podczas grania w gry komputerowe od dawna. Dopiero na końcu okazuje się, że wszystkie przeżycia działy się w wyobraźni naszego malca, i że symbolizowały one trudne, pełne obaw oraz strachu dzieciństwo. Wymowność ostatniej sceny, gdzie mama trzyma rękę zniszczonego misia (drugą zaciskając na pustej butelce), który to został podarty chwilę wcześniej przez „potwora” jest nie do opisania. Szokiem również jest, że ta sama osoba, której przez większość czasu szukaliśmy, okazuje się jednocześnie wytworem wyobraźni, przed którym uciekaliśmy. Cała gra pokazuje więc smutek, strach oraz lęk, którego doświadcza dziecko padające ofiarą przemocy. W tym świetle obraz przedstawiający pijącą wodę kobietę, zmieniającą się po chwili w przebrzydłe monstrum oraz słowa misia, że „dziecko nie powinno przez to przechodzić” uderzają ze zdwojoną siłą.
Among the Sleep ujawnia to dopiero na końcu, skłaniając przy tym do chwili refleksji. Warto zapoznać się z tą produkcją, nie tylko ze względu na mocne zakończenie – dzieło studia Krillbite to innowacyjna oraz całkiem niezwykła, ze względu na swoją tematykę, gra. Będzie to krótka, ale intensywna przygoda pozwalająca spojrzeć na pewne rzeczy z innej perspektywy.
PS: Zakończenie można również zinterpretować nieco „głębiej”. Oto trochę patetyczna, niemniej ciekawa analiza:
„I believe the character died from one of the mother's explosive violent outbursts, which seems to have happened by falling over the railing of the stairs which resulted in the tearing of the teddy bear that serves as his guide through the game. Speaking of which, Teddy seems like a spiritual guide that is navigating the child through an "afterlife" journey to be at peace with the untimely death. It would definitely explain the vivid nightmarish landscape he wanders through. Also helps explain how odd the ending plays out. I think the child was a ghost of sorts due to not yet understanding his death and being able to "move on" which would explain why the mother was screaming at him to leave when she felt his presence. Then of course blinding white light at the front door which is a staple of almost all "spirit crossing over stories", and make of the fatherly voice what you will.”
Zaczerpnięte z http://www.escapistmagazine.com/forums/read/9.851549-Among-the-Sleep-ending-interpretations-Major-Spoilers