Miłośnikiem produkcji Wargaming jestem od dawna, bo od samego niemal początku i czasów wersji BETA. Pancerne potyczki podbiły moje serce i na stałe zagościły na twardym dysku, a odpicowany Tygrys Królewski nadal jest chlubą mojego konta. Oczywiście nie obyło się bez chwil rozłąki, kiedy przesycony niszczeniem wrogich pojazdów na bliżej nieokreślony czas pozostawiałem World of Tanks samej sobie. Jak wierny kot zawsze jednak, po wyszaleniu się i zasmakowaniu innych produkcji, znajdowałem drogę do mojego garażu. Teraz było podobnie, a czynnikiem, który przypomniał mi o ogromnej frajdzie, jaką dostarczają emocjonujące starcia stalowych gigantów, jest nietypowy dość tryb. Mowa bowiem o… wyścigach czołgów!
Założenia są dosyć proste: dwie trzyosobowe drużyny ścigają się na specjalnie do tego przygotowanej mapie. Zwycięża ten team, który pierwszy dotrze do mety i zdobędzie bazę. Innym sposobem jest zniszczenie wszystkich wrogich maszyn podczas wyścigu lub walk o wspomnianą bazę. Każdy zawodnik otrzymuje, na czas trwania wydarzenia (29.09-13.10), specjalny czołg M24 Chaffee Sport. Oprócz tego Wargaming przygotowało ciekawe zniżki oraz interesujące misje, które można ukończyć tylko w trybie Pancernego Rajdu. Ponadto gracze, którzy przynajmniej raz znajdą się w składzie zwycięskiej drużyny, otrzymają unikalny medal: Kierowca Wyścigowy 2014. W teorii wszystko brzmi zachęcająco, a jak sprawa ma się w praktyce?
Jeszcze lepiej! Tryb rajdowy to wspaniała odskocznia od zwykłych bitew. Szybkie, bo trwające nie dłużej niż kilka minut, wyścigi dają ogromną frajdę. Specjalnie na tą okazję została całkowicie przemodelowana mapa Port: każda z drużyn ma swój własny tor, a te oddzielone są betonowym murkiem, uniemożliwiającym przedostanie się na stronę przeciwników. Dodatkowo na trasie zostało umieszczonych sporo wybuchowych beczek, ramp oraz innych przeszkód mających na celu spowolnienie gracza. Przez cały czas trwania wyścigu można ponadto się ostrzeliwać, a w określonych miejscach spróbować przeskoczyć na stronę rywali i usiąść im na ogonie! Niby tak prosty tryb, niby tylko jedna mapa, a taktyk jest całkiem sporo: można jak najszybciej jechać do celu, nie przejmując się przeciwnikami lub odwrotnie, zostawać trochę z tyłu, skąd pozycja do ostrzeliwania wrogich czołgów jest nieco lepsza. Po wypadnięciu z trasy w newralgicznym punkcie raczej nie ma już szans na dotarcie do mety, ale jest jeszcze możliwość wsparcia drużyny – wystarczy dojechać do strategicznego mostu, skąd możemy postarać się ostrzeliwać dobrze widoczną bazę. Oczywiście nie jest to tak skuteczne, jak strzelanie z bliższa, ale cóż pozostaje nieuważnemu kierowcy? Graczom, którzy za kierownicą czują się znacznie pewniej, w udziale przypadnie starcie na pierwszej linii frontu – wyścig wygrywa się częściej poprzez zdobycie bazy, aniżeli zniszczenie wszystkich pojazdów. Jeśli już dochodzi do tego drugiego to na pewno w okolicach mety, gdzie przecinają się tory obu drużyn. Na brak emocji nie można więc narzekać – wyścigi są dynamiczne, a wygrane naprawdę satysfakcjonujące.
Wielu graczy, podobnie jak ja, w World of Tanks grało ostatnio całkiem dawno. Wyścigi to świetna okazja, aby ponownie pokierować ulubionym czołgiem, w przerwach od szalonych rajdów oczywiście. Śpieszcie się, gdyż rywalizować możecie tylko do 13 października, a zabawa jest po prostu przednia!
PS: Prawdziwie szybkich zawodników zainteresuje z pewnością turniej. Więcej informacji tutaj: http://worldoftanks.eu/pl/news/pc-browser/esport/tank-rally-tournament-registration/