Aktualizacje to naprawdę świetna rzecz – usprawniają działanie programu, dodają nowe bajery, poprawiają błędy, optymalizują wykorzystanie zasobów, ograniczają zużycie baterii… Czasem przypadkowo podrzucając kilka dodatkowych problemów mniej oraz bardziej uciążliwych. Dziś na moim wysłużonym już Nexusie pojawiła się informacja o możliwości aktualizacji do najnowszej wersji Androida oznaczonej numerkiem 5. Czy (jak na razie) było warto?
Myślę, że czasy budżetowych telefonów opartych na Androidzie już dawno minęły. Kiedyś wiele urządzeń nie było sobie w stanie poradzić z systemem operacyjnym budowanym pod wiele konfiguracji i nieraz skutkowało to gorszą wydajnością. Dzisiaj, kiedy praktycznie każdy smartfon posiada w miarę porządne bebechy, a i sam Android przeszedł przez wiele usprawnień, znacznie ciężej spotkać się z, chociażby, regularnymi przycięciami. Z tego powodu jakiegoś wielkiego przeskoku pomiędzy Androidem 4 a 5 nie odczułem.
Największe zmiany dostrzegalne gołym okiem to oczywiście przebudowa interfejsu. Króluje biel oraz błękit – wszystko jest również znacznie jaśniejsze i „weselsze” niż w czwórce. Jeżeli ktoś korzystał z blokady na wzór, to nie jest ona teraz widoczna od razu po rozjaśnieniu telefonu – trzeba jeszcze wykonać odpowiedni ruch palcem. Górna belka jest przezroczysta, a na dole dalej siedzi czarny pasek z trzema przyciskami (one też przeszły swoistą przemianę). Animacji jest znacznie więcej albo stały się one dla mnie bardziej zauważalne. Czego nie włączę, nie zminimalizuję czy nie odblokuję – zawsze moim oczom ukazuje się płynne przejście z jednego ekranu do drugiego. Zniknął niestety charakterystyczny efekt wyłączania kojarzony ze starymi telewizorami i zastąpiło go standardowe wygaszanie. Kiedy włączymy tryb oszczędzania energii, górna i dolna belka zmieniają kolor na pomarańczowy – przyjemny dodatek. Na ekranie blokady pojawiają się smsy – są widoczne od razu po zapaleniu ekranu, lecz jeśli ktoś martwiłby się o swoją prywatność, można tę opcję bardzo łatwo wyłączyć. Podsumowując zmiany wyglądu – sama kosmetyka, nic nowego i rewolucyjnego.
Po „zjechaniu” belką nie zajmuje ona całego ekranu chyba, że ją „rozszerzymy” tak, jak w poprzednich wersjach (albo skorzystamy z dwóch palców). Na osobną ikonkę zasłużyła sobie latarka oraz przesyłanie ekranu – niestety nie posiadam żadnego urządzenia, na którym mógłbym tę opcję przetestować. Kontakty dalej nie są synchronizowane z Facebookiem – trzeba ściągać osobną aplikację, aby uzyskać chociażby zdjęcia swoich znajomych. Nie jest to jakieś wielkie utrudnienie (tym bardziej, że ta opcja zniknęła już w „czwórce”) – nie obraziłbym się jednak, gdyby Google wróciło do tej funkcjonalności. Kiedy zacząłem pisać smsy zwróciłem uwagę na tak jakby większe przyciski w klawiaturze i łatwiejsze pisanie, choć nie jestem do końca pewien, czy to nie wynika po prostu z usunięcia granic oddzielających poszczególne literki. Pojawiła się też opcja dodania nowych kont oraz konta „Gość”, z której osoba korzystająca z telefonu nie będzie mogła np. wykonywać żadnych połączeń. Jest to z pewnością kolejna możliwość zabezpieczenia sprzętu, nieprzydatna jednak, jeżeli nie zwykliśmy pożyczać naszej własności.
Osobiście posiadam Nexusa 4, który do słabych telefonów nie należy i nie chciałbym opierać tylko i wyłącznie na nim swoich spostrzeżeń. Wśród znajomych coraz mniej słyszę narzekania, jaki to ten Android jest wolny, co jest raczej dobrym znakiem – żaden z nich jednak nie posiada niestety najnowszej odsłony, przez co nie jestem w stanie sprawdzić, jak ten system działa na innych telefonach. Czwartemu Androidowi praktycznie nie zdarzały się przycięcia na moim Nexusie i nie zauważyłem, aby piątka działała lepiej – obydwie wersje działały (działają) po prostu bardzo dobrze. Bateria schodzi tak samo szybko, jak narazie – mam jednak nadzieję, że uda się ograniczyć jej zużycie poprzez tryb oszczędzania energii i jemu podobne bajery.
Pierwsze kilka godzin spędzone z piątym Androidem oceniam pozytywnie, choć nie ma się czym zachwycać. Podoba mi się jaśniejszy i kolorowy wygląd, a do wszechobecnych animacji oraz nowych ikonek idzie się przyzwyczaić. Funkcjonalnie jak dla mnie zbyt wiele się nie zmieniło, choć wiele nadziei wiążę z lepszym utrzymaniem baterii – podobno nawet krótkie, 15-minutowe ładowanie ma sprawić, że telefon będzie w stanie działać jeszcze kilka godzin. Mam jednak wrażenie, że ta aktualizacja jest już „trochę na siłę” – czy ta wersja naprawdę musiała zostać oznaczona numerem 5, zamiast 4.X?