Recenzja gry DriveClub - wyścigi mają swoje Destiny - DM - 6 stycznia 2015

Recenzja gry DriveClub - wyścigi mają swoje Destiny

DM ocenia: DriveClub
75

Seria Gran Turismo nie często rozpieszcza graczy nową odsłoną i podczas gdy Xbox One doczekał się już aż dwóch flagowych gier Forza - Playstation 4 wciąż czeka na siódmą część słynnych wyścigów. Sytuację próbuje ratować Evolution Studios z nową pozycją - DriveClub.
*Ocena dotyczy wersji z grudnia, po łatkach polepszających pracę serwerów i z dodanym efektem jazdy w deszczu.

Nie bez powodu nawiązałem w tytule do Destiny - obie gry łączy pewna wspólna cecha - spory niedosyt i rozczarowanie w rozgrywce dla pojedynczego gracza i jako taka zabawa w trybie wieloosobowym. DriveClub nie stara się  być rasową grą samochodową dla miłośników wyścigów - to po prostu zwykła zręcznościówka dla każdego, w której „bohaterem” akurat są auta, a zawartość ogranicza się do wymuszonego minimum.

W singlu wszystko oparto na zasadzie znanej z Angry Birds. Za każdy króciutki wyścig czy ich serię dostajemy gwiazdki - zgromadzenie odpowiedniej ilości gwiazdek odblokowuje kolejną porcję wyzwań z coraz szybszymi wozami. Samochodów nie możemy kupić, nie możemy ich ulepszać, nie ma własnego garażu, nie ma kredytów, nie ma poczucia posiadania swojej własnej, wyjątkowej kolekcji - po prostu wybieramy auto z listy. Im większy poziom kierowcy osiągamy, tym więcej samochodów jest odblokowanych.

Tempo gry pozwala na kontaktową jazdę "w grupie"

Samo ściganie się powoduje tyle samo pozytywnych doznań, co frustracji. Ich zaletą jest tempo - mimo czysto zręcznościowego charakteru i wyczuwalnej jedynie masy auta, nie mamy wrażenia jak w innych arkadówkach, że wszystko dzieje się na przyśpieszonym podglądzie, nienaturalnie szybko. Samochody mogą się trochę „trykać”, cały czas towarzyszy nam świetne, dość realne uczucie prędkości. Te dwie cechy wpływają niestety na główne wady ścigania w DriveClub. Poczucie pędu uzyskano przez to, że trasy przypominają korytarze w wagonach PKP - są niesłychanie wąskie, wszystkie obiekty są bardzo blisko nas. Brak miejsca na drodze i dość dziwne AI, które potrafi nas z łatwością odstawić na prostej powoduje, że wyprzedzania dokonujemy głównie na zakrętach (wykorzystując opóźnione hamowanie), podczas dość brutalnego przepychania się wśród innych aut. Walka o miejsce na podium bywa zakłócana przez zadania dodatkowe - drift, utrzymanie średniej prędkości czy perfekcyjne wejście w zakręt.

Pora dnia płynnie się zmienia w czasie wyścigu zależnie od naszych ustawień

Na gracza czyha też mnóstwo absurdalnych kar za jazdę niezgodną z wizją twórców. Możemy zapomnieć o ścinaniu zakrętów - każdy wyjazd poza utwardzony grunt nagradzany jest dużym spowolnieniem naszego pojazdu, wyjazd choćby dwoma kołami rozpoczyna odliczanie do respawnu na środku drogi, blokada przyspieszania nałożona będzie też nie tylko gdy to my kogoś mocniej uderzymy, a również gdy AI uderzy w nas. Wszystko to sprawia, że wirtualne wyścigi z AI dają bardzo różne odczucia, z przewagą irytacji i nudy po szybkim odblokowaniu większości z 50 samochodów. To otwiera drogę do wyścigów online i działaniu w tytułowym „klubie”, bo tylko rywalizacja z innymi graczami, pobijanie rekordów znajomych - dodaje DriveClub’owi trochę „życia” i treści - podobnie jak wspomniane Destiny.

Grafika roślinności potrafi być ultrarealityczna...
źródło neogaf.com, użytkownik Oneself
albo dość przeciętna

Braki w zawartości i wady rozgrywki DriveClub nadrabia oprawą graficzną. Samochody wyglądają rewelacyjnie - z detalami oddano nawet wnętrza reflektorów, kratki grillów, wentyle na felgach, szczęki hamulców, kokpity. Fikcyjne trasy w pięciu lokalizacjach geograficznych prezentują się całkiem nieźle. Dalekie górskie plenery w Peru czy Kanadzie potrafią zachwycić, świetnie wygląda asfalt. Małą wadą jest to, że drogi są trochę pozbawione życia i realności - nie tam żadnych znaków drogowych, elementów infrastruktury - wszędzie tylko ten sam motyw rozpalonych ognisk(!?), zraszaczy podlewających pola i wypuszczanych balonów, czasem ma się też wrażenie, że krajobraz jest trochę „namalowany”. Wszystko co niedoskonałe znika jednak w obliczu oświetlenia i deszczu - najlepiej zrealizowanych rzeczy w DriveClub. Słońce o różnych porach dnia i stopniach zachmurzenia realistycznie oświetla całą scenerię, a dodany w grudniowej łatce deszcze to już prawdziwy majstersztyk i dzieło sztuki same w sobie. Jazda w deszczu, kałuże na drodze, krople na bocznych szybach - nie będzie przesady w stwierdzeniu, że jest to zrobione najlepiej dotychczas, wręcz fotorealistycznie.

Drive Club photo
źródło neogaf.com, użytkownik Condiut

Przy tak udanej grafice trochę szkoda, że zawodzi dźwięk. Bardzo przeciętna, wręcz słaba muzyka obecna jest tylko w menu, a podczas jazdy towarzyszy nam jedynie dźwięk silnika, który dostarcza mieszanych doznań. Niby jest dobrze, ale podczas gdy dla kilku egzotycznych superaut wydaje się dość adekwatny, dla innych ma się wrażenie, że to ten sam plik audio, tylko edytowany w odpowiednim programie do obróbki audio. Sugestywne i wyraźne są za to odgłosy piszczących opon i kolizji z obiektami na torze.

Co jeszcze znajdziemy w DriveClub? Dość rzadko spotykaną rzecz w zręcznościowych wyścigach, jaką jest widok z deski rozdzielczej. Kamera umieszczona tuż za przednią szybą, na osłonie zegarów świetnie sprawdzi się, gdy widok z kokpitu za dużo nam zasłania.  Gra oferuje też bardzo rozbudowany tryb „foto” dzięki któremu stworzymy screeny na miarę małego dzieła sztuki. Lista samochodów w DriveClub obejmuje głównie najnowsze modele europejskich marek aut sportowych, gran turismo, superaut i hot hatchy na starcie. Nie uświadczymy żadnych klasyków, muscle carów czy też samochodów z Japonii.

Widok z "deski rozdzielczej"

Niektóre gry mają tak, że albo je się uwielbia, albo nie cierpi. Z DriveClub mam inny problem - w równej mierze mi się podoba, co zniechęca do siebie. Nie lubię jego prostoty i ubogości godnej automatu do gry - wrzuć monetę, wybierz auto, tor i jedź! Nie lubię za wąskich, za szybko się kończących tras i ślepo pchającego się do przodu AI, nie podobają mi się wyzwania po gwiazdki gdy walczę o miejsce na podium, nie podobają mi się ubogie i topornie brzydkie opcje wyboru barw i logo naszego klubu. Z drugiej strony - DriveClub to jedyna gra, w której można pojechać sobie malowniczą trasą w Szkocji czy Peru, o wybranej porze dnia i przy słonecznej pogodzie, która stopniowo zmieni się w rzęsisty deszcz - a dla takich wrażeń warto się trochę pomęczyć z odblokowywaniem aut. DriveClub nie jest idealną grą wyścigową, ale zapamiętamy ją jako pierwszą na Playstation 4 i  jak na razie najładniejszą ze wszystkich samochodówek (oczywiście obok Forzy Horizon 2).

źródło neogaf.com, użytkownik Vaga
DM
6 stycznia 2015 - 19:34