Resident Evil Revelations 2 - wrażenia po pierwszym epizodzie - Pita - 26 lutego 2015

Resident Evil Revelations 2 - wrażenia po pierwszym epizodzie

Poskładana do kupy z poprzedników, brzydka, podzielona na epizody Rezydencja Zła, która jest zarazem wielkim powrotem Claire Redfield dowodzi, że tanim kosztem da się wiele. Dobrego i złego.

Pierwszy epizod Revelations 2 dzieli się przede wszystkim na część fabularną oraz Raid Mode. Razem to ciekawy i różnorodny miks, któremu przede wszystkim doskwiera brak budżetu. To również mocny wstęp przed Resident Evil 7 i dogrywka po piątej części - i niech mnie zombie gryzą, jeżeli nie doczekamy się powrotów pewnych postaci!

Cliffhangery i zombiaki

 

Fabuła przedstawia się mniej więcej tak, że Claire Redfield oraz Moira Burton kolejny raz dały się porwać i są na odizolowanej wyspie pełnej mutantów, a dręczy je tajemnicza postać zaczytana we Franzie Kafce. Szuka ich sam Barry Burton, który z kolei trafia na pewną nietypową dziewczynkę o zdolnościach paranormalnych… I póki co tyle, jeżeli chodzi o zarys pierwszego epizodu - który oferuje około 2h rozgrywki dzielonej między Claire i Moirę oraz Barrego i Natalię. Fabuła powinna zwiastować Wam ton reszty – jest głupkowato, ale z klasą!

 

Rozgrywka nie jest tak liniowa jak można się spodziewać, niestety wciąż nie nawiązuje do chlubnych tradycji trylogii z PlayStation. Dużo strzelamy, możemy się skradać i zasadzać stealth kille, mamy jakieś drobne pseudo-zagadki. Niestety zamknięte pomieszczenia są dosyć paskudne, a wrogowie nie trzymają wysokich standardów serii. Nadrabia strzelanie oraz otwarte przestrzenie - sama walka przebiega odrobinę za podobnie za każdym razem, ale strzela się dobrze, nóż znów jest przydatny, przywrócono bardzo przydatny unik, a mimo wszystko producenci zadbali o różnorodność adwersarzy… i niespodzianki ze zmianami postaci.

 

Problemy techniczne

 

Capcom w ostatniej chwili poinformował, że na PC kooperacji nie ma… co już naprawiają moderzy. Gracze są wściekli, ponieważ przy opisie gry na Steam wciąż pisano o koopie. Ale to nie koniec.

Na PS3, wersji którą ogrywałem, gra klatkuje w kampanii, natomiast nie klatkuje w Raid Mode! Na dodatek część graczy nie może jej uruchomić będąc wpisana do PSN.

Kolejno – w wersji PC można zmieniać filtry graficzne, podczas gdy na PS3 gra sama się między nimi przełącza, zależnie od lokacji co czasami wygląda obrzydliwie, a czasami świetnie. Przypominam, że RE5 sporo zyskiwało, gdy modem w ogóle wywalało się z niego filtry.

 

Barry oraz Claire to postaci do walki, Moira oraz Natalia wskazują ukryte przedmioty, otwierają specjalne skrzynki, czy omijają wrogów. Fajne jest to, że Moira może oślepiać wrogów oraz walić ich łomem, a Natalia wyczuwać przeciwników, dzięki czemu zarówno w singlu, jak i koopie (tylko na konsolach, tylko offline) czuć różnicę pomiędzy tymi postaciami. Zyskuje na tym tempo gry dzielone pomiędzy walki, eksplorację i zbieranie przedmiotów. Na wyższych poziomach trudności szczególnie używa się specjalnych umiejętności postaci - bo oczywiście amunicję oszczędzać wypada, a autorzy zachęcają do przechodzenia na różne sposoby.

 

Fabuła chociaż prosta jest świadoma swojej serowatości (ten film reklamowy TerraSave to małe dzieło sztuki!), główna zła zapowiada się przypuszczalnie na siostrę kogoś nam już znanego, a cliffhanger jakiego doświadczamy na końcu epizodu nie dość, że jest podwójny to jeszcze całkiem sprawnie napisany! Zaskakująco dobrze wypadły dialogi. Spora część graczy narzeka na to, że Moira dużo klnie i jest zniesmaczona swoim ojcem, ale raz, że tak zachowują się zbuntowane nastolatki po traumach, dwa - gra sprytnie puszcza oko do gracza. Do tego bohaterki zachowują się w miarę sensownie do zaistniałej sytuacji, czego już niekoniecznie doświadczymy u Barrego. Ten za to ma tatusiowe żarty tak suche, że aż potrzeba oceanu, by ugasić pragnienie. Mamy tutaj również tony nawiązań do poprzedników - z Code Veronica oraz oryginałem na czele. Pojawia się nawet Claire’s sandwich! Przy okazji – nie powtórzono grzechu RE5, postać sterowana przez konsolę daje sobie radę.

 

Ostatecznie epizod lekko mnie rozczarował - raz, że jego główna lokacja była przeciętna (za to las jak najbardziej na plus!), dwa że gra prezentowała się tam znacznie brzydziej niż w Raid Mode. Jednak oś rozgrywki zwiastuje ogromny potencjał - strzelanie i skradanie, zwiedzanie lokacji, a nawet elementy porządnego horroru. Do tego uparci mogą powtarzać kampanię - jest sporo do odkrycia, znajdźki oraz levelowanie bohaterów. Ale zanim nadejdzie drugi epizod jest coś lepszego - Raid Mode!

 

Raid Mode

 

Raid Mode to tryb łączący częściowo Resident Evil z Diablo. Wybieramy postać, misję, levelujemy ją, zbieramy loot (tylko broń i dodatki do niej), otwieramy nowe skille. Połączenie jest bardzo wciągające, chociaż polega głównie na strzelaniu i cyferkach. Ale na czym innym polega choćby Destiny?

 

 

Mercenaries

 

Mercenaries z RE4/5/6 to jedna z najlepszych „automatowych” gier w jakie kiedykolwiek grałem. Świetna dynamika, jasne reguły, ogromne pole do polepszania się jako gracz, a także animacje, kontekstowość ataków i dobrze wyznaczone umiejętności wrogów każą mi zachęcać do tego trybu zawsze i wszędzie. Obecnie na PC zmierza Resident Evil 5 GOLD – warto go kupić choćby dla samych Mercenaries.

 

Misje wykorzystują lokacje z Revelations 1 oraz 2, jak i Resident Evil 6, znanych nam wrogów oraz proste schematy zadań. Bardzo fajnie, że za dobrą grę dostaje się medale, a za medale bonusy, ale mimo wszystko nie jest to geniusz Mercenaries znanego z innych odsłon serii. Przy Raid Mode wychodzi również jaką Capcom (a raczej TOSE, będące producentem gry) zaoferował nam sklejkę. Assety z Resident Evil 6, ale również 4,5, pomieszane z lokacjami z 6 i Revelations, remiksy muzyki, znane kostiumy… prawdziwa groza stylistyczna.

 

Z jednej strony powoduje to brak spójności pod względem oprawy, z drugiej to skoro zdecydowano się już na taki krok - z chęcią ujrzałbym więcej assetów z RE4 oraz 5, pobiegał po Afryce w Raid Mode, postrzelał w Las Plagas i skopał jakiegoś El Gigante. Zdecydowanie się na kopiowanie głównie z Residenta 6 i Revelations jest tyleż zrozumiałe, co nużące. Raid Mode to zresztą kopalnia powtórzeń - bo zaskakuje nawet stosunkowo małym arsenałem, który niby jest losowy, ale strzela się podobnie. Ponownie - skoro producent kopiował z poprzedników ile wlezie, to pozostaje tylko wygrażać ku niebiosom że nie zdecydowano się na przeniesienie całego arsenału z RE4/5/6/REV1, szczególnie do trybu, w którym chodzi o loot!

 

Tylko mimo tego tryb jest sprawnie prowadzony, dobrze nagradza, oferuje misje dnia i masę dobrej zabawy. Bieganie Claire lub Hunkiem po zainfekowanych miastach zawsze będzie przyjemne, ponieważ główne mechaniki są przyjemne, nawet jeżeli nie mają tylu bajerów co choćby szóstka. To takie obrzydliwie uzależnienie skąpane w stylistyce serii. Wszystkie wady REV2 nagradza tym, że ruszanie się postaci oraz strzelanie jest dobre, specyfikacja broni różnorodna, a etapy przygotowano pod walkę i umiejętności wrogów. Dlatego wybaczam wiele – nawet to, że gra jest trochę za wolna i nie ma w sobie boskiej iskry czwórki.  

 

Residentowe Rewelacje

 

Epizod 1 zaskoczył mnie swoją zawartością - Raid Mode i kampania nadają się do powtarzania po kilkanaście razy. Medale, punkty do rozwoju postaci, galeria, ale również speedruny i system wewnętrznych achievementów powodują, że do epizodów/misji Raid Mode po prostu się wraca. Daily Missions oraz zabawa w cyferki przedłużają zabawę, a cliff-hanger (i to podwójny!) na końcu epizodu trzyma się serialowej zasady budzenia chęci na więcej.

 

 

Barry za dużo widział?

 

W obecnej wersji wydarzeń to REmake jest kanoniczną odsłoną RE1. Zatem serowe teksty Barry’ego, które pojawiają się w Rev2 nie miały miejsca – z Jill’s sandwich na czele. Czyżby Resident Evil 1 w wersji z PSX-a był wersją wydarzeń jak zapamiętał je Barry? Wytworem starzejącego się umysłu? Wirusem? Dowodem na to, że to mitoman? PYTANIA SIĘ  MNOŻĄ!

 

Zgadnijcie kogo można odkryć w Raid Mode? (będzie też Leon i Krzyś w wersjach z RE6!)

Problemem jest jednak, że mimo korzystania tak bogato z dorobku całej serii Rev 2 nie ma określonej tożsamości. Projekty wrogów oraz lokacji w kampanii przypominają torture porn i The Evil Within. Rozgrywka momentami wydaje się inspirowana The Last of Us. Las bardzo przypominał Alan Wake. Jest tutaj nawet odrobina stylistyki… z aktorskich filmów Resident Evil. Nie są to w zasadzie złe inspiracje, niemniej gra stoi w rozkroku, zbliża się niby do campu najlepszych odsłon, ale nigdy do niego nie dociera. Szkoda. 

 

Nic tutaj nie jest równe - grafika, animacja, tempo rozgrywki, nawet modele poszczególnych giwer! To nie jest ładna gra, co gorsze to nie jest płynna gra, ale jest to poprawnie wyglądają gra. Boli to, że oszczędzono na animacjach, które często powtarzają się u różnych postaci. Nie spodziewałem się tego ze strony Capcomu, firmy która napakowała RE6 milionem ukrytych animacji, kontekstowych ruchów, ale zapewne budżet zrobił swoje.

 

Tak, ponarzekałem. Moje narzekania jednak można podsumować krótko - niski budżet. I chociaż nie broni to wad gry to REV2 jest dobrą inwestycją. Bo gra się nad wyraz przyjemnie i po raz kolejny wiem, że dobre shootery TPP wciąż są potrzebne. To dobra gra (część gry), będąca tak jak reszta serii takim „arcade horrorem”. Tytułem grozy, ale stworzonym do powtarzania, premiującym umiejętności gracza i nastawionym na szukanie słabych punktów u wrogów. Tak zawsze w serii było, cieszę się że tak jest w REV2.

 

Source: resident evil fans tumblr

Nie tak dobra jak 4, 5, czy tryb Mercenaries w 6, niemniej jestem zadowolony z zakupu. Ostateczna ocena nadejdzie, gdy zobaczę całość. Czekam na drugi epizod, czekam na rozwój Raid Mode i zostaję z pytaniami… Czy Claire dostanie model z RE Darkside? Czy seria pójdzie w stronę RE4, 6, czy REmake? Dlaczego Moira nie lubi broni palnej? Czy Uroboros wróci? I wreszcie - czy Albert Wesker zmartwychwstanie?!

Pita
26 lutego 2015 - 18:46