Na początku roku wymieniałem Battlefield Hardline, jako jedną z najbardziej oczekiwanych przeze mnie gier. Niedawne testy drugiej wersji beta przyniosły jednak głównie wątpliwości i rozczarowania. Twórcy przesunęli specjalnie premierę, dopracowują grę od dłuższego czasu, ale to, co do tej pory udostępniono nam w trybie wieloosobowym - nie jest tak dobre jak klasyczny Battlefield i brak tam trochę klimatu „cops-criminals”. Co „nie gra” w grze Battlefield Hardline?
Starcia pomiędzy policją, a przestępcami wyglądają inaczej niż potyczki oddziałów wojska. Prowadzone są na krótkich dystansach, przy pomocy dość ograniczonego arsenału, a powodem jest zwykle chęć ucieczki bandytów - nie ma walk o utrzymanie czy odzyskanie jakiegoś terenu. Mieliśmy już przypadki klimatycznego wykorzystania tej tematyki - w nadal rewelacyjnym SWAT 4, czy nawet w PayDay 2. Zamiast przysiąść i stworzyć wszystko podporządkowane tym regułom - deweloperzy z Visceral Games za bardzo trzymają się swojego pierwowzoru. Za dużo jest tu „pola bitwy”, a za mało „miejsca zbrodni”. Korzenie Battlefielda widać nie tylko w trochę przerobionym (z poprzednch części) wyglądzie map Dust Bowl czy Downtown, ale głównie w samej rozgrywce. W walkach gliniarze-bandyci znajdziemy: spadochrony, wyrzutnie rakiet, granatniki, karabiny wsparcia M249, i co najlepsze - broń montowaną na śmigłowcach czy pojazdach, jak np. minigun na SUVach (niczym HUMVEE), czy karabin Browninga w helikopterach. To z pewnością pozytywnie wpływa na dynamikę strzelanin i klimat radosnej demolki wszystkiego dookoła, ale ze starciami policji z przestępcami ma niewiele wspólnego.
Pozostawienie śmigłowców tylko jako środka transportu plus umożliwienie strzelania z nich z broni osobistej, po wychyleniu się - tak jak to zrobiono z samochodami, dałoby lepszy efekt i lepszą imersję - podobnie jak usunięcie spadochronów. Twórcy testowali różne rozwiązania, ale rozgrywka bez militarnych gadżetów ponoć „nie dawała frajdy” - dlatego zdecydowano się pozostawić wojskowe zabawki. Co jest fajne dla jednych, dla innych nie musi - można było przecież niskim kosztem wprowadzić i tak już obecny tryb „hardcore” - pozbawiony tych udogodnień i pozwolić graczom ocenić „co daje frajdę”. Pozostałością Battlefield'owych korzeni jest też tryb Conquest, który nie ma kompletnie żadnego uzasadnienia w świecie policji i bandytów - mamy to samo co z żołnierzami, ale bez czołgów i odrzutowców, czyli bez połowy „frajdy”.
Sporym rozczarowaniem okazał się tryb „Hot Wire”. Widowiskowe pościgi między policją, a przestępcami to przecież największa wizytówka tego typu starć - obowiązkowy punkt każdego filmu akcji - tymczasem w Hardline dostaliśmy… karuzelę! Mała grupa próbuje na niej pojeździć, a inni rzucają w nich kamieniami. Większość osób na serwerze wybierała samodzielne hasanie po mapie i polowanie na samochody z bazooki lub ostrzeliwanie ich z działka helikoptera (normalka podczas policyjnych pościgów…?). Nieliczni decydowali się na siadanie „za kółkiem”, ale defensywna jazda dookoła mapy nie jest zbyt zajmująca. Trybu nie ratuje powrót do patentu z Battlefield Vietnam - muzyka z radia, ani zróżnicowanie pojazdów. Całość nie trzyma się kupy i nie została do końca przemyślana. Rozumiem ograniczenia techniczne - być może nie było możliwości zrobienia odpowiednio „długiej mapy”, bez niewidzialnych ścian po bokach - ale jeśli już zdecydowano się na samochody na tak małej powierzchni - można było wymusić przebywanie graczy w pojazdach! Wyobraźmy sobie brak możliwości wysiadki i kilkanaście radiowozów ścigających kilka wozów przestępców przez ileś minut - ostrzeliwanie się tylko z pistoletów i karabinków, taranowanie aut, zderzanie. Klimat, dynamika, frajda - byłyby chyba dużo większe. Podczas grania w „Hot Wire” to właśnie te momenty wspominam najlepiej - gdy dwa wrogie samochody z pełną załogą zbliżały się do siebie. Niestety nagle ktoś z boku odpalał RPG i zabawa się kończyła. Być może ktoś z Visceral miał podobny pomysł, ale na przeszkodzie stanęła fatalna fizyka kolizji pojazdów?
Trochę większe nadzieje budzi tryb „Heist”, napady mają swój potencjał, udostępniona mapa „Bank Job” jako jedyna wyglądała znośnie i świeżo, nie kojarzyła się z szybką edycją zawartości BF3 i BF4. Wnętrze banku jest bogate w detale, nieźle się „niszczy” pod gradem kul, dobrze wygląda też jego otoczenie. Sporadyczne chwile wymiany ognia na ulicy, kucając za pozostawionymi tam radiowozami były naprawdę świetne i klimatyczne, od razu przywoływały na myśl kultową scenę z filmu „Gorączka”. Kłopot z tym trybem polega na tym, że jest on dobry, kiedy zaczynamy go od początku i najlepiej ze znajomą drużyną, komunikującą się głosowo. Gdy wpadniemy na serwer w środku rozgrywki, w gromadę samotnie hasających graczy - w oczy rzuca się ogromny chaos! Bank jest dość skomplikowanym miejscem i nauczenie się większości zakamarków mapy zajmie trochę czasu, po drugie gracz „atakowany” jest ciągłymi komunikatami interfejsu „paczka upuszczona”, „przejmij paczkę”, „chroń kuriera”, „zatrzymaj kuriera” - wszystko dzieje się w różnych miejscach i trochę za szybko. Efekt był taki, że większość grających traktowała to bardziej jako kolejny „Team Death Match”, zostawiając uganianie się za workami z pieniędzmi i kurierami jako zadanie „przy okazji”. Być może z czasem sytuacja ulegnie poprawie i tryb się przyjmie, na razie jest nieźle do momentu otwarcia sejfu. Osobiście bardziej pasowałaby mi tu rozgrywka w stylu „Misji Bojowej” z Medal of Honor 2010, gdzie mapa posiadała kilka kluczowych miejsc, a walki koncentrowały się kolejno tylko w jednym na raz.
Znany z Battlefield 4 tryb „Commander” w Hardline powraca jako „Haker” i ma te same wady. Haker jednym kliknięciem może sprawić, że wszelkie nasze wysiłki bycia „niewidzialnym”, używanie tłumika itp. - przestaną mieć sens - i tak będziemy widoczni. Na szczęście bycie hakerem jest nudne i nie sądzę, by ktoś spędzał nad jego mapą wiele czasu. Autorzy nie ubarwili w żaden sposób tego trybu, choćby jakimś fajnym „radio-chatterem” z policyjnymi lub gangsterskimi odzywkami.
Czy to wszystko oznacza, że Battlefield Hardline jest już spisane na straty? Oczywiście nie! Dopiero po premierze przekonamy się jak działają dwa najbardziej oczekiwane przeze mnie tryby: „Rescue” - czyli uwalnianie zakładników, i „Crosshair” - ochrona VIPa. W obu przypadkach nie będzie możliwości odradzania się, gdy zginiemy! - będziemy musieli czekać do końca rozgrywki. Scenariusze te są często wykorzystywane przy ćwiczeniach prawdziwych oddziałów specjalnych policji czy wojska (w przeciwieństwie do TDM czy Conquest) - zapowiadają się więc doświadczenia znane dotąd głównie z trudnych i wymagających strzelanin taktycznych i największe zmiany w multiplayerze serii Battlefield. Dobrą zmianą jest też system zdobywania gotówki i „kupowanie” wybranych gadżetów i elementów broni. Koniec ze żmudnym odblokowywaniem niechcianego złomu - teraz po prostu kupimy od razu to co chcemy. Plusem Hardline może też być kampania dla pojedynczego gracza, choć jak pokazuje najnowszy zwiastun - zdecydowanie w oryginalnej wersji - nie z polskim dubbingiem, który zapowiada się niezbyt dobrze. Jaki będzie efekt końcowy? Czy fabuła nas wciągnie, a nowe tryby gry wieloosobowej okażą się przebojem? Zobaczymy już za kilka dni…!