Na oficjalną zapowiedź Deus Ex: Mankind Divided czekałem od pojawienia się w sieci pierwszych przesłanek wskazujących na fakt, że Square Enix ma zamiar nadal angażować zasoby w legendarny cyberpunkowy cykl. Wiele wskazuje na to, że po znakomitym Buncie Ludzkości – dajmy spokój wpadce w postaci pecetowego The Fall – czeka nas kolejna dawka niezbyt optymistycznej wizji niedalekiej przyszłości. Po lekturze dostępnych informacji i obejrzeniu zwiastuna dobrych kilkadziesiąt razy, moje oczekiwania wobec Mankind Divided są bardzo duże – czuję bowiem, że możemy otrzymać ulepszoną wersję tego, co pokochaliśmy w Buncie Ludzkości, choć nie byłbym sobą, gdybym nie miał też pewnych obaw wobec tego, czym mimo dobrych intencji może ostatecznie okazać się Mankind Divided. Powszechnie przecież wiadomo, że przesadne ulepszanie rzeczy udanych ma tendencję do odnoszenia całkowicie odwrotnego skutku.
Kto się boi Illuminati?
Bez wątpienia największą atrakcją całej akcji z ogłoszeniem istnienia sequela prequela był bardzo efektowny i pełny intrygującej symboliki zwiastun. To właśnie on jest głównym źródłem spekulacji, które popełnię w dalszej części niniejszego tekstu. Zacznijmy jednak od początku, czyli od końca Buntu Ludzkości. Fundamentalne pytanie stanowi kwestia kanoniczego finału wydarzeń na arktycznej stacji Panchaea, gdyż wiadomo, że nie zaimportujemy zapisów gry. Wbrew temu, co wydaje się najprostszym rozwiązaniem, mam wrażenie, że studio Eidos Montreal nie pójdzie po linii najmniejszego oporu i zaskoczy nas wszystkich wyborem zakończenia, w którym Panchaea ulega zniszczeniu. Za tym wariantem przemawia zwiastun przedstawiający Jensena dryfującego w wodzie, a także nieobecność Davida Sarifa, Hugha Darrowa i Billa Taggarta, czyli przecież bardzo prominentnych postaci. Nic nie stoi też na przeszkodzie, aby skorzystać z niektórych elementów pozostałych alternatyw. Bardzo chętnie zobaczyłbym takie rozwiązanie w akcji i zapoznał się z fabularnymi wyjaśnieniami deweloperów.
Jakkolwiek rozwiązana zostanie powyższa kwestia, nie da się nie zauważyć, że kluczową rolę w kształcie świata przedstawionego odegra incydent z nadaniem sygnału, w wyniku którego ludzie z wszczepami postradali zmysły, co doprowadziło do prawdziwej masakry i brutalnego przerwania snu o przekraczaniu limitów śmiertelnego ciała. „Złota era” definitywnie dobiegła końca, a konflikt tlący się w Buncie Ludzkości osiągnie apogeum, bowiem między tradycyjną i postępową wizją ludzkości wybuchnie wojna z prawdziwego zdarzenia. Tutaj materializuje się moje kolejne oczekiwanie: dylematy, dylematy i jeszcze raz dylematy. Powracający Adam Jensen siedzi przecież w tym łajnie po uszy, a okoliczności w jakich jego ciało zostało zmodyfikowane stawiają go w wyjątkowo nietypowej i moralnie trudnej sytuacji. Chciałbym – a wiele wskazuje na to, że tak może być – aby gra postawiła przed nami kilka trudnych wyborów tak, aby Jensen ostatecznie opowiedział się po którejś ze stron lub nadal próbował siedzieć okrakiem na płocie ze wszystkimi tego konsekwencjami.
Zwiastun nie pozostawia też wątpliwości, że obraz świata wciąż kształtują siły tak potężne, że w ich istnienie wierzą niemal jedynie miłośnicy teorii spiskowych. Życzyłbym sobie zatem pewnej powściągliwości ze strony deweloperów – Jensen wszak nie jest najmocniejszą figurą na szachownicy wielkiej intrygi i nie może cudownie odwrócić losów trwającej partii. Niezależnie od tego, kto wyjdzie z tarczą z konfliktu między transhumanizmem a naturalną ludzkością, niewidzialną wojnę wygra ktoś inny; ktoś, kogo motywy i metody bardzo nas zaskoczą. Liczę na to, że Mankind Divided okaże się kolejną z udanych odsłon cyklu i będzie kolejnym ważnym elementem historycznej układanki serii Deus Ex.
I always asked for this…
W roli protagonisty powraca Adam „I Never Asked For This” Jensen – nieco mrukowaty i skryty człowiek, rozdarty wewnętrznymi rozterkami. W Buncie Ludzkości zabrakło mi nieco bardziej konsekwentnego wątku osobistego, dzięki któremu lepiej poznalibyśmy osobę Jensena. Być może był to zabieg celowy, gdyż drogą dedukcji możemy całkiem sporo wywnioskować, aczkolwiek na dłuższą metę jest to bardzo ograniczone i płytkie rozwiązanie. Chciałbym bardziej zagłębić się w wewnętrzny konflikt Adama i móc zmierzyć się z demonami jego przeszłości. Nadzieją napełnia mnie fragment zwiastuna, w którym pojawia się Megan Reed. To dobry znak – Jensen mimo wszystko nie zostawił starego życia za sobą i będzie musiał w końcu się z nim rozliczyć. Okoliczności wydają się wyjątkowo sprzyjające, zwłaszcza wziąwszy pod uwagę wydarzenia z Singapuru, jak również co najmniej pośrednie zaangażowanie tej drugiej w wydarzenia z Deus Ex z 2000 roku (kto obejrzał listę płac BL do końca, ten wie). Więź owej dwójki uległa moim zdaniem znacznej przemianie, a Mankind Divided stwarzaja znakomite warunki do zamknięcia ich wątku. Modlę się, aby deweloperzy nie uraczyli nas znowu jedynie wzmiankami i poszlakami, gdyż w Buncie Ludzkości wywarli na mnie wrażenie, że już zawczasu mieli zamiar przygotować jakieś pokłosie w terminie późniejszym.
Uważnie oglądając zwiastun można także wyłapać kilka innych interesujących postaci uniwersum, a mianowicie Elizę Kassan i Boba Page’a. Znana prezenterka telewizji Picus, będąca w rzeczywistości zaawansowanym superkomputerem, już w Buncie Ludzkości okazała się postacią wyjątkowo barwną i interesującą, jak również wysoce niepokojącą. W Mankind Divided wyraźnie podsyca nastroje antytranshumanistyczne, co sygnalizuje, że przyjdzie nam się zmierzyć z bardzo potężnymi siłami o agendzie na wielką skalę. Bardzo liczę na ponowne spotkanie z Elizą i zamienienie z nią kilku słów.
Bob Page i symbolika Illuminati są wyraźną zapowiedzą przejścia do wydarzeń z Deus Ex z 2000 roku. Niejasna pozostaje kwestia, czy Mankind Divided zamknie jedynie historię Adama Jensena i zostaniemy uraczeni jeszcze jakimś tytułem w międzyczasie, czy może konsekwencją jakiegoś przełomowego zdarzenia doprowadzi w logiczny sposób do wydarzeń z wyżej wymienionego klasyka. Trzeba bowiem pamiętać, że Mankind Divided przenosi nas do roku 2029 (narodziny JC Dentona), podczas gdy Deus Ex rozgrywa się w roku 2052.
Bardzo cieszy mnie fakt, że w Mankind Divided głosu Adamowi Jensenowi ponownie udzieli Elias Toufexis. Wydaje mi się również, że Kim Bubbs powraca jako Eliza Kassan. Daje to powody do przypuszczania, że Eidos Montreal postara się ściągnąć sprawdzonych aktorów do powracających ról. Co więcej, oprawę dźwiękową rzeczonej produkcji dopełni ścieżka dźwiękowa autorstwa Michaela McCanna – autora niesamowitego soundtracku Buntu Ludzkości, który zresztą słyszymy w zremiksowanej wersji w zwiastunie Mankind Divided. Dla mnie, jako słuchowca, to bardzo ważny punkt i moje oczekiwania w tej dziedzinie są naprawdę ogromne.
Cyberrupiecie
Mechanikę rozgrywki zostawiłem na koniec, gdyż w tej kwestii najwięcej (nie mylić z „dużo”) jestem w stanie wybaczyć. Nie chciałbym, aby Mankind Divided stało się drugim Crysisem czy Mass Effektem, a takie obawy wzbudzają we mnie gadżety zademonstrowane w zwiastunie. Falcon punch z teleportem i ciekły maximum armor z efektem przypominającym T-1000 to ciut za wiele dla mnie. Wolałbym, aby zachowana została elementarna łączność z rzeczywistością. Co za dużo, to niezdrowo.
Bardzo cieszy mnie z kolei wieść, że ponownie będziemy mogli ukończyć grę bez zabijania. Możliwe – choć nie zostało to jasno zadeklarowane – że obejdzie się nawet bez zabijania bossów, co było dość dziwnym przymusem w Buncie Ludzkości. Wkurzę się również, jeśli deweloperzy nie wyciągną nauki z błędów i nie zaprojektują pola bitew tak, aby postać prowadzona w każdym stylu mogła się jakoś odnaleźć i sensownie wykorzystać swoje zalety. To samo tyczy się progresji poziomu trudności – niech pierwszy rzuci kamień ten, kto nigdy nie ragequitował po dostaniu srogiego lania od Baretta i kto nie czuł się rozczarowany walką finałową Buntu Ludzkości.
No i wreszcie skradanie. Liczę, że w Mankind Divided będzie jeszcze ciężej niż w Buncie Ludzkości dzięki usprawnionej sztucznej inteligencji, a nagrody za eksplorację i wprawne umykanie uwadze oraz rezygnację z zabijania będą równie sute. W świetle oficjalnych zapowiedzi boję się jednak, że deweloperzy mogą przestać wyraźnie faworyzować rozgrywkę w stylu stealth, aby dotrzeć do fanów FPS-ów. Sam zwiastun – choć pełen rozwałki – nieszczególnie mnie martwi, gdyż podobnie efekciarsko zrealizowano ten Buntu Ludzkości, a w grze nie było tak źle.
„To nie koniec świata, ale stąd go już widać.”
Losy serii Deus Ex spoczywają w dobrych rękach, zatem jestem pełen dość wygórowanych nadziei i oczekiwań. Choć trzeba pamiętać, że obietnice nic nie kosztują, a branża gier ostatnio wybrukowana jest rozczarowaniami, to sukces Buntu Ludzkości daje powody do wyczekiwania Mankind Divided i ulepszeń, które wprowadzi do jego rozwiązań oraz cyklu jako całości. Jeśli tylko deweloperzy nie będą za bardzo starali się przejść samych siebie, powinniśmy otrzymać przynajmniej solidny kawał cyberpunkowej zabawy. Tego życzę sobie i innym fanom Deus Ex. Teraz pozostaje nam czekać na tegoroczne targi E3 – kto wie, może zobaczymy rozszerzoną wersję zwiastuna albo jakiś gameplay. Swoją drogą: ktoś jeszcze chciałby, aby prequele zwieńczone zostały next-genowym rebootem Deus Ex?