Dzieło CD Projekt RED jest zbyt potężne, by słusznie zrecenzować je po dwóch dniach gry, ale z całą pewnością to adekwatna pora na podsumowanie technicznej strony owej produkcji. Zarówno względem optymalizacji, jak i jakości konkretnych elementów rozgrywki.
Pecetowe i konsolowe wersje Wiedźmina 3 znacznie się różnią, ale ja skupię się jednak na tej pierwszej. Na samym wstępie muszę wziąć na tablicę wymagania sprzętowe ich odzwierciedlenie w praktyce. Gdy twórcy puścili w świat listę oficjalnych, minimalnych i zalecanych konfiguracji sprzętowych gwarantujących płynną rozgrywkę, w internecie zawrzało. Tłum graczy zaczął przygotowywać swe portfele na rozbudowę sprzętu i wymianę podzespołów, dostosowując wszystko do oficjalnych wymagań tak, by wszystko grało jak w szwajcarskim zegarku. Po premierze okazało się jednak, że optymalizacja nie jest zła, ale z całą pewnością kontrowersyjna. Ciężko mówić, by wymagania wprowadzały w błąd, bo produkcja działa względnie płynnie na w podanych ustawieniach i przedstawionych konfiguracjach. Niemniej jednak trzeba koniecznie odnotować zaskakująco dziwne zachowanie zastosowanego w Wiedźminie silnika, gdyż wykorzystuje on prawie w maksimum moc obliczeniową karty graficznej, a w znikomym stopniu procesor. Ciężko powiedzieć czy jest to działanie celowe, które jednak wymknęło się spod kontroli, czy coś poszło zupełnie nie tak i ujrzymy łatkę. Osobiście myślę, że nie poszło tak, jak powinno, gdyż kolokwialnie to ujmując – procesor śpi, a karta płonie.
Taki obrót spraw przyczynił się do tego, że w istocie to, jak działa Wiedźmin 3 jest zależne głównie od karty graficznej. Posiadanie jakiegokolwiek czterordzeniowego procesora jest podstawą… ale to tyle. Jeżeli ktoś przerzucił się z Phenoma x4 na którąś i5 kosztem „nie tak starej” karty, to w tym przypadku był to błąd. Potrzeba jak najmocniejszego GPU i w tym momencie kolejną kontrowersją jest Nvidia, która tak hucznie nadzorowała prace nad Wiedźminem, a finalnie GeForce’y w starciu z Radeonami chowają łeb w piach. Fakt, ma na to wpływ wspomniany morderczy nacisk na układ graficzny, który lepiej zniosły karty czerwonych, ale jak wytłumaczyć chociażby to, że najnowsze sterowniki, teoretycznie zoptymalizowane pod Wiedźmina 3, dotyczą tylko najnowszych kart? Nvidia olała starsze układy, które do tej pory biły na głowę swoją konkurencję.
Gra działa płynnie i nie można powiedzieć negatywnego słowa względem oprawy graficznej, wszystko to jest adekwatne do stabilności. Problemem jest jednak to, że nieustannie ma się wrażenie, że produkcja mogłaby działać płynniej, gdyby po prostu w nieco większym stopniu wykorzystała moc procesora i dała odpocząć karcie. Czy to się zmieni? Raczej wątpię, bo oficjalnie twórcy nie przedstawiają swego stanowiska w tej sprawie, a później nie będzie to temat tak gorący i kluczowy.
Pozostawię jednak temat czysto sprzętowy i skupię się na aspektach typowo wewnątrz-growych. Zaskoczył mnie potężny świat, bowiem na kilka dni przed premierą moje pseudo Skyrimowskie oczekiwania gdzieś się rozpłynęły. W wielu recenzjach bowiem wręcz krzyczano na rozdzielone rejony świata zabezpieczone bardzo długimi loadingami. Faktycznie w wersjach konsolowych ekrany wczytywania nie są najkrótsze, a i w wersji PC temat ten w ogóle jest nieaktualny. Ku mojemu zdziwieniu wszystko wczytuje się bardzo szybko, a samych ekranów ładowania jest w istocie bardzo mało.
Ta potęga świata! Mateńko. Nie będę się nad nim szczególnie rozwodził w tym wpisie, ale jest tak wielki, otwarty i niezobowiązujący względem wątku, że po wyjściu z prologu można nie ruszać głównej fabuły przez dobre kilkanaście godzin! Wiedźmin 3 czaruje tym, czego najbardziej brakowało dwójce. Niestety, nie raz zdarzało się, że system wmawia nam, iż do danych lokacji nie możemy dojść. Nie chodzi wcale o wędrowanie bo krańcach map w celu wytknięcia tej wady, ale zdarza się to nawet gdzieś w środku lasu, gdzie kilkaset metrów dalej czeka na nas zachęcający do eksploracji znak zapytania.
Mało która gra tak doszczętnie mnie wciągnęła… ale o tym później w tekście poświęconym nieco bardziej typowym wrażeniom z samej rozgrywki – już z pominięciem technikaliów. Wtrącę jeszcze, że odrzuca mnie sztuczne pompowanie poziomu trudności przez brak regeneracji w trakcie medytacji, a was? Podzielcie się w komentarzach wrażeniami względem grafiki, optymalizacji czy nawet poziomu trudności i ekranów ładowania.
A jak chcecie, strzelcie lajka na fejsiku. Ponoć to motwuje.