UWAGA! Tekst może zawierać śladowe ilości orzechów arachidowych.
Od premiery tego boskiego osiągnięcia, tej gwiazdy zarannej, jak i wieczornej, tego wiekopomnego dzieła minął już miesiąc. Ci, którzy mieli zasilić konto Czerwonych (Nazwa nie jest tutaj przypadkowa.) już to zrobili, wydając ciężko zarobione pieniądze swoich rodziców. Jedyna nadzieja pozostała w tych z Was, którzy jeszcze się wahają nad wyborem gry. Posłuchajcie mnie. Jeżeli chcecie faktycznie kupić jakąś naprawdę dobrą grę to zainwestujcie w nowe Call of Duty albo Battlefield Hardline. Te gry mają jakąś wartość edukacyjną. Każą nam myśleć i dokonywać niejednokrotnie trudnych decyzji moralnych. Wielokrotnie uwznioślają patetyczny charakter wojny, a także w kontraście pokazują cierpienie zwykłych ludzi. Właściwie to kupcie cokolwiek innego byleby nie Wiedźmina 3 Dziki Zgon...znaczy się Dziki Gon.
Dobra, ale może zanim definitywnie odrzucicie Wieśka (Słowo adekwatne do całości tej WIEŚNIACKIEJ gry.) pozwolę Wam dowiedzieć się, dlaczego jesteście zmuszeni to zrobić. (Nie ma innej opcji!)
Początek gry wita nas wylewającą się z ekranu erotyką. Wrzuciłbym tutaj screena, który dokładnie obrazuje moje oburzenie, ale obawiam się, że odpowiednie służby w trybie przyspieszonym zamknęłyby ten portal szybciej niż strony z nielegalnymi kopiami filmów. Poza tym nie chcę Was przyprawić o zawroty głowy. Jeszcze któreś z Was będzie miało nieczyste myśli! Nagość, erotyka i bulwersujący brak poczucia piękna namiętności stosunku pomiędzy dwojgiem kochanków, a tym samym także nieukazanie emocji związanych ze zbliżeniem, utwierdza nas w przekonaniu, że pojęcie estetyki jest twórcom nieznane. A może właśnie tak miało być? Może taki był plan, aby ukazać nam ciało ludzkie w ordynarny sposób? Czy w tym szaleństwie jest metoda? Od razu rozwieję wątpliwości. Serwowanie takiego festiwalu genitaliów młodym odbiorcom mija się z celem edukacji dorastających, osiemnastoletnich ludzi. I na kogo wyrośnie człowiek, który będąc młodym napatrzał się na takie rzeczy? Na zwykłego zwyrodnialca całkowicie niewrażliwego na artyzm, będący częścią egzystencji ludzkiej, a także sensem życia.
Posuwamy się w grze (I nie tylko.) dalej. Prędko dostrzegamy coraz to częściej pojawiające się słowa. Wulgarne i chamskie, nawiasem mówiąc. Pozwolę sobie zacytować kilka zdań. Przed ich przeczytaniem upewnijcie się, że w pokoju nie znajduje się żadna osoba postronna. Wyprowadźcie Wasze zwierze domowe, ponieważ od nadmiaru słów, będących obraźliwymi, mogą nastąpić kolejno: paraliż, padaczka, zgon. Trzymajcie się zatem mocno fotela. Proszę, postarajcie się nie dostać ataku serca!
Co tak rozdziawiasz gębę?
Następnym razem nogi z dupy powyrywam i wsadzę w rzyć, aż wam gębą wyjdą.
Co z ciebie za dziewucha? Dziewuchy mają cycki.
No sami powiedzcie! Jak można tak ku*** przeklinać, co?!
Mógłbym przytaczać tutaj coraz więcej przykładów, jednakże nie jest to celem mojego tekstu. Jest nim ukazanie Wam scenariusza gry, który śmieszy jedynie gawiedź z zawszonej wsi, gdzieś na krańcu świata. Żarty trafiają do umysłowych troglodytów, których rozwój zakończył się w paleozoiku. Mówiąc ogólnikowo, „dowcipy” z Wiedźmina 3 mają swój fundament w fekaliach oraz genitaliach, opierających się na przemocy, agresji w wyniku czego torsje to częsta reakcja. Nadmiar plugastwa, które znajduje się w grze przeskakuje poziom mistrzowski, osiągnięty w drugiej części tej jakże znakomitej serii. Nie wiem, co tak naprawdę siedzi w głowach twórców. Nie wiem także, co z nich jeszcze wylezie. Wiem natomiast, że na podstawie scenariusza można stworzyć wiele portretów psychologicznych, które powinny być przebadane przez policyjnych specjalistów. Poziom humoru sięga tutaj dna, a później wgryza się w nie i drąży tunel do samego jądra Ziemi. Z tego powodu, uważam, że wszyscy rodzice w trosce o umysły swoich pociech powinny całkowicie ograniczyć kontakt z tym produktem. Nie dajcie sobie wmówić, że dzięki temu zgłębią chociażby odrobinę kultury słowiańskiej. Jeżeli kultura ta polega jedynie na mówieniu o „rzyci”, upijaniu się do nieprzytomności, a także pejoratywnym odnoszeniu się do płci pięknej, lepiej o niej zapomnijmy i nie kultywujmy, bo to czyste zło. Wcielone zło!
Uwaga! Ten akapit zawiera niechciane (Ale konieczne!) wulgaryzmy.
Tak sobie właśnie myślę, abstrahując od gry, profesja wiedźmina jest jak praca nauczyciela. Nie dość, że gówno Ci płacą, to ludzie zawsze będą Cię wku****ć. Przykładowo, wiedźmin idzie sobie kulturalnie, nikomu nie zawadzając, główną drogą we wsi.(Nauczyciel podąża korytarzem szkoły.) W obu przypadkach zostają oni opluwani w myślach każdego człowieka. Nieważne, czy ma lat 5, czy 35. (W przypadku nauczycieli ten drugi rodzaj to wróg numer duo zwany – rodzic.) Wiedźmina posądzają o gwałcenie wiosek i palenie dzieci, a nauczyciel ma totalnie przesrane, jeżeli wyrzuci niegrzeczne dziecko z klasy. Jedni i drudzy mają teoretycznie ciągle wolne, ale jednak nie, bo trzeba ubijać kolejne potwory. (Sprawdzać klasówki.) Nawet jeżeli nie potrafią wytrzymać dłużej jedna strona może posiekać na drobne kawałeczki swoich pracodawców, a druga strona nie przepuścić do następnej klasy aspołeczną jednostkę. (Chociaż, czy to na pewno działa na korzyść nauczyciela?)
Koniec wulgaryzmów ku uciesze gawiedzi.
Dobra. Z czym tam jedziemy dalej? A tak...Już pamiętam. Włosy Geralta. Widzieliście je? Klękajcie narody! Kto to zrobił? Przyznać się! Kto był odpowiedzialny za zaprogramowanie tych włosów? Przecież one powiewają jakby wiedźmin dziennie mył je w szałmie, nakładał 3 rodzaje odżywek, nacierał koksem cebulki włosów i dodatkowo suszył je prądem stałym o natężeniu 25 amperów. NO JAK MOŻNA?! W tym momencie szukam po internetach, czy jakikolwiek bohater w naszej kulturze masowej posiadał podobne włosy. Nawet postaci kobiece posiadają włosy stonowane względem czupryny Geralta. Wonder Woman to powinna się uczyć od Białego Wilka dbania o fryzurę! Wydaje mi się, że gdyby Rzeźnik z Blaviken cieszyłby się ździebko innym rodzajem szacunku, mógłby otworzyć salon fryzjerski. Z pewnością osiągnąłby sukces w tej dziedzinie i nie musiał już dłużej dymać po bezkresnych pustkowiach lub cuchnących odchodami kanałach.
Inną „ciekawą” rzeczą wartą omówienia jest tzw. żywy świat, który zapowiadali twórcy. Ileż to było newsów o zwielokrotnionym oddaniu realizmu w tejże produkcji. Świat miał być faktycznie uzależniony od cyklu dnia oraz nocy. No i fajnie, że w nocy możemy spotkać większą liczbę wilków niż za dnia, ale czy na tym opiera się ten cały zachwalany pod niebiosa mechanizm? A nie przepraszam. Czasem też w nocy można zauważyć nieznaczny ubytek ludności na ulicach miasta. Oprócz tego także... Jeszcze zostało... NIC. Dzień, czy noc? Kogo to obchodzi? NPC'ty na śniadanie, obiad i kolację aplikują sobie porządną dawkę kawy, koksu i innych substancji pobudzających, gdyż działają jak trybiki w zegarku przez całą dobę. Przez całą dobę także w kółko odpowiadają swoją wyrobioną kwestię. Ciągle. Nieustannie. Nieważne, ile razy kliknąłeś. Nie wkurzy się, że wpadłeś mu do domu w środku nocy, złupiłeś wszystko co było możliwe, skaczesz po głowie jego córki. Nie! Skądże! Jego reakcją jest to samo nudne zdanie, które wypowiadał do nas za dnia. Nawet w Gothicu można było prowadzić rozmowę, co prawda o wszystkim i o niczym, ale była. Zgadza się? Opłaca się kraść w tym zacnym dziele. Nie ma tutaj możliwości, iż zabranie biedakowi jedzenia z worka, czy butelki wody, sprawi, iż rzuci się on na nas lub strażnicy zrobią to w jego imieniu. NIE! Przecież nawet w Skyrimie to było! Dlaczego branża gier w tym momencie zalicza regres?! Rzeczą, która bezpośrednio wiąże się ze wspomnianą sprawą są genialne drzwi. Otwierają się one w każdą stronę. Wystarczy, że je dotkniemy, a nawet największe wrota zaliczają odrzut jak przy strzale ze SPASA 12. Kiedy tak zwiedzam włości mieszkańców czuję się jakbym wchodził i wychodził z saloonu, gdzieś na Dzikim Zachodzie. Czasem po prostu żałuję, że nikt nie stoi za drzwiami, a tym samym nie mam możliwości chamsko przywalić komuś tym kawałkiem drewna.
W Wiedźminie 3 z racji na otwarty świat, system transportu naszej postaci powinien być dopracowany do perfekcji, prawda? Niestety od razu można zauważyć, że twórcy nie przyłożyli się do tego jak należy. Wydaje mi się, że zaściankowy, prawilny Polaczek w sandałach i białych skarpetkach z naprzeciwka określił by to w ten sposób: „Łooo...Panie! Pochędożona ta gra! Lepszy snake na Nokii 3310.” Typowy Roman miałby oczywiście tutaj rację. Jazda koniem została tak bardzo zepsuta, że jeżeli uderzymy podczas cwału w drzewo, to koń odbije się od drzewa tak by mógł kontynuować jazdę lub (Tutaj twórcy postawili na realizm.) zwierze rży. To wszystko. Żadnych obrażeń dla konia. Żadnych ran, czy negatywnych skutków. Nawet drzewo zdaje się pozostaje nie wzruszone. Proszę mi powiedzieć, jak to jest. Powiedzmy, że koń waży około 900 kilogramów. Do tego wszystkiego dochodzi Geralt (strzelam na ponad 100kg), a także jego rynsztunek. Daje to nam ponad tonę żywej, pędzącej masy, a i tak ta mała brzózka (Oj groźne te brzozy!) wygrywa pojedynek i nadal stoi dumnie, śmiejąc się z zagrożenia. Kiedy byłem trochę młodszy zdarzało mi się uderzać kijem w drzewo. I wiecie co? Kora odlatywała! Niesłychane! Snuję tutaj wniosek, iż albo twórcy nigdy nie wychodzili na zewnątrz, ponieważ wciąż ciupali w kolejne produkcje, albo byli na tyle leniwi, że nie chciało im się tego poprawiać. To by tłumaczyło wprowadzenie tego „autopilota w koniu”. Widzę teraz oczyma mej duszy, jak Geralt znużony podróżą wchodzi w system iHOR.se i wybiera tryb automatycznego sterowania, po czym idzie w kimę. Żenada!
Przepraszam bardzo, a mieliście może przyjemność podróżować łodzią? To są dopiero jaja! Wsiadamy. Dzielny Rzeźnik siada przed sterem i nagle...dzieje się rzeczy niesłyszana. Totalnie nie wiadomo skąd (pewnie z powietrza), zrywa się wiatr, po czym wieje idealnie w nasz żagiel. WOW! Geralt-Czarodziejka! On włada żywiołem powietrza! Ale tego jest mało. Kiedy przytrzymamy odpowiedni przycisk powiew wiatru uderza mocniej, a więc płyniemy szybciej. Teraz to musicie już przyznać, że Biały Wilk musi mieć coś wspólnego z powietrzem albo chociaż różnicą ciśnienia atmosferycznego. Nie wiadomo jednak w jaki sposób to kontroluje. Może on po prostu tworzy niż w miejscu docelowym. (Krótka lekcja geografii: Wiatr wieje od wyżu do niżu. Nie jest to takie łatwe, jednakże taka podstawowa informacja Wam wystarczy. Dla zainteresowanych! Poczytajcie o sile Coriolisa.) Na koniec dodam jeszcze, że przecież Geralt mógł używać wioseł, ale już dobra. Pozostańmy przy teorii magicznego wytwarzania niżu przez wiedźmina.
Hmmm... Mam pomysł. Wróćmy jeszcze na chwilę do tematu samej głównej postaci w grze, czyli największego polskiego twardziela, buntownika i ogólnie ikony kultury masowej, którym Polacy szczycą się w każdym zakątku świata. Dla nas, jeżeli ktoś nie wie, kim jest Witcher, nie jest godzien uwagi. Należy go szybko nawrócić propagandowymi hasłami, bądź spacyfikować. Tenże bohater wszechrzeczy pospolitej nie potrafi kucać. Tak! Zgadza się! Geralt nie potrafi kucnąć. No spoko, rozumiem, jeżeli twórcy podeszli do założenia tak, iż wiedźmin jest tak doskonały, że nie będzie poniżał się schylaniem. Ale przepraszam bardzo! Czy ja nie mam możliwości skradania się do przeciwnika? Dlaczego nie mogę sunąć po ziemi niczym cień, a następnie zdejmować każdego wroga jaki napatoczy mi się na drogę? Jest to jedna z rzeczy, których brak doskwiera mi najbardziej. Na prawdę nie potrafię pojąć decyzji studia. Tym bardziej, iż ten błąd jest powielany od jedynki. Ten brak zdolności łączy się bezpośrednio z kolejnymi. Pan władający mieczami nie potrafi także usiąść na krześle/ławie oraz jeść ze stołu. Jest to najbardziej denerwujące na wysokich poziomach trudności, gdzie możemy odradzać się jedynie za pomocą jaskółki, bądź jedzenia. Często po wymagającej skupienia walce z całym garnizonem dezerterów zostawała mi ledwo widoczna reszta punktów życia. Przemierzałem zatem obóz ludzi w poszukiwaniu jedzenia. Daleko nie musiałem szukać, ponieważ nierzadko można je znaleźć leżące po prostu na stole. Nie zjemy jednak i nie odrodzimy się chociaż trochę. Nie! W takim razie wydaje mi się, że te wszystkie chleby, sery, owoce muszą być jedynie plastikowymi atrapami. JAK! Powiedzcie mi jak! W grze triple A z potrójnym plusem (przynajmniej taka miała być) nie można jeść ze stołu. Ponownie można tutaj przytoczyć przykład dzieła Bethesdy, Skyrim, gdzie taka opcja istniała. Pomijam już fakt, że jedzeniu towarzyszyło charakterystyczne chrupanie, a tutaj nic! Wielu z Was powie, że to jedynie detale, które nie decydują o całości oceny produkcji. Ja mam powiem natomiast, że te „nic nieznaczące” detale ukazują twórców w ich pełnej krasie. A w Dzikim Gonie zdecydowanie widać, że zabrakło czasu.
Problemem, który dotknął grę jest także wszechobecny patriarchat białych ludzi. Wszędzie biali. RASIZM! RASIZM! I jeszcze raz brak różnorodności! Jak będzie się czuł biedny Afroamerykanin, bądź Azjata, kiedy odpali tą grę? Będzie wiedział, że nie jemu pisane jest spędzenie czasu z głównym bohaterem, ponieważ od razu, już na samym początku twórcy swoją wielką, włochatą łapą uderzają biednych, napiętnowanych ludzi w policzek. Już sam fakt, iż nie można wybrać koloru skóry Geraltowi to skandal! Tak bardzo chcemy pokazywać się na zachodnich rynkach, a nie potrafimy dostosować gry wideo do warunków globalnych. Kpina! Na szczęście zostało to już zauważone przez odpowiednie instytucje, które mam nadzieję będą we własnym zakresie bojkotować produkcje. Kto wie, może twórcy pójdę po rozum do głowy i wydadzą specjalnego patcha oraz list, przepraszający odpowiednie grupy ludzi. Miejmy nadzieję, że tak się stanie.
BIAŁOWŁOSY! BIAŁY WILK! Oto kolejny dowód na rasistowskie odwołania do naszego świata!
Nadciąga kolejny powód, przez który uważam, że ta gra nie ma pokrycia z rzeczywistością. Widzieliście może te wszystkie upiory/straszydła/potwory? Bo ja osobiście takich nie spotkałem! Gryf? Harpie? Baba wodna? To stek bzdur! W tym momencie chciałbym się zapytać, czyj chory umysł stworzył coś takiego? Czy zamykano tych ludzi w izolatkach, a następnie faszerowano środkami odurzającymi? W przypadku, gdy do wymyślenia tych potworów nie były używane żadne narkotyki to zaczynam bać się jeszcze bardziej. Umysły tego typu chodzą wolne po ulicach! Strzeżmy się jako ostatni prawi ludzie! Pomyślcie także, kto wpadł na pomysł religii/obrządków, które można dostrzec w grze. Bogowie Wszechrzeczy, Wody lub gusła. W tym momencie równowaga psychiczna graczy zostaje załamana. Jak młodzi ludzie mają dokonać prawidłowego wyboru skoro sączy się ich umysły w takim jadzie?
Z innej jednak strony wyobraźcie sobie typowego użytkownika komputera. Dziennie trafia na ciemną stronę mocy internetów, więc co to dla niego Dziki Gon? Kilku facetów w zbrojach z tekstury. Jestem przekonany, że straszenie dzieci Gonem może być skuteczne maksymalnie do szóstego roku życia. Ale przecież gra ma ograniczenia wiekowe +18. Sam nie rozumiem, co twórcy chcieli osiągnąć przez to.
Niby Geralt, niby wiedźmin, niby ma dwa miecze, a biega niczym chłopiec na posyłki w jedną i drugą stronę. Jest wciąż i wciąż wykorzystywany. Oczywiście ma swoje zdanie, ale jest ono nic nie znaczące w każdej sprawie. W grze doświadczymy wyborów dialogowych, lecz tak naprawdę nie mamy wpływu na nic. Przytoczę tutaj Keirę Metz, która wykorzystała Białego Wilka w każdą stronę. Zaczynając od zdjęcia klątwy, a kończąc na stosunku płciowym. Można powiedzieć, że to ona go doszczętnie *********. (Pod gwiazdkami znajduje się obleśne słowo, jednakże tylko ono określa stan rzeczywisty Pana wiedźmina) Takie sytuacje zdarzają się co chwilę. Tutaj dowódca czarnych każe zabić gryfa, a za chwilę wiedźmy z zafajdanych mokradeł rozkazują pokonać innego stwora. A my podążamy z wystawioną głową za okno w machinie typu KOŃ. Nawet już nie wspominam o miłości Geralta, Yennefer.
Kolejnym bardzo ciekawym zajęciem jest mini gierka o nazwie gwint. Mówiąc krótko. Jest nudna, przewidywalna. Nie wiem, czy gorszy jest gwint, czy gra z poprzednich części. Tutaj, jeżeli masz silne karty to na 100% wygrasz. Jest także bardzo mały kruczek. Chcecie zgarniać pieniądze w gwincie? Wygrajcie pierwszą rundę, bo drugą automat zawsze poddaje. Co takiego jeszcze? Hmm... A no tak. Krew, pot i łzy podczas szaleńczych wyścigów konnych. Nasza Płotka to zwierze pociągowo-wyścigowe, dlatego jeżeli nawet się zmęczy i nie będzie chciała cwałować, nie martwcie się. Nastawcie koński zad na przeciwnika, odczekajcie kilka sekund, a stamina konia wróci w pełni. Mam ochotę zadać pytanie wszystkim graczom Wiedźmina 3. Udało się Wam kiedyś przegrać wyścig konny? Bo aby to uczynić należy odłożyć kontroler na bok. Innej opcji nie wymyślono. Oto równanie, które ukazuje sprawę:
Automatyczny pilot + niski czas regeneracji wytrzymałości = wygrany wyścig
Ostatnią już rzeczą, która zawiodła na całej linii to grafika. Ohydne wręcz połacie lasów, łąk. Przesmyki, góry i ptaki, które zostały zrobione chyba w programie Paint. Twórcy starali się także, aby słońce nadawało naturalny blask lasu. Zamiast tego otrzymaliśmy chamskie żółte plamy, imitujące światło słoneczne. Pominę już fakt, że drzewa nie łamią się, ani nawet na ich powierzchni nie pojawiają się rysy, sugerujące, że jednak to półgodzinne wymachiwanie mieczem na coś się opłaciło. NIC.
Gra posiada oczywiście ponadto całe mnóstwo bugów. Nie jest ich kilka, czy kilkanaście. Można zrobić całą listę i wydaje mi się, że byłaby ona ciągle uzupełniana. Począwszy od znikających postaci przez wjeżdżanie po schodach na koniu, przenikanie przedmiotów, aż po wyrzucanie z siłą armaty przeciwników, czy ekwilibrystyczne pozycje Płotki.
Podsumowując, ta gra to zdecydowana porażka dla twórców. Nudny scenariusz przepełniony perwersyjną erotyką. Do tego bohater niebędący kosmopolitą, a wyłącznie przydupasem, którego można wysłać na kraniec świata z misją samobójczą. Jedyną rzeczą, która nie kuleje to dźwięk. Muzyka została dobrana klimatycznie i często to ona nas prowadzi, jednakże w końcu zostaje to popsute przez inne elementy gry. Włodzimierz Trzeci: Dziki Zgon to nie gra, którą możemy pochwalić się na zachodzie. Ten produkt powinien zostać jak najszybciej wycofany z półek, a policja powinna jeździć po domach graczy i odbierać każdy egzemplarz. Ocena końcowa? Długo biłem się, ile mam wystawić -1/100? -1500100900/1000? Postawię jednak na klasyczne 2/10. Szkoda jedynie pieniędzy wydanych na grę.
A tak nawiasem mówiąc. Wydałem ciężko zarobione pieniądze (moich rodziców) na figurkę. I wiecie co?! Miecz wiedźmina jest wyciągany. Podobnie zresztą jak ogon gryfa. No co to ma być?! Na prawdę wydałem tyle pieniędzy, po to by oglądać dziurę w ******* zwierzęcia? Gdzie tutaj postawiono na realizm? Co to za pozy? Twarz głównego bohatera wygląda jak w trakcie trepanacji czaszki z jednoczesną gastroskopią. Tyle w temacie.