Symulator wojny czyli o This War of Mine słów kilka - GeneticsD - 6 lipca 2015

Symulator wojny, czyli o This War of Mine słów kilka

Na współczesnej wojnie...giniesz jak pies, i to bez szczególnego powodu”

~ Ernest Hemingway

Takim oto stwierdzeniem rozpoczyna się nasza ponura, pełna bezsilności przygoda w mieście Pogoren. Tak naprawdę mogłaby to być każda inna miejscowość na świecie. Występuje tutaj zatem podobny motyw jak w „Dżumie” Alberta Camus, gdzie głównym miejscem rozgrywania fabuły był Oran. Oby dwa miasta są bez wyrazu, bez cech wyróżniających. Park, starówka, plac z pomnikiem, szpital, domy biedoty, a także bogaczy. Te nudne miasta mają także inną cechę wspólną. W obydwóch żyją ludzie, którzy przechodzą przez życie ściśle określonym systemem. Są jakby nieobecni i chociaż niebezpieczeństwo zbliża się nieodwołalnie, oni postanawiają zostać. Taką decyzję podejmują główni bohaterowie gry This War of Mine prosto ze stajni polskiego studia 11bit. W końcu wszyscy zostają wyrwani z bezustannie trwającego marazmu. Zostają zmuszeni do walki o przetrwanie. Niejednokrotnie za wszelką cenę.

Nie wiem od czego by tu można zacząć. Może od tego, że ta nader prosta gra, wpasowuje się wręcz idealnie w klimaty wojny na każdym kroku. Twórcy w najlepszy sposób wykonują swoją robotę, ale było to już widoczne przed premierą. Pamiętacie może trailery? Najbardziej w pamięć zapadły mi dokładnie trzy krótkie filmiki. Pierwszy, który obrazował nam, iż na wojnie nie walczą jedynie szlachetni żołnierze, skłonni oddawać życie za dobro innych ludzi. Na wojnie przede wszystkim walczą cywile, ludzie tacy jak ja, czy ty. Genialny, delikatny soundtrack, który w pewnym momencie wraz z obrazem odgrywa tak piękne sceny walki, tak szybko nadciągającą śmierć, iż wydaje się to niemożliwe do stworzenia przez zwykłego człowieka. Scena przesiąknięta odwagą, bohaterstwem, ale także i obawą o nasze jutro. Ostatnim zwiastunem, który tak często oglądałem był filmik promujący grę Crysis 2. Jakkolwiek druga część serii była słabsza od jedynki, tak w pojedynku na trailery wygrywa sequel.

Chciałbym w jakiś sposób opisać również pozostałe trzy trailery, ale nie potrafię. Wińcie tylko twórców, jeżeli nie macie pojęcia jak opowiedzieć znajomym o tych paru minutach w kilku zdaniach. Perfekcyjnie używają swoich narzędzi do manipulowania emocjami widza. Tylko totalny ignorant nie jest w stanie pojąć piękna, a nawet poczuć odrobinę bólu. Moim zdaniem takie produkcje jak This War of Mine w sposób prosty, a najważniejsze konkretny pokazują nam, młodym ludziom, którzy nigdy nie mieli bezpośredniej styczności z wojną, wszech miar cierpienia i nienawiści, przepływający przez stan konfliktów zbrojnych. Teraz młodzi uważają, że wojna to „rach ciach”. Zabiją kilku wrogów, pobawią się bronią parę dni i „poszpanują” swoją osobistością przed innymi. Aż w tym momencie przypomina mi się film Miasto 44. Wszystkim tym, którzy nie widzieli go, polecam nadrobić tą zaległość. Ci z Was, którzy natomiast widzieli, dobrze wiedzą o jaką ignorancję mi chodzi. Wydaje mi się, że twórcy zarówno filmu jak i gry, kierowali się przy produkcji dokładnie tym samym. Pokazaniem wojny jaka jest naprawdę.

Na wojnie nie ma bohaterów. Istnieją tylko oprawcy i ich ofiary.

Oprócz treści edukacyjnych dzieło jest także wspaniałym wypełniaczem czasu, w ciągu którego zdeterminowanie dążymy do ściśle obranego celu. Przymus zdobywania zasobów na wszelki sposób. Od kradzieży po rabunek. Trudne decyzje moralne to tutaj codzienność. Okraść starszych ludzi, wybić posterunek policji, czy pochodzić po śmietnikach? Pomóc naszym sąsiadom przekazując im pożywienie, czy może nie odpowiadać całkowicie na ich wzywanie?

Gra została podzielona na dwie równe połowy. Mam tutaj na myśli cykl dnia i nocy, odgrywający przeważającą rolę w życiu każdego cywila Pogoren. Za dnia jesteśmy uwięzieni w domu, gdyż każde wyjście na ulice miasta związane jest ze śmiercią ze względu na wszędzie czyhające zagrożenie. To od strony partyzantów, to od strony żołnierzy. Snajperzy na dachach to norma, a my nic z tym nie możemy zrobić. W domu możemy tylko szykować się na nocne wypady, a także budować i ulepszać warsztaty do wytwarzania narzędzi, czy mebli. Możemy założyć własny ogródek, destylarnię, a nawet zbudować radio. Jest to element, który może nieco kłócić się z wojną, ale jest ważny ze względów na samą koncepcję gry. Nocą, obrana taktyka ma znaczący wpływ, jednakże nie zapominajmy, iż ni stąd ni zowąd może zaskoczyć nas żołnierz ze strzelbą albo nagły strzał snajpera. Tak naprawdę nigdzie nie możemy czuć się bezpiecznie. I tutaj wchodzi do gry element uwierzytelniający rozgrywkę. Bohaterowie są jak z papieru. Nie odradzają się po chwili oczekiwania w osłoniętym miejscu, nie biegają szybko, nie są zręczni. Dodatkowo mamy do czynienia z ograniczoną widocznością. Gracz widzi wyłącznie fragment mapy, który w danym momencie mógłby być widziany przez bohatera. Przedstawienie akcji „z boku” wcale nie niszczy immersji.

Niestety jak na produkt ludzki przystało, dzieło posiada również swoje błędy. Największą bolączką This War of Mine jest zbyt mała roszada zdarzeń, na które nie mamy wpływu. Gracz po ponownym uruchomieniu gry jest w stanie przewidzieć zdecydowaną większość wydarzeń. Po kilku odbytych próbach bez problemu poradzimy sobie ze wszystkim. Wyłącznie za pierwszym razem zaskakuje nas zima, złożoność budowy narzędzi, sposób eksploracji, czy nawet nagła potrzeba pomocy dla nieznanych ludzi. Całą sprawę najlepiej można zobrazować w ten sposób: Za pierwszym razem przetrwałem 28 dni. Jeden z moich bohaterów zginął z racji na obrażenia ciała. Inny w ostatnim momencie ucieczki został postrzelony w głowę przez snajpera, zginął na miejscu. Kolejny w wyniku wcześniejszych wydarzeń, zabrał najbardziej potrzebne rzeczy i uciekł. A ostatni powiesił się w zamarzniętym domu. Wojna wygrała ze mną. W tym momencie jednak, jestem w stanie bez problemu przetrwać cały okres konfliktu, dlatego dobrze, że chociaż istnieje możliwość roszady bohaterów, ponieważ to obecnie jedyna rzecz, która sprawia, że wciąż rozgrywam kolejne partie.

Drodzy twórcy! Proszę o zdecydowanie większą pulę zdarzeń losowych. Dziękuję

Uwaga! Pamiętajcie! Nie palcie książek, bo „Gdzie się pali książki, w końcu dojdzie do palenia ludzi”. Nie mam tutaj na myśli dosłownego spalenia bohaterów, ale raczej zapukanie do ich okien przez śmierć.

Niedawno byłem też świadkiem bardzo komicznej sytuacji. Trwała właśnie noc przed 45 dniem i z racji na fakt, iż nie miałem za bardzo dokąd, ani po co pójść, zostałem w domu. Wspomnę jeszcze, że przed kolejnym dniem w domu było równe 20 stopni Celcjusza. Niestety, rano okazało się, iż jeden z moich bohaterów zginął przez zamarznięcie. Początkowo nie potrafiłem tego zrozumieć. To mój błąd, czy błąd gry? Jak myślicie? Ja do tej pory nie mam żadnego pojęcia. Wiatr prosto z Himalajów? „Niesondze.”

Elementem, którego brakuje mi w produkcji są jakiekolwiek związki pomiędzy bohaterami. Miłość, przyjaźń, żal, gniew, nienawiść. Rozumiem, że to tylko grupka przypadkowych ludzi, ale jakieś interakcje powinny tam występować. Szybki przykład? Powstanie warszawskie i ludzie biorący ślub. W ciągu pierwszej gry nie zauważyłem tego minusa, ale z każdą kolejną stało się jasne, co należałoby dodać. Wydaje mi się, że wtedy śmierć jednego z naszych podopiecznych byłaby bardziej dotkliwa. A tak, martwimy się głównie z tego powodu, iż stracimy dane umiejętności i nie będziemy w stanie np. używać mniej materiałów do budowania. Z drugiej strony jednak, czy nie zrobilibyśmy z tego małych Simsów? Powiedzcie, co o tym sądzicie.

This War of Mine to gra, która z pewnością zostanie przeze mnie zapamiętana. Steamowski zegar pokazuje mi zaledwie 30 godzin na liczniku, a jestem w stanie powiedzieć, że zgłębiłem wszystkie najdrobniejsze szczegóły rozgrywki. Pomimo to jestem przekonany, iż od czasu do czasu będę wracał do tej produkcji ze względu na jej klimat, budowany napięciem nastrój. Dużo w tym zasługi udźwiękowienia, bo przecież muzyka klasyczna, czy muzyka prosto z garażu, doskonale wywiera na nas pewnego rodzaju emocje. Grafika, w której występują głównie odcienie szarości wciąż mnie zaskakuje. W czasach, w których 4k rozdzielczości i nieprzebrane miliony pikseli są codziennością, jesteśmy zaskakiwani kolorami takimi jak biały i czarny.

Nie wiem, jak Wy, ale ja czekam teraz na produkcję w podobnym klimacie, ale TPP. Oczywiście od tego samego studia. ;)

P.S

Znalezione w czeluściach internetu.

GeneticsD
6 lipca 2015 - 20:21