Recenzja Pirates: Legend of Black Kat na PS2 – wyprawa bez polotu - Brucevsky - 25 sierpnia 2015

Recenzja Pirates: Legend of Black Kat na PS2 – wyprawa bez polotu

Pirates: Legend of Black Kat to jedna z pierwszych typowo pirackich gier na PlayStation 2, którą miałem szansę ograć. Niewielu dzisiaj o niej pamięta, bo nawet w momencie premiery miała ona problem, mimo solidnego wykonania, z przebiciem się do świadomości konsumentów. Po latach zadanie zdobycia serca gracza jest jeszcze trudniejsze, bo sporo się w świecie wirtualnej rozrywki przecież zmieniło. Czym więc próbuje uwodzić Katharina i czy potrafi skutecznie zamaskować swoje braki?

Pomysłowi na grę trudno odmówić rozmachu. Ciekawie wygląda połączenie gry akcji z widokiem TPP z bitwami morskimi. Intrygujący jest też zamysł, by atrakcyjną główną bohaterkę wysłać w wyprawę po szeregu rozmaitych krain. Westwood Studios na pewno miało prawo liczyć, tworząc Pirates, że uda im się zagospodarować pewną niszę i zainteresować posiadaczy konsoli unikalnym klimatem gry. Dzięki takiej odwadze projektantów nawet dzisiaj ich dzieło wypada na papierze interesująco.

Problem pojawia się jednak, gdy gracz poświęci już te kilkadziesiąt minut na rozpoczęcie wielkiej przygody Kathariny de Leon. Fabuła niczym nie zaskakuje, bohaterowie są do bólu stereotypowi, a zwroty akcji i skomplikowane intrygi praktycznie tutaj nie istnieją. Immersji w niezwykły świat nie ułatwiają potknięcia techniczne, w tym fatalnie nagrane dialogi. Bardzo często trudno zrozumieć, o czym tak naprawdę mówią napotkane postacie, a tym samym wkręcić się w prezentowaną historię. Na domiar złego nikt w Westwood Studios nie pomyślał, by dorzucić opcję włączenia napisów, co w niektórych przypadkach praktycznie pozbawia gracza szans zrozumienia słów napotkanych postaci.

Daleki od ideału jest też system gry. Eksploracja kolejnych światów, bitwy morskie i walki na miecze początkowo mogą nawet bawić, ale szybko okazuje się, że wszystko działa na zdecydowanie za prostych zasadach. Starcia z wrogimi stworzeniami i piratami zamieniają się w masherkę, gdy okazuje się, że system walki to jeden przycisk i blok. Bitwy morskie tracą z kolei jakikolwiek wymiar taktyczny, gdy wychodzi na jaw, że wszelkie bardziej skomplikowane manewry na wodach są mniej skuteczne niż proste krążenie wokół siebie, odpalanie kolejnych salw z armat i regularne uderzanie przycisku odpowiedzialnego za naprawę okrętu. Zmieniają się niby krajobrazy i zestawy wrogów, ale nie sposób pozbyć się uczucia, że cały czas robi się to samo.

Legend of Black Kat nie jest złą grą. Widać, że twórcy przyłożyli się do swojej pracy, bo  ich tytuł jest całkiem długi, ma liczne wstawki FMV, znajdźki, odpowiednio wyważony poziom trudności i sekrety dla szczególnie zakochanych w Katharinie. Już w momencie premiery brakowało jednak w tym wszystkim polotu. Stąd też ówczesne noty, oscylujące w granicach siódemki w dziesięciostopniowej skali. Takie solidne tytuły z reguły źle znoszą upływ czasu i Pirates doskonale to potwierdza. Najlepiej grać w nie zaraz po premierze, gdy oprawa audiowizualna jest jeszcze świeża, a mechanika w miarę nowoczesna. Po latach wszystko to traci swoją wartość. Choć Pirates nadal nie wygląda jakoś szczególnie źle, ma kilka wpadających w ucho melodii, ciekawą bohaterkę i kilka przyjemnych rozwiązań, to w ogólnym rozrachunku jest już dzisiaj jednym z wielu średnich tytułów, które może ograć posiadacz PlayStation 2. Katharinę lepiej jednak pozostawić w sferze legend.

Ocena: 57%

Hej, czy wiesz już, że Gralingrad ma do zaoferowania dużo więcej ciekawych treści? Felietony, komentarze czy rozmaite zestawienia dotyczące gier, piłki nożnej, anime lub filmów znajdziesz też na anglojęzycznym blogu i autorskim Gralingrad.pl. Ostatnio pojawiły się tam m.in. lista najlepszych piosenek z soundtracku FIFA 15 i moje typy wyników pierwszej kolejki Serie A. Jeśli coś ci się spodoba, skomentuj, polajkuj lub udostępnij, to dużo znaczy.
Brucevsky
25 sierpnia 2015 - 20:08